czwartek, 26 czerwca 2014

Pieluszkowy stosik noworodka

Obiecałam się pochwalić wyprawką pieluszkową Jadzi. Wszystko już wyprane i poukładane czeka na małą pupkę ;)


W skład stosika wchodzą pieluszki noworodkowe kupione jako nowe i używane. Wszystkie one size odziedziczone po Bogusi. Bubinka miała tego więcej, ale zostawiłam tylko te najlepsze, resztę już sprzedałam. Pieluchy tetrowe i flanelowe są nie tyle po Bubince, co nawet po mnie i mężu ;) A więc po kolei:

2 otulacze PUL S Pupeko (nowe)
1 otulacz PUL S Milovia (używany)
1 otulacz PUL S Kokosi (używany)
1 otulacz PUL S/XS Ecodidi (nowy)

2 otulacze wełniane S/XS Ecodidi (używane)
2 wpinane kieszonki S/XS Ecodidi (używane)

2 kieszonki PUL S/XS Ecodidi (nowe)

2 formowanki z kieszonką S/XS Ecodidi (używane)
2 formowanki z kieszonką S Baby Jungle (nowe)
1 formowanka bambusowa S ZufiZo (używana)
2 formowanki bambusowe S Kokosi (1 używana i 1 nowa)
5 formowanek welurowych S Kokosi (1 używana i 4 nowe)
5 formowanek bawełnianych S Kokosi (nowe)
3 formowanki bawełniane Newborn Ecopi (używane)

3 prefoldy bambusowe S Pupeko (po Bubince)

3 wkłady składane bambusowe Ecodidi (używane)
8 wkładów bambusowych S Ecodidi (używane)
1 wkład z mikrofibry S Ecodidi (nowy)

2 wkłady do otulaczy S Milovia (używane)
2 małe wkłady bambus/mikropolar Pupus (używane)
2 wkłady S Baby Jungle (nowe)

 
3 klamerki Snappi (po Bubince)

3 otulacze PUL one size Pupeko (po Bubince)
1 otulacz PUL one size na rzep Kokosi (po Bubince)

1 otulacz wełniany one size Ecodidi (po Bubince)

2 kieszonki tradycyjne one size na napy Little Penguin (po Bubince)
1 kieszonka tradycyjna one size na rzepy Little Penguin (po Bubince)
7 kieszonek z lamówką one size Little Penguin (po Bubince)
1 kieszonka one size na rzepy Mikulo (po Bubince)
1 formowanka z kieszonką one size Ecodidi (po Bubince)

 
10 wkładów z mikrofibry one size Little Penguin (po Bubince)
4 małe wkłady z mikrofibry Little Penguin (po Bubince)
23 pieluchy tetrowe (wiekowe)
9 pieluch flanelowych (wiekowe)

3 ręczniczki Ikea Nätcken (po Bubince)

2 myjki welurowe Mikulo (po Bubince)
1 myjka welur/dzianina Ecodidi (po Bubince)
4 myjki bambusowe Kokosi (2 po Bubince i 2 nowe)
1 myjka welurowa Baby Jungle (nowa)
1 myjka welurowa Pupeko (nowa)
1 mata do przewijania Hip Hip Baby
1 siatka do prania pieluch Nature Babies
1 worek PUL na brudne pieluchy Little Penguin

Sporo tego, wiem, ale jak już wpadłam w szał zakupów, to ciężko było się oprzeć tym kolorowym i mięciutkim maleństwom ;) Jeszcze ma do mnie dotrzeć 10 myjek welurowych Mikulo i to już będzie wszystko.

Prócz wielorazówek zaopatrzyłam się w paczkę pieluch jednorazowych Dada 1, żeby mieć do szpitala. A przy okazji pobytu w Niemczech zrobiliśmy zapas naszych ulubionych chusteczek nawilżanych Hipp Ultra Sensitiv. Mamy tego cztery czteropaki ;)

piątek, 13 czerwca 2014

Odpieluchowanie

Przedwczoraj Bubinka skończyła 29 miesięcy i można powiedzieć, że się odpieluchowała! Tzn. jeszcze do spania i na dłuższe wyjścia zakładam jej pieluchę, ale coraz częściej ściągam potem suchą, więc wygląda na to, że i na te okoliczności nie będzie ona potrzebna.

Już rok temu, kiedy pisałam o pieluszkach, anonimowi komentatorzy próbowali wmówić mi, że 16-miesięczne dziecko, to już powinno być wysadzane na nocnik. Ja jednak upierałam się przy twierdzeniu, że to za wcześnie. Że raczej w okolicach drugich urodzin, a nawet jeśli później, to tragedii nie będzie. Dziecko, tak jak do osiągnięcia innych umiejętności, tak i do tego musi po prostu dojrzeć. W swoim tempie. Na ten czas jeszcze Bogusia wykazywała ogromną niechęć do nocnika, powiedziałabym nawet, że panikę. Nie sygnalizowała potrzeby wypróżniania, w ogóle tak, jakby nie wiedziała o co chodzi. Co więc będę na siłę dziecko na nocniku przetrzymywać?

Jednak kiedy minęły drugie urodziny córki doświadczyłam ogromnej presji otoczenia. W przeciągu kilku kolejnych dni usłyszałam kilkakrotnie pytanie, czy Bogusia jeszcze nosi pieluchy. I z każdym takim pytaniem i z każdą "dobrą radą" czułam się jak zła matka, co to zaniedbuje dziecko, bo ono już przecież powinno a jeszcze nie ogarnia. I choć wiedziałam, że nie mam się czym przejmować, to jednak to mnie dotykało, że ktoś podważa moje matczyne kompetencje.

Po jakimś czasie temat nocnika ucichł, ale mnie powoli zaczynało już to męczyć. Zaobserwowałam jednak, że Bubinka robi postępy. Zaczęła zwracać uwagę na to, że robi lub właśnie zrobiła siku w pieluchę. Kiedy zrobiła kupę, od razu wołała, żeby przebrać. Interesowała się, jak inni załatwiają te sprawy. Wiedziała, że mama, tata, babcie, dziadkowie, ciocie itd. załatwiają się do toalety. Dorotka też do toalety albo do nocnika. A Buba? "A Buba nie ce!" Wciąż panicznie reagowała na propozycję nocnika, ale widać było, że oswajała się z tą myślą.

Wreszcie trzy tygodnie temu nadeszły ciepłe dni, zaproponowałam Bogusi, żeby zamiast pieluchy założyć majtki. Zgodziła się od razu. Wytłumaczyłam jej, że teraz musi wołać, jak będzie jej się chciało siusiu. W przeciwnym razie wszystko będzie mokre, i majtki i spodenki i podłoga. Zgodziła się. Pierwsze dwa dni było ciężko. Kałuże co chwila i niechęć do nocnika, którą udało się pokonać przez oglądanie bajek z telefonu podczas posiedzeń. Kolejne dwa dni już bez kałuż, tylko bieliznę często musiałyśmy zmieniać, bo mała po zrobieniu kilku kropek w majtki orientowała się o co chodzi i wołała na siku. A raczej wołała: "Mamo, ja nie chcę siku. Tylko przebrać." Jednak zabierałam ją do ubikacji i robiła resztę. Piątego dnia już fajnie wołała zanim zmoczyła majtki i bajki na nocniku też były już niepotrzebne. Od tamtej pory nie było wpadek. Ba, po tygodniu już niemal pełna samoobsługa. Mała nawet nie woła na siku, tylko sama idzie do łazienki, zdejmuje majtki, załatwia się, podciera się, ubiera majtki, wylewa zawartość nocnika do toalety, myje i wyciera ręce. Przy kupce potrzebuje kogoś do wytarcia pupy, no i do spłuczki jeszcze sama nie sięgnie.

Trochę czasu zajęło jej przekonanie się do korzystania z publicznej toalety albo robienia pod krzaczek. Teraz i z tym już nie ma problemu. Mogę więc uspokoić dziadków, ciocie "dobra rada" i zatroskanych anonimów, że Bogusia opanowała tę trudną sztukę wprawdzie później niż oczekiwano, ale za to w mig zatrybiła o co chodzi. Mam więc teraz nieco odpoczynku od prania pieluch, ale już niebawem znów się zacznie ;) W kolejnej notce pochwalę się noworodkowym stosikiem pieluszkowym dla naszego maleństwa.

czwartek, 5 czerwca 2014

Ciąża 1 vs. ciąża 2 - porównanie II trymestru

Drugi trymestr minął jak z bicza strzelił. Trzeci też już pędzi jak szalony. Pora więc na kolejne podsumowanie mojego samopoczucia i dolegliwości z dwóch ciąż.

Drugi trymestr pierwszej ciąży zaczął się od codziennych bólów głowy. Po chronicznym zmęczeniu, licznych wizytach w toalecie i potwornych mdłościach nadszedł czas na coś jeszcze gorszego. Ból głowy nawiedzał mnie niemal codziennie przez cały czwarty i część piątego miesiąca. To ja już wolałam te mdłości... Nie inaczej było i tym razem. Głowa bolała prawie dzień w dzień przez miesiąc. Na szczęście w piątym miesiącu minęło i ból głowy pojawiał się sporadycznie. Za to przyszedł ból żeber trwający kilka dni. W ciąży z Bogusią ból pleców i żeber pojawił się pod koniec drugiego trymestru i bardzo mi doskwierał do końca ciąży.

Wspomniałam w poprzednim porównującym wpisie, że w pierwszej ciąży szybko powiększyły mi się piersi. Stało się to dla mnie bardzo nieprzyjemne w drugim trymestrze. Piersi były duże, pełne, ciężkie a skóra na nic mocno napięta, że aż sinoczerwona, zaogniona i swędząca. To chyba cud, że nie pojawiły się na niej rozstępy. Staniki wymieniałam na nowe dwa razy, bo tak szybko powiększał się mój biust. Wreszcie przez ból żeber musiałam zrezygnować z biustonoszy z fiszbinami i przejść na sportowe modele, bo najzwyczajniej te druty mnie uwierały. Tym razem biust powiększył mi się tylko o dwa rozmiary i to dopiero w drugim trymestrze. Skóra nie swędzi, nie jest mocno napięta. Zaopatrzyłam się już w nowe biustonosze, na razie moje ulubione usztywniane na fiszbinach. Mam nadzieję, że mi posłużą dłużej.

W ciąży z Bogusią pierwsze nieśmiałe ruchy poczułam w 16. tygodniu. Tym razem one pojawiły się już w pierwszym trymestrze, o czym już wspomniałam w poprzednim wpisie. Teraz maleństwo już porządnie kopie, wierci się, rozciąga. Póki co ruchy te są bardzo wyraźne, ale jeszcze nie bolesne. 

Nocne ataki głodu nawiedzające mnie pod koniec pierwszego trymestru trwały i do połowy drugiego. Później ustąpiły, ale za to pojawiła się zgaga. Zgaga nawiedza mnie wieczorami, gdy się położę. Gdy leżę, szczególnie na plecach, mam też trudności w oddychaniu. Czuję, że mnie zaciska i muszę zmienić pozycję. Po posiłkach mam też uczucie wzdęcia. Mam wtedy wrażenie, że zaraz brzuch mi pęknie jak balon. To akurat podobnie jak w pierwszej ciąży. Wokół pępka pojawiły się drobne błyszczące pręgi, chyba rozstępy. Zauważyłam je już pod koniec poprzedniej ciąży, teraz są jakby wyraźniejsze i jest ich więcej. Staram się codziennie smarować brzuch, bo bez nawilżania skóra tak swędzi, że zwariować można.

Z podobnych dolegliwości w drugim trymestrze obu ciąż doskwierał mi trądzik, krwotoki z nosa, osłabienie i zawroty głowy. Słabo mi się robi, gdy muszę dłużej stać, szczególnie w dusznych pomieszczeniach. Zwykle w kościele mam problem, żeby wystać i czasem muszę usiąść albo nawet wyjść, żeby nie zemdleć. Doszły też skurcze łydek, choć teraz są słabsze niż w poprzedniej ciąży.

Generalnie czuję się bardzo dobrze. Powiedziałabym, że nawet lepiej niż poprzednim razem. Pewne dolegliwości są, ale tym razem o mniejszym natężeniu. Mam więcej energii i siły. Nie męczę się tak. Mogę zajmować się wszystkimi obowiązkami, mogę nosić Bogusię w chuście, być aktywną fizycznie. I libido też dopisuje. Cieszę się, że tak dobrze to przechodzę. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym funkcjonować zmuszona do leżenia. Oby ciąża nadal przebiegała tak dobrze.

Ciąża rozwija się prawidłowo. Wszystkie badania idealne. Na połówkowym USG maleństwo miało wszystkie parametry dobre, ważyło ok. 580 g i okazało się być prawdopodobnie (choć nie do końca pewnie) dziewczynką. Zatem robocze imię Albert zostało zmienione na robocze imię Jadzia. Czekam teraz jeszcze dwa tygodnie na kolejne USG i jestem ciekawa, czy ta informacja się potwierdzi, czy będziemy mieć drugą córeczkę, czy może jednak będą jaj i będzie Albert. Ja wpadłam w wir przygotowań, sprzątam chatę, segreguję ciuszki, kompletuję pieluszkowy stosik i coraz częściej myślę o naszym życiu z dwójką. Lubię robić sobie poobiednią sjestę, położyć się na wersalce i patrzeć na falujący brzuch. Bogusia też często podchodzi do mnie, głaszcze brzuch, przytula go i mówi, że kocha Jadzię :) Wspaniała starsza siostra!

środa, 4 czerwca 2014

Gdzie byłam, kiedy mnie nie było...

Witajcie po długiej przerwie! Jednak powrót do normalnego trybu po urlopie trwa co najmniej tyle co sam urlop. Więc choć wróciliśmy z Niemiec niespełna miesiąc temu, to wciąż nadrabiam zaległości. A było i wciąż jest co robić.

Kończymy składać drugi numer Kwartalnika Laktacyjnego, więc ostatnio zajmowałam się pisaniem, przeprowadzaniem wywiadów i uaktualnianiem bazy adresów.

Do tego spotkania Klubu Mam wymagały ode mnie zaangażowania. A i teraz, jak już miałam wszystko do końca miesiąca zaplanowane, to wyszły pewne komplikacje i zmiany, które jeszcze muszę uwzględnić. Mamy też szansę postarać się znów o dofinansowanie naszych spotkań w klubie. Muszę tylko zaplanować tematy na pół roku do przodu, napisać i złożyć wniosek. Czas mam do 20. czerwca, więc to tuż tuż. Z drugiej strony zastanawiam się, co będzie ze spotkaniami po wakacjach. Ja będę świeżo po porodzie i nie wiem, jak szybko się ogarnę po tym wydarzeniu i będę mogła znów zająć się organizacją spotkań a jednak jeśli byśmy dostały te dofinansowanie, to jest pewne zobowiązanie, żeby te spotkania się odbywały regularnie. Mętlik w głowie mam...

Oczywiście oprócz klubu i kwartalnika mam jeszcze normalne życie, obowiązki domowe, Bubinkę i rosnący brzuszek, którym też trzeba się zająć i regularnie odwiedzać ginekologa i robić badania (glukozowe "przyjemności" już za mną). Muszę się jeszcze umówić na kontrolę do okulisty i dentysty. Tuż przed naszym wyjazdem na urlop miałam USG połówkowe. Dzidzia rośnie zdrowo i prawdopodobnie jest dziewczynką. Za dwa tygodnie mam kolejne USG i jestem ciekawa, czy informacje o płci się potwierdzą czy nie. Również za dwa tygodnie zaczynam szkołę rodzenia z moją doulą. Wspominałam już, że będę rodzić z doulą? ;)

Jako, że jutro zaczynam 30. tydzień ciąży, odczuwam syndrom wicia gniazda. Segreguję ciuszki, kompletuję wyprawkę pieluszkową i znów wpadłam w szał pieluszkowych zakupów. Mam już tego raczej dość a nawet za dużo a wciąż przekopuję Chustoforum i Allegro i wszystkie strony polskich producentów w poszukiwaniu malusich pieluszkowych skarbów. Uzależnienie normalnie! Bubinka mi się już prawie odpieluchowała, więc moje pieluszkowe zainteresowania przerzucam na modele w rozmiarze newborn ;)

Między tymi wszystkimi zajęciami udało mi się wziąć udział w warsztatach na temat motywacji, w spotkaniu Mother Power pod Krakowem i w Katowickim wydaniu Mlekoteki. Dzieje się, dzieje!