wtorek, 26 listopada 2013

To jest miłość!

Dzisiaj wyjątkowy post, do którego zainspirował mnie ten film: 


Zobaczyłam go 2 dni temu i poryczałam się...

Ten mały chłopczyk cierpiał na anacefalię, śmiertelną wadę mózgu. Jego rodzice odmówili aborcji. Zdecydowali, że pozwolą mu żyć i umrzeć śmiercią naturalną.

Jestem pełna podziwu dla tych rodziców. Mimo tego, co przeżywali, potrafili się cieszyć i ciążą i tymi kilkoma godzinami z synkiem. To jest miłość!

Ten obraz nie wychodzi mi z głowy od dwóch dni. Cały czas myślę o małym Graysonie i jego rodzicach. Patrzę ma moją Bubinkę i dziękuję Bogu, że jest zdrowa, świetnie się rozwija i jest takim radosnym dzieckiem.

czwartek, 21 listopada 2013

Spotkanie z doradczynią laktacyjną

W poniedziałek w Klubie Mam w Czerwionce było spotkanie z doradczynią laktacyjną Katarzyną Osadnik. W spotkaniu wzięło udział sporo mam ze swoimi maluszkami i mamy w ciąży. Taka frekwencja bardzo mnie cieszy, bo temat ważny.

Pani Kasia dostarczyła nam dużej porcji wiedzy dotyczącej laktacji i wielu ciekawostek z nią związanych. Pokazała, jak prawidłowo przystawić dziecko do piersi, jak radzić sobie w różnych sytuacjach kryzysowych i po czym poznać, że dziecko się najada. Większość informacji nie była dla mnie nowa. Uważam, że mam sporą wiedzę na temat karmienia naturalnego popartą też ponad 22-miesięcznym doświadczeniem w karmieniu, ale zawsze chętnie dowiaduję się czegoś nowego. Cieszę się więc, że i na tym spotkaniu mogłam poszerzyć swoją wiedzę. Wreszcie dowiedziałam się, jak prawidłowo zakładać kapturki, kiedy już są potrzebne. Pamiętam, że w pierwszych dniach i tygodniach po porodzie bardzo popękały mi brodawki i karmienie było dość bolesne. Próbowałam karmić Bubinkę przez kapturki, ale nie wychodziło nam to. Młoda wyraźnie ich nie akceptowała. Wtedy myślałam, że źle dobrałam ich rozmiar. Teraz wiem, że po prostu źle je zakładałam. Dowiedziałam się też, że są różne rozmiary laktatorów i żeby odciąganie było jak najbardziej efektywne a przy tym bezbolesne, powinno się odpowiednio do swoich piersi dobrać rozmiar lejka laktatora. 

Na poniedziałkowym spotkaniu rozprawiłyśmy się też z popularnymi mitami związanymi z karmieniem piersią i wzmocniłyśmy w sobie pewność, że jesteśmy w stanie wykarmić nasze dzieci. Doradczyni odpowiadała też na pytania uczestniczek i udzielała porad. Uważam spotkanie za bardzo udane i myślę, że każda z mam wyszła z niego bogatsza w wiedzę.

sobota, 16 listopada 2013

Zdecydowane cięcie

Jeśli podziwialiście długość włosów Bubinki to mam złą wiadomość. Matka dorwała nożyczki!

To nie całkiem świeża nowina, bo to zadziało się już ponad tydzień temu, ale ja oczywiście spóźniona jestem z ogłoszeniem takich wieści na blogu. Kiedy ja się w końcu ogarnę? Mniejsza z tym. Stało się.

Lubię długie włosy u dziewczynek i podobała mi się Bogusia w kucykach, ale ona sama po okresie zafascynowania kitkami zupełnie zmieniła o nich zdanie i gumki nie wytrzymywały na włosach dłużej niż kilka minut. Wolała nosić rozpuszczone, ale jednocześnie denerwowała się, kiedy pasma zachodziły jej na twarz i zasłaniały oczy. Ja też już nie mogłam na to patrzeć, bo jak się tak rozczochrała, to wyglądała dość niechlujnie. Dość tego!

Zaproponowałam obcięcie włosów, na co Buba zareagowała entuzjastycznie. Powiedziałam jej, że jak obetnę, to już nie będzie można zrobić kucyków. Zawahała się chwilkę, pomyślała i zdecydowana odpowiedziała: "Kucyki nie. Obciąć." No to obcięłam.

Przyznam się, że robiłam to pierwszy raz a umiejętności fryzjerskich nie mam wcale, ale muszę przyznać, że efekt moich eksperymentów wyszedł całkiem nieźle. Oto nowa fryzura Bubinki:


Jestem zadowolona. Bogusia chyba też, bo ani na chwilę nie żal jej było długich włosków. W końcu nic jej nie przeszkadza. Jest wygodnie.

Ja oczywiście z sentymentu spakowałam obcięte kosmyki do koperty i zostawiłam na pamiątkę ;)

poniedziałek, 4 listopada 2013

W Klubie Malucha fajnie jest!

Już prawie miesiąc minął, od kiedy Bubinka chodzi do Klubu Malucha. Cieszy mnie, że ona chce tam chodzić. Chętnie rano wybiera się do dzieci. Kiedy już jesteśmy na miejscu, macha mi papa już w szatni, choć zawsze odprowadzam ją jeszcze do sali. Tam sama muszę upominać się o buziaka na do widzenia, bo ona już pochłonięta jest zabawą. Je z apetytem, sama zasypia na drzemkę, długo śpi i budzi się z uśmiechem. A kiedy po nią przychodzę, wita mnie radosnym "czeeeść!" i pokazuje, jakie prace plastyczne wykonała danego dnia. A potem muszę ją długo przekonywać do powrotu do domu. Tak jej się tam podoba, że najchętniej by tam chyba zamieszkała ;) Zauważyłam też, że wzbogaciła słownictwo. Mówi coraz więcej i coraz wyraźniej. Łączy wyrazy w coraz dłuższe zdania a te zdania w całkiem sensowne opowieści. Stara się zapamiętywać całe wierszyki i piosenki. Rozwija się też manualnie. W Klubie co dzień tworzy jakieś artystyczne dzieła i dzięki temu już widzę, że coraz sprawniej posługuje się palcami. Obserwuję to podczas kolacji, jak zawija w rulon plaster sera, rozsmarowuje palcem masło na kanapce albo wrzuca płatki kukurydziane przez mały otwór w talerzyku.

A oto, co ciekawego robi Bogusia, kiedy jestem w pracy:

  Bubinka robi gniotka.

 Ale frajda tak malować farbkami.

 Będzie jesienne drzewo.

 Korona już jest, potrzeba jeszcze pnia.

 Gotowe dzieło.

 Inne drzewo stworzone przez dzieci.

 Bubinka robi ciasteczka.

 Pieką się pyszności.

Księżniczka w zamku.

Czasem żałuję, że poszłam do pracy i nie spędzam całych dni z córką. Tęskno mi za nią. Ale potem myślę sobie, że dobrze jest teraz. Ona ma kontakt z dziećmi i uczy się zasad zachowania w grupie. Nie ogląda tak dużo telewizji tylko rozwija się artystycznie. Jest pod opieką wykwalifikowanej opiekunki, która ma wielkie serce do dzieci. Co dzień wymyśla nowe kreatywne zabawy i widać, że robi to z pasją. Ja nie umiałam każdego dnia zapewniać Bogusi takich zajęć. Odechciewa mi się na samą myśl, że trzeba będzie posprzątać ten bałagan po malowaniu farbkami albo przesypywaniu mąki. Cieszę się, że ona się cieszy, że się tam odnajduje i jest jej tam dobrze.


Zdjęcia: Miriam Murawska

sobota, 2 listopada 2013

Warsztaty "Odkrywanie zdolności i pasji"

Tydzień temu w ramach projektu "Aktywne Mamy" odbyły się w Czerwionce warsztaty "Odkrywanie zdolności i pasji". Prowadziła je Ania Chojowska-Szymańska z Krakowa - coach i fotograf. Wzięło w nich udział dziesięć mam, między innymi Piegowata Mama i Mama podróżującej Hani.

Ja również wzięłam udział w tych warsztatach. Było to dla mnie ważne, gdyż temat szukania własnej pasji jest mi w tym momencie bardzo bliski. Myślę o tym, by w niedalekiej przyszłości wystartować z własną działalnością gospodarczą, ale jeszcze nie do końca mam pomysł, co by to miało być. Prawdopodobnie sklep internetowy, ale wciąż zastanawiam się nad asortymentem. Nie chciałabym jednak, aby było to coś, co znudzi mi się po krótkim czasie, ale coś, co faktycznie mnie zafascynuje na długo. Liczyłam więc, że te warsztaty mi w tym pomogą.

I nie zawiodłam się! Warsztaty były fantastyczne. Poznałam kilka fajnych mam. Robiłyśmy dużo ćwiczeń indywidualnych, w parach i w małych grupach. Zadania te skłoniły mnie do zastanowienia się nad sobą, swoim życiem. Myślałam o doświadczeniach poprzednich lat, o tym, jak miały by mi pomóc w realizowaniu planów na lata kolejne. Miałam okazję poznać opinie innych osób o mnie i mojej działalności, co upewniło mnie w tym, że prowadzenie bloga i zaangażowanie w Klubach Mam to dobry pomysł. Przyznam, że z powodu moich obowiązków zawodowych ostatnio zaniedbałam i Bubinkowo i trochę po łebkach potraktowałam kluby. Obiecuję poprawę, bo bardzo mi zależy na tych sprawach.

Te trzy godziny warsztatów były niesamowite. Wprawdzie nie dostałam gotowej odpowiedzi na moje pytania i wątpliwości, ale mam impuls do dalszych przemyśleń nad sobą i tym, co chcę w życiu robić i co osiągnąć.

Relacje z tych warsztatów możecie też przeczytać na blogu organizatora, czyli naszego czerwieńskiego Klubu Mam "Mamy Dzieci" oraz u Piegowatej Mamy.