Rodzice rozszerzający dietę dziecka metodą BLW często martwią się, czy ich dziecko je wystarczająco dużo. Porównują swoje dziecko, które w wieku 9 miesięcy jest niemal wyłącznie na piersi a stałe pokarmy tylko skubie, z dziećmi znajomych, które wsuwają już cały słoiczek na raz a mleko dostają jedynie dwa razy na dzień. Czy takie obawy są uzasadnione?
BLW różni się od standardowego wprowadzania stałych pokarmów do diety dziecka. Wynikają więc z tego pewne rozbieżności co do apetytu dzieci w późniejszych miesiącach.
1. Karmienie łyżeczką zwykle zaczyna się wcześniej, między 4. a 6. miesiącem życia. Niektórzy rodzice spieszą się z tym wybitnie i już 2,5-miesięcznym brzdącom podają pierwsze łyżeczki marchewki. Dziecko wcześniej zaczyna poznawać nowe dania i się nimi najadać, więc w późniejszych miesiącach zjada całą porcję i nie domaga się mleka. Dzieci BLW mają dietę rozszerzaną od ok. 6-7. miesiąca. Najpierw bawią się jedzeniem i go badają na wszelkie sposoby. Same muszą dojść do tego, że to co przed nimi leży jest jadalne i można sobie tym zapełnić brzuszek. To wymaga czasu i dopiero w wieku 9-12 miesięcy zaczynają zjadać wyraźnie więcej.
2. Rodzice szybko chcą zastępować mleczne posiłki zupkami i deserkami. Zależy im więc na tym, żeby dziecko zjadło jak najwięcej przecieru. W BLW zakłada się, że mleko jest podstawą pożywienia w całym pierwszym roku życia dziecka a inne pokarmy są uzupełniające (nie zastępujące). Pierwsze pół roku BLW to właściwie poznawanie jedzenia wszystkimi zmysłami. Dziecko nie bawi się przy jedzeniu. To jedzenie odbywa się niejako przy okazji zabawy. Absolutnie nie chodzi tu o to, żeby dziecko się najadło. Najada się mlekiem.
3. Kiedy rodzice karmią dziecko, chcą to zrobić jak najszybciej. Wiadomo, karmienie zabiera trochę czasu a tu jest wiele innych rzeczy do zrobienia. No i samemu też trzeba coś kiedyś zjeść. W BLW dziecko karmi się samo. Wiadomo, że odbywa się to wolniej i dłużej. Maluch musi przecież dojść do wprawy. Podnoszenie jedzenia z talerza, kierowanie go do ust i żucie to całkiem skomplikowane operacje dla niemowlaka. Czynności te wymagają skupienia, uwagi, koordynacji, sprawności manualnych i oralnych. To trwa, ale dzięki temu dziecko trenuje nie tylko otwieranie buzi i połykanie papki, ale wiele innych sprawności. A rodzice nie marnują czasu na karmienie malucha tylko w tym czasie jedzą swój ciepły obiad.
4. Karmione dzieci często bywają namawiane na jeszcze jedną łyżeczkę. Rodzice stosują przeróżne sztuczki typu lecący samolocik, albo karmienie przed telewizorem. Przez to może i faktycznie dziecko zje więcej, ale nie zrobi tego świadomie. Nie nauczy się właściwie rozpoznawać oznak głodu i sytości, co może się przyczynić w późniejszych latach do problemów z odżywianiem. W BLW maluch je tyle, ile chce i potrzebuje. Kończy posiłek, kiedy czuje się najedzony lub niezainteresowany danym daniem. Taka swoboda wyboru sprawia, że jedzenie staje się przyjemnością i służy zaspokajaniu głodu a nie opróżnianiu talerza za wszelką cenę.
5. Posiłki w słoiczkach i domowe przeciery są zwykle bardzo rozwodnione, więc wydaje się, że dziecko zjada dużo. W rzeczywistości jeśli maluch zje trochę tego co ma na stole i zapije wodą okazuje się, że porcja jest porównywalna z tym jakby zjadł słoiczek.
Baby-led weaning wymaga zaufania dziecku. To jest trudne, bo rodzice chcą się sprawdzić w swojej roli. Chcą by ich dziecko było właściwie odżywione i nie chorowało. Lobby koncernów słoiczkowych próbuje wmówić młodym matkom, że nie są one w stanie samodzielnie prawidłowo wykarmić swoich dzieci. I że tylko podając dania w słoiczkach można mieć pewność, że dieta dziecka jest właściwie skomponowana, różnorodna, w odpowiednich proporcjach i ilości. Drogie mamy, bądźcie bardziej pewne siebie i zaufajcie swoim dzieciom! To dziecko najlepiej wie, kiedy jest już najedzone a nie producent słoika, który Twojego malucha na oczy nie widział, ale wmawia Ci, że powinien zjeść 190 g a nie tylko 100 g albo po prostu różyczkę brokuła, kawałek mięsa i dwa gryzy ziemniaka popite kilkoma łykami wody. I to dziecko najlepiej wie, że w wieku 11 miesięcy potrzebuje jeszcze 6 porcji mleka na dzień a nie tylko dwie jak twierdzi ekspert żywienia dzieci zatrudniony w firmie słoiczkowej.
Jeśli jesteś na początku przygody z BLW i martwisz się, że Twoje dziecko nic nie je, to chcę Ci powiedzieć, że ono je wystarczająco. Jeśli prawidłowo się rozwija, rośnie i przybiera na wadze, jest radosne i pełne energii to naprawdę nie ma powodów do obaw. A z każdym kolejnym miesiącem będzie jadło więcej, będzie na samą myśl o jedzeniu wołało "mniam mniaaaaaam!" i jeszcze Cię zaskoczy ilością zjedzonego dania a oczy wyjdą Ci z orbit jak poprosi o dokładkę. Gwarantuję!
Jeśli dziecko nie jest już niemowlakiem. Ma rok, półtora, dwa i zdarzają mu się okresy, kiedy mniej je, czasem częściej chce mleko. To też jest normalne! Dzieci rozwijają się skokowo i być może w tym czasie nie potrzebuje aż tak dużo kalorii. Może to też być spowodowane ząbkowaniem albo zdarzać się na początku choroby. Zwykle trwa dzień, kilka dni, czasem tygodni. Nie ma powodów do obaw! Czasem też dziecko, które dotąd wsuwało wszystko nagle odmawia większości potraw za to inne jadłoby cały czas. Związane jest to też z odkrywaniem siebie i wyrażaniem autonomii. Dziecko nie polega ślepo za mamą tylko samo wie, co lubi bardziej a co mu nie smakuje i nie boi się tego wyrażać. Bubinka właśnie jest na etapie pochłaniania owoców (szczególnie bananów i winogron) oraz chrupków kukurydzianych. Czasem domaga się jajka (albo kilku jajek) bądź innej potrawy a resztę ledwo skubnie albo w ogóle na nią nie spojrzy. To jest tymczasowe i to jest normalne. Tylko spokój nas może uratować. Dziecko nie może odczuć, że tak bardzo przejmujemy się ilością jedzenia, które ono zjada. To będzie dla niego znak, że jedzenie to karta przetargowa do spełniania oczekiwań rodziców wbrew sobie. A tak być nie może. Mamy jeść po to by żyć a nie żyć po to by jeść.