czwartek, 23 października 2014

Baby blues... To minie!

Poród był cudowny. Jednak mimo to baby blues mnie nie ominął. Po powrocie ze szpitala musiałam ogarnąć życie z dwójką dzieci. Noworodek jest nieprzewidywalny. Nigdy nie wiesz, kiedy będzie chciał jeść i jak długo zabawi przy piersi. Czy od razu zaśnie, czy trzeba się będzie nagimnastykować, żeby uśpić? Czy da się odłożyć czy nie? Jak długo będzie spał? Czy hałas go zbudzi? Jak z tym wszystkim nie zwariować i jeszcze znaleźć czas dla siebie i dla starszej pociechy? A i obowiązki domowe same się nie zrobią.

Teoretycznie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Jednak rzeczywistość mnie dobiła. To, co było przecież tak normalne, psychicznie stało się nie do zniesienia. Pierwsze kilka dni spędziłam w koszuli nocnej. Czułam się zmęczona, wciąż dostrajałam się z moją Jadzią. Nie robiłam praktycznie nic prócz zajmowania się noworodkiem. Mąż chodził do pracy, ale miałam pomoc ze strony teściowej. Spędziła u nas tydzień a i później przyjeżdżała w razie potrzeby, żeby ugotować obiad, pozmywać, zająć się Bogusią. Bardzo sobie cenię tę pomoc, bo sama nie byłabym w stanie wszystkiego ogarnąć.

Bubinka bardzo pozytywnie przyjęła siostrę, ale jednak początkowo też miała problem z dostosowaniem się do nowych reguł. Zachowywała się głośno, kiedy usypiałam małą. Widząc Jadzię przy piersi, też domagała się karmienia częściej niż to było ustalone. Mówiła, że też nie ma zębów i jest małym dzidziusiem. Nie chciała bardzo nic innego jeść. Miałam nadzieję, że powoli będzie się odstawiać a tu znów regres. Kilka karmień w dzień, i co najmniej jedno nocne. Nie chciałam, żeby poczuła się odrzucona, więc się na to godziłam. Dwa dni z rzędu zsikała się do łóżka w czasie popołudniowej drzemki. Dotychczas zakładałam jej pieluchę już tylko na noc. Teraz znów zakładam asekuracyjnie również do drzemki. Do tego udawała, że sepleni. Mówiła tak po dziecinnemu. Jak wcześniej to było sporadyczne, tak później już prawie wcale normalnie nie mówiła, tylko tak sepleniąc. Mam świadomość, że to wszystko normalne w tej sytuacji. Wiem, że to mija, ale mimo to mnie to jakoś nerwowo dobijało.

Do tego miałam problem sama ze sobą. Ja, ta aktywna mama, która miała już ustalony swój plan dnia i tygodnia, która spełniała się działając na kilku polach, teraz musiałam wszelkie harmonogramy odłożyć na bok i poddać się chaosowi. Nie miałam czasu, żeby umyć włosy, posprzątać mieszkanie czy zrobić pranie, nie mówiąc już o pisaniu bloga, artykułów do Kwartalnika, czy planowaniu spotkań w Klubie Mam. Urlop macierzyński od tych zajęć musiałam wziąć czy tego chciałam czy nie. Potrzeby noworodka trzeba postawić na pierwszym miejscu. Odwykłam od tego i zastanawiałam się, po co mi to było? Po co zdecydowałam się na drugie dziecko? Jestem już za stara, ułożona, zbyt nerwowa i niecierpliwa. Nie radzę sobie. Nie radzę sobie z noworodkiem. A tym bardziej nie radzę sobie z noworodkiem przy 2,5-latce. I z nią sobie nie radzę. I właściwie z niczym. Wyć mi się chce. Nie, więcej dzieci nie chcę, bo chyba oszaleję do reszty. Niech ten baby blues mija!! Chaos totalny! Takie myśli miałam. Strasznie mnie to męczyło psychicznie i płakałam z bezsilności nie raz. Wciąż powtarzając sobie jak mantrę, że to minie. To minie! To minie! Te słowa pomogły mi nie zwariować.

Nie umiałam się ogarnąć przez te kilka tygodni. Albo siedziałam i narzekam, że nuda, bo tylko karmienie i karmienie z małymi przerwami, albo znów młyn, bo obie w jednym czasie musiały się rozwrzeszczeć. Bywałam niemiła i czasem podnosiłam głos. Klęłam jak szewc, aż się sama sobie dziwiłam, że takie wiązanki mi przez gardło przeszły. A później wstydziłam się swojego zachowania. Ciężko mi było fizycznie, szczególnie jak nie miałam nikogo do pomocy. Po 11 dniach odważyłam się wreszcie zamotać Jadźkę do chusty. Bogu dzięki za wynalazcę tej szmatki, bo dzięki temu mogłam coś jednak w domu zrobić. Psychicznie też miałam doły. Patrzę na Bubinkę i wspominam czasy, kiedy byłyśmy we dwie razem, miałyśmy sporo czasu dla siebie a teraz głównie Jadzią się muszę zajmować i Buba trochę spadła na dalszy plan. Trochę mi jej żal. Zaś patrzę na Jadzię i jest taka śliczna i kocham ją bardzo, choć jeszcze nie mam z nią takiej więzi. Wiedziałam, że to wszystko minie i będzie dobrze, ale na tamtą chwilę było mi ciężko.

Cały ten baby blues trwał około miesiąca. Teraz już jest lepiej, choć jeszcze wszystkiego nie ogarniam. Wyjście z dwójką dzieci to cała wyprawa. Codzienne spacery to jak na razie cel nieosiągalny. Choć już wpadam w jakiś rytm dnia. Jadzia zasypia przy piersi lub w chuście, później daje się odłożyć i śpi nawet po 3-4 godziny w dzień, dzięki czemu mogę sobie porobić w domu i pobawić się z Bogusią. W nocy też się wysypiamy, bo moje złote dziecko, Jadwiga potrafi przespać nawet i 6-7 godzin. Najlepiej jej się śpi na brzuchu. Kiedy to odkryłam, życie stało się prostsze. Pod tym względem totalnie różni się od swojej kompletnie nieodkładalnej siostry. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień jest już coraz lepiej. Dziś mogę powiedzieć, że choć zdarzają mi się gorsze momenty, to jednak ten poporodowy dół już za mną. Wreszcie zaczynam się cieszyć podwójnym macierzyństwem :)

4 komentarze:

  1. Super, że już wyszliście na prostą :-) Wiem co opisujesz. Pamiętam doła gdy urodził się młodszy i nagle wyjście na spacer przestało być takie proste jak z samym 3.5-latkiem. Nerwy, że mały obudzi się gdy akurat brat będzie gdzieś pędził na rowerze i będę musiała gdzieś usiąść, nakarmić, a starszy zwieje. Starszy przeszedł fazę zachcianek na coś do jedzenia lub do picia akurat wtedy gdy karmiłam, zazwyczaj wtedy potrzebował mojej uwagi, przychodził do sypialni gdy usypiałam i zasypywał mnie milionem opowieści budząc braciszka. Nie jest to łatwy okres, ale na szczęście przemija.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, mi się wszystko przypomniało. Jak sobie pomyślę, że teraz sobie lepiej radzę z dwójką niż z jedną to jak wspominam te początki to się śmieję, bo pamiętam co czułam. Będzie coraz lepiej Ania :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dacie radę, głowa do góry! Zapraszam na mój blog - może moje teksty (o dwójce naszych synów) trochę Wam coś podpowiedzą? Trzymaj się ciepło, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie lepiej,no pewnie :)
    Początki zawsze trudne...
    Noworodek śpi w dzień 3,4 h?w nocy 6-7h? woow...dla mnie to brzmi jak legenda :)
    takie trzecie to bym mogła mieć,haha żartowałam-już dość ;)

    OdpowiedzUsuń