czwartek, 9 kwietnia 2015

Jadzinka testuje - składany wkład bambusowy Puppi

Po ponad miesiącu testowania przyszedł czas na pierwszą recenzję produktów marki Puppi. Na pierwszy ogień wzięłam bambusowy wkład składany MINI.

Producent pisze o nim:
Kolejny super-chłonny wkład w kolekcji PUPPI. Po złożeniu na trzy, otrzymujemy sześć warstw wyjątkowo miękkiej froty bambusowej, gdy złożymy go na cztery, będziemy mieli aż osiem warstw chłonnych! Maksymalna chłonność, która rewelacyjnie sprawdzi się nocą, podczas spacerów czy w trakcie ząbkowania. Dodatkowym atutem jest krótki czas schnięcia.
Wkłady bambusowe PUPPI w przeciwieństwie do wielu tego typu produktów na rynku są w całości wykonane z froty bambusowej, znanej ze swojej chłonności oraz działania antyseptycznego. Tkanina posiada certyfikat Oeko-Tex oraz jest atestowana dla dzieci poniżej 3 roku życia.

- brak tanich wypełniaczy z mikrofibry lub zwykłej froty bawełnianej
- antyalergiczne i antyseptyczne właściwości przeciwdziałające odparzeniom
- wkład pozostaje miękki nawet po wielu praniach
- krótki czas schnięcia
- możliwość składania na kilka różnych sposobów

 
Jak to widzi mama? Wkład składam na trzy i wkładam do kieszonki lub bezpośrednio do otulacza. Nie bardzo wiem, jak go złożyć na cztery. Byłby wtedy albo zbyt wąski, albo szeroki i krótki. Niestety złożony na trzy jest nieco za długi i wystaje z pieluszki. Muszę więc sporo podwijać, przez co z przodu robi się gruba buła. Myślę, że gdy Jadzina podrośnie i zwiększymy rozmiar pieluszki, będzie pasował idealnie. 


Poza tym mankamentem nie widzę wad. Wkłady Puppi wyróżniają się spośród innych niezwykłą chłonnością i miękkością. Mam kilka czterowarstwowych wkładów bambusowych Puppi w rozmiarze S, których używałam do noworodkowych pieluszek. Kupiłam je jako używane i sama sporo używałam, bo to moje ulubione. I mimo intensywnej eksploatacji i częstego prania wciąż pozostają niesamowicie miękkie. Wkład składany używam dopiero od miesiąca i też na razie nie traci na miękkości. Jest milusi jak kaczuszka. Potwierdzam też krótki czas schnięcia. Aż się zdziwiłam, bo wszystkie dotychczasowe wkłady jakie miałam, także mikrofibrowe i także inne składane schły o wiele dłużej niż ten. Po praniu strzepuję go kilkukrotnie i rozwieszam na suszarce. Na drugi dzień już jest gotowy do ponownego użycia, gdzie wiele innych wkładów wciąż jest wilgotnych. Niebawem zainaugurujemy suszenie na słonku, co myślę jeszcze bardziej przyspieszy schnięcie.
A co na to Jadzinka? Testowała wkład wielokrotnie w ciągu dnia, w czasie zabawy jak i podczas drzemek. Początkowo wkładałam go do pieluszek z kieszonką, ale to właściwie profanacja ;) Tak milusi materiał aż się prosi, żeby bezpośrednio otulać nim pupę. Więc teraz najczęściej wkładam go w otulacz. 


Jadziucha lubi też traktować ten wkład jako przytulankę. Przy przewijaniu wyrywa mi go, miętosi i przytula. Nie dziwię się, jest naprawdę mięciutki. Dzięki tej niezwykłej miękkości wkład dobrze się układa w pieluszce, nie uwiera i nie krępuje ruchów. Dodatkowo zaskoczyło mnie (oczywiście pozytywnie) to, że pomimo puchatej struktury i złożeniu wkładu na trzy, warstwa nie jest grubaśna i pupa wygląda zgrabnie. Wkład jest ekstremalnie chłonny. Nawet po trzech godzinach wciąż jeszcze nie był zupełnie przemoczony. Niedawno Jadzia przechodziła zapalenie oskrzeli i niestety po antybiotykoterapii miała bardzo podrażnioną pupę. Na złagodzenie tego stanu świetnie działała kąpiel z dodatkiem mąki ziemniaczanej, smarowanie żelem aloesowym i częste wietrzenie. Ale i rodzaj pieluszek miał niemałe znaczenie. Najczęściej używaliśmy coolmaxu tuż przy pupce, ale w tym wypadku bambus był niezastąpiony i już po dwóch dniach była wyraźna poprawa stanu skóry.  

  
Podsumowując, wkład wykonany jest bardzo starannie z naturalnego bambusa o właściwościach antyseptycznych i przeciwgrzybiczych. Jest niezwykle chłonny, pozostaje miękki nawet po wielu praniach i wyróżnia się krótkim czasem schnięcia. Z czystym sercem polecam bambusowy wkład składany (jak i inne wkłady bambusowe) Puppi. Możecie je nabyć na www.igle-figle.pl

piątek, 3 kwietnia 2015

Zdrowych Świąt!

W tym roku jakoś w ogóle nie czuję atmosfery świąt. Nie potrafię ich tak przeżywać, jakbym chciała. I nie chodzi tutaj o pogodę, która bardziej pasuje do Bożego Narodzenia niż do Wielkanocy. Choć ta aura też nie sprzyja.

Od kilku tygodni zmierzamy się z chorobami. Najpierw jakieś wirusy, jelitówki, teraz poważniejsze sprawy. Bogusia miała zajęte płuca, Jadzia oskrzela. Mąż walczy z anginą. Wszyscy trzej na antybiotykach. Szczęśliwie u mnie skończyło się na lekkim przeziębieniu, bo gdybym ja jeszcze zaległa w łóżku z gorączką, to kto by się nami wszystkimi zajął?

No i jak tu cieszyć się świętami? Jak tu przeżywać? Jak celebrować? Kiedy człowiek martwi się o zdrowie najbliższych. Kiedy próbuje wytłumaczyć 3-latce, że to niedobre lekarstwo trzeba brać, żeby wyzdrowieć. Kiedy czasem całą noc nosi i tuli niemowlę, któremu kaszel utrudnia spanie. Kiedy zastanawia się, jak się zorganizować w razie, gdyby konieczna okazała się hospitalizacja. Kiedy musi zrezygnować z ciekawych spotkań towarzyskich, a nawet z pójścia do kościoła na nabożeństwo, że o zwykłym spacerze nie wspomnę...


Zaiste zdrowych świąt życzę sobie, mojej rodzinie i Wam wszystkim.
Znajdźcie chwilę na zadumę, na zastanowienie się nad priorytetami.
Znajdźcie czas na bycie razem, na wspólną rozmowę, na zabawę, śmiech i świętowanie.
Niech Chrystus zmartwychwstały zagości w Waszych sercach, Waszych domach i rodzinach.
I niech nadejdzie już wiosna!
Wesołych Świąt!