wtorek, 7 października 2014

Relacja z porodu

Już ponad 5 tygodni minęło od narodzin Jadzi. Obiecałam Wam relację z porodu, więc czas na to najwyższy.

Do szpitala zgłosiłam się w czwartek 28. sierpnia. Byłam już osiem dni po terminie i nic nie wskazywało na rychłe rozwiązanie. Zostałam przyjęta na oddział i przeleżałam tam dwa dni. Drugiego dnia pojawiły się delikatne skurcze, które jednak nie rozwijały się w nic konkretnego a w nocy zupełnie zanikły. 

Wreszcie kolejnego dnia zapadła decyzja o wywołaniu porodu. Chciałam tego uniknąć i w sumie wciąż mogłam się nie zgodzić. Ale chciałam jak najszybciej być już w domu. Bardzo tęskniłam za Bogusią. Ona za mną też. Pierwszego wieczoru strasznie płakała, kiedy zrozumiała, że nie wrócę na noc. W kolejne dni było lepiej, ale i tak potwornie mi jej brakowało. Więc nie oponowałam, kiedy zaproponowano mi kroplówkę z oksytocyną.

Przyjmując się do szpitala miałam cichą nadzieję, że uda mi się rodzić z Kasią - położną, która prowadziła szkołę rodzenia. To jest naprawdę położna z powołania. Kiedy opowiada o porodach i wszystkim, co z tym związane, oczy jej promienieją a w jej głosie słychać zafascynowanie. Położnictwo to jej pasja, nie da się tego ukryć. Poznałyśmy się już trochę podczas tych kilku spotkań w szkole rodzenia, więc miałam do niej zaufanie i chciałam by towarzyszyła mi przy porodzie. Jednak kiedy okazało się, że mam rodzić w sobotę, trochę mina mi zrzedła, bo Kasia weekendy zwykle ma wolne. Ale jednak najważniejsze dla mnie wtedy było, żeby jak najszybciej móc wrócić do domu, do Bubinki.

O 8:00 rano wzięli mnie na blok porodowy i jakież było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam tam Kasię! Od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy, nie było ani cienia strachu przed tym, co mnie czeka. Wiedziałam, że będzie dobrze, że mam świetną opiekę i sama jestem silna i dam radę. Kasia podpięła mnie do KTG. Maszyna rejestrowała jakieś skurcze, których ja kompletnie nie czułam. Po ok. 30 minutach dostałam kroplówkę i jeszcze trochę leżałam. Oksytocyna zaczęła działać, czułam skurcze, choć jeszcze bardzo delikatne. Jakoś koło 9:00 mogłam wstać z łóżka i spacerować po bloku. Razem ze mną na wywołanie wzięli też koleżankę z sali, więc miałam towarzystwo. Pozwolono nam zjeść lekkie śniadanie. Później zbadano postęp porodu. Startowałyśmy niemal tak samo. No to co, która pierwsza urodzi? ;)

Nie trwało długo kiedy zorientowałam się, że moje skurcze są dość regularne i częste. Wyciągnęłam komórkę, załączyłam stoper i aż się zdziwiłam. Miałam skurcze co 2 minuty po 30 sekund choć jeszcze nie były dotkliwe. Napisałam SMSa Iwonie - mojej douli, żeby się już zbierała. Chwilę potem skurcze stały się coraz bardziej bolesne. Umieścili mnie na sali porodowej i tam sobie chodziłam i przybierałam różne pozycje, które mi odpowiadały. Podobało mi się to, że byłam sama w przestronnej sali. Nikt mi nie przeszkadzał. Położna zaglądała co jakiś czas i pytała, czy wszystko w porządku i czy czegoś nie potrzebuję. Mogłam swobodnie korzystać z toalety i wszystkich sprzętów na sali. Najlepiej było mi na stojąco a w czasie skurczu się pochylałam i opierałam o fotel, albo o stojak na kroplówkę. Później na klęczkach oparta o piłkę.

Akcja postępowała bardzo szybko. Skurcze były coraz bardziej bolesne a przerwy między nimi krótkie. Pomyślałam sobie, jak to możliwe, że niektóre kobiety mają czas na relaks między skurczami, na rozmowę, na czytanie książki, na prysznic? Potem pomyślałam, że to ze mną jest coś nie tak. Czy to możliwe, że to tak szybko idzie i zaraz urodzę? Na lewatywę czy znieczulenie było za późno. Jak już miałam rozwarcie na 7 cm to mnie zemdliło. Spędziłam kilka chwil nad toaletą, ale nie wymiotowałam. Kasia zaproponowała, żebym weszła na pół godziny do wanny. Zdążyłam wejść tylko na kilka minut. Wtedy też dojechała doula. Na sam finisz właściwie ;) Ale dokładnie wtedy była mi najbardziej potrzebna. W wannie miałam kilka skurczy, które najlepiej mi było przetrzymać na klęczkach. Iwona polewała mnie wodą i masowała w krzyżu. Odeszły mi wody. Wyszłam z wanny i były dwa mega bolesne skurcze, że już tam płakałam i zastanawiałam się, po co mi to było.

Położyłam się na fotelu, położona mnie zbadała i powiedziała, że rozwarcie całkowite i jak poczuję parcie, to działać. Poparłam kilka razy modląc się, żeby to szybko poszło, bo mnie potwornie bolało. Kasia i Iwona bardzo mnie wspierały i pomagały. No i o 11:03 Jadwiga pojawiła się na świecie i od razu trafiła w moje ramiona. Dopiero wtedy na salę weszły lekarki - ginekolog i neonatolog. Witałam córkę, głaskałam ją i przytulałam. Później sama odcięłam pępowinę.

Popękałam, ale tylko trochę. Pozszywali mnie a potem przewieźli do tzw. bocianka, gdzie przez dwie godziny tuliłam się z Jadzinką i przystawiłam ją do piersi. Załapała od razu. Mąż przyjechał na chwilę, przywitał się z córką, porobił fotki i pojechał świętować. Potem mi Jadzię umyli, zważyli, zmierzyli, ubrali i o 14:00 pojechałyśmy na salę. Poród był ekspresowy. Dwie godziny i po sprawie. A koleżanka z sali męczyła się jeszcze kolejne trzy. Tak, to ja mogę rodzić. Choć w najbliższej przyszłości nie zamierzam.

Po doświadczeniach poprzedniego porodu, który daleko odbiegał od hasła "rodzić po ludzku", moim marzeniem było urodzić w domu. W spokojnej atmosferze, wśród najbliższych, w spokoju, w zgodzie z rytmem własnego ciała. Niestety to marzenie musi jeszcze poczekać na realizację. Ale już teraz mogę powiedzieć, że i szpitalny poród może być naprawdę piękny. Jeszcze raz dziękuję fantastycznej położnej Katarzynie Żak, prawdziwemu Aniołowi, która poprowadziła nas przez całą tę piękną drogę. Dziękuję Ci Kasiu za Twój spokój, za pozytywne słowo, którym mnie wspierałaś, za profesjonalizm w swoim fachu, za to, że po prostu byłaś z nami. Dziękuję też mojej douli Iwonie Pinocy, która zdążyła przyjechać właściwie na sam finisz, ale dała mi ogromne wsparcie właśnie w tym najtrudniejszym momencie. Dziękuję Ci Iwonko za Twój uśmiech, dobre słowo, za masaż, za wiarę w to, że dam radę. Sama byłam zaskoczona tak szybkim rozwojem akcji. To dzięki Wam Jadzia mogła przyjść na świat w fantastycznych warunkach, w spokoju, tak jak powinno być. Jestem szczęśliwa! Jeszcze raz dziękuję!

Po porodzie spędziłyśmy w szpitalu kolejne dwa dni. Aż wreszcie mogłyśmy wrócić do domu, do rodziny. Kiedy przyjechałam, od razu przywitałam się z Bogusią. A ona... nawet nic nie powiedziała, tylko wtuliła się we mnie mocno a z oczu pociekły łzy wzruszenia. Tak bardzo za sobą tęskniłyśmy! Dopiero chwilę później zainteresowała się nową siostrzyczką i chciała ją zobaczyć. Przyjęła ją bardzo pozytywnie. Teraz codziennie mówi, że ją kocha, przytula ją, głaszcze i całuje. Mówi o niej "moja Jadzia". Cieszę się :) 

11 komentarzy:

  1. Piękny poród! tak zazdroszczę! Wspaniale, że wszystko poszło tak sprawnie i udało się bezpiecznie sprowadzić córeczkę na świat. Jesteś silną i mądrą kobietą. pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały poród! Pięknie opisalas, spokój, radość i zadowolenie - oto co tu znalazłam:)
    Aniu, gonię Cię i kopiuję piękne podejście i emocje. Nocami myślę o Bubince - jak Wam to się tak "łatwo" udało zrezygnować z nocnego kp!?
    Ściskam Was dziewczyny:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie było dość łatwo z odstawieniem nocnego kp. Choć po narodzinach Jadzi nasze ustalenia dotyczące karmienia poszły na jakiś czas się bujać. Bubinka była na początku nieco zazdrosna i też domagała się karmienia w nocy i więcej razy w dzień. Strasznie mnie to dołowało i męczyło, ale wiedziałam, że to normalny etap i trzeba to przetrwać. Nie chciałam jej odmawiać, żeby nie poczuła się odrzucona. I też nie ukrywam, że bardzo mi pomogła przy nawale ;) Teraz znów powróciłyśmy do dawnych ustaleń i znów nie karmię jej w nocy, choć zdarza jej się obudzić i prosić "cycy" i robić fochy, kiedy odmawiam, ale tak jak wcześniej nie trwa to długo, przytula się i zasypia z powrotem.

      Usuń
    2. Mądra lekcja, zapamiętam:)

      Usuń
  3. Jaka jest roznica wieku miedzy dziewczynkami? Nie marzyłas o drugim Synku? :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnica między dziewczynkami jest 2 lata i 7 miesięcy. Marzyłam o trójce zdrowych dzieci. Płeć to sprawa drugoplanowa, choć po narodzinach Bubinki pomyślałam, że drugą chciałabym też córeczkę a trzeci może być synek. A teraz... w sumie nie wiem, czy się zdecyduję na trzecie dziecko a już na pewno nieprędko. I wszystko mi jedno jakiej będzie płci. Nie potrzebuję parki, przecież rozmnażać ich nie będę ;P A tak przynajmniej dla Jadzi mam sporo rzeczy po Bogusi i nie muszę kombinować.

      Usuń
  4. Gratuluję udanych córek i porodów:) bo przecież najistotniejszym rezultatem porodu jest zdrowe dziecko (wiem wiem poród w złej atmosferze i ogólnie przeżyty niefajnie nie jest niczym pożądanym, ale jak się tak głębiej zastanowić to i tak liczy się efekt końcowy:) Ja rodziłam przez cesarkę ponad 14 miesięcy temu (Twoja córeczka Jadzia jest w sumie rok młodsza od mojej) i cieszę się, że już mam za sobą te pierwsze miesiące....straaaasznie szybko zleciały:) chociaż nie powiem żeby psychicznie i fizycznie było łatwo....
    Trzymajcie się ciepło i w sumie mam podobne odczucia co do następnego (drugiego) dziecka - też nie wiem czy się w ogóle zdecyduję...tym bardziej, że kapkę czas mnie przegonił i bycie mamą kolejnego maluszka grubo po 30-stce chyba nie jest moim marzeniem:)
    Aha no i najważniejsze - czytam Twojego bloga w sumie chyba od stycznia (tego roku) od tak zwanej deski do deski i kwartalnik laktacyjny to prawie moja druga biblia :))) otworzyłyście mi oczy na wiele spraw dziewczyny (nie mówie - przed zajściem w ciążę raczej tematy karmienia piersią itp. nie były w spektrum moich zainteresowań, ale po porodzie byłam głodna jakiś mądrych i istotnych tekstów a te w necie niestety w deficycie na pierwszą linię wybijają się jakieś komercyjne portale typu p. zawadzka etc.) kurczę ale się rozpisałam...może dlatego że zabierałam się za komentarz już daaaawno temu i wszystkiego w jednej notce nie zmieszcze...kończąc jeszcze raz dzięki za pisanie (mądre i skłaniające do refleksji:)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. No gratuluję! Trochę spóźnione, ale naprawdę szczere gratulacje. Nie wiedziałam, że spodziewasz się drugiego dziecka! Super, że miałaś spokojny, szybki poród. I ja się zastanawiam jak to będzie za drugim razem. Za pierwszym było pięknie. Dobrze, że opisałaś to co przeżyłaś, piękne świadectwo, że nie tylko krew i łzy, ale i takie porody się zdarzają, wcale nie rzadko. Pozdrawiam i życzę wiele szczęścia!

    OdpowiedzUsuń
  6. pięknie,ach pięknie,aż się wzruszyłam....
    wielkie gratulacje !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu wybrałaś poród z doulą?:)

    OdpowiedzUsuń