piątek, 27 września 2013

Daleko od noszy

Bogusia choruje od kilku dni. Zaczęło się od zwykłego kataru a teraz jej to wszystko do gardła spływa i się tym dławi. Chrypę przez to dostała i kaszle okropnie. Straciła apetyt. Prawie nic nie je, za to dniami i nocami urządza sobie długie i częste cycozwisy.

Szczęśliwie Bogusia rzadko choruje. Miała katar może z cztery razy w życiu, ale wyleczony w domu. Tym razem jednak zrobiło się na tyle poważnie, że w środę poszliśmy do lekarza. To dopiero druga wizyta u pediatry spowodowana chorobą. Raczej unikam przychodni. Zwykle pojawialiśmy się tam tylko na szczepienia. No ale mus to mus, bo panikarą nie jestem, ale jak widzę, że dziecko ewidentnie chore a domowe sposoby nie skutkują, to trzeba medyka.

Niestety nie było naszej lekarki, ale w zastępstwie poszliśmy do innej pediatrzycy, znanej z nagminnego przepisywania antybiotyków na byle przeziębienie. Osłuchała Bubinkę, obejrzała gardło. Zawyrokowała, że to infekcja wirusowa i przepisała leki. Na szczęście tym razem obyło się bez antybiotyku, ale...

No nie wiem, jak u Was, ale ja spotykam się z tym problemem przy okazji każdej wizyty u lekarza. Nieważne, czy choruję ja czy córka, czy jeszcze ktoś inny. Lekarze mają manię wypisywania niekończących się litanii na recepcie. Przepisują zwykle po dwa lub trzy leki o podobnym składzie i działaniu. Czy naprawdę potrzebuję na ból gardła zarówno sprayu jak i tabletki do ssania? Czy muszę dostać dwa różne syropy na kaszel? W przypadku Bogusi to samo. Lekarka przepisała jej cztery syropy. Jeden o działaniu przeciwzapalnym i rozkurczającym oskrzela i trzy inne przeciw przeziębieniu i grypie o bardzo podobnym do siebie składzie. Czy nie wystarczy jeden?

Czytam ulotki i widzę następny problem. Kolejny już raz ta sama pani doktor przepisuje mojej 20-miesięcznej córce leki przeznaczone dla dzieci powyżej 3. roku życia. Na każdej ulotce jest informacja o dawkowaniu i o tym, by nie przekraczać zalecanej dziennej porcji. Pani doktor niby zaleca mniejsze dawki, ale co to da, jak małej mam podać zmniejszone dawki trzech podobnych leków? Toż łącznie to i tak przekroczy dawkę dzienną danego składnika przeznaczoną dla trzylatka!

Skład sam w sobie pozostawia wiele do życzenia. Jeden z syropów, przeznaczony dla dzieci powyżej 1. roku życia zawiera w składzie prócz ekstraktu z lipy, jedynie cukier, alkohol, konserwanty, sztuczne barwniki i aromaty. Dwa pozostałe, przeznaczone dla starszych dzieci, mają trochę więcej składników czynnych. Przeraża mnie ta ilość cukru w każdym leku (8g sacharozy na 10 ml syropu). I teraz podawaj dziecku przez kilka dni po 15 ml każdego z syropów... W ciągu całego roku nawet Bogusia tyle cukru nie przyjmuje!

Nie mam medycznego wykształcenia. Kiedy przychodzi choroba, idę do lekarza ufając w jego kompetencje. Ufam, że dokładnie przebada, postawi dobrą diagnozę i zaordynuje odpowiednie leczenie. Z gotową receptą idę do apteki i ufam, że te wszystkie mikstury są mi niezbędne do wyzdrowienia. Płacę za to krocie a dopiero w domu po przeczytaniu ulotek dowiaduję się, że zrobiono mnie w bambuko...

czwartek, 26 września 2013

Przepis na gulasz wołowy na bogato

Jakiś czas temu zamieściłam tu przepis na sos pomidorowy (z mięsem mielonym) jako alternatywę dla sosiku Gerbera. No to dziś kontynuuję ten wątek kulinarny. Dzisiaj w opozycji do domowego gulaszu z warzywami i wołowiną Gerbera podaję przepis na gulasz inspirowany tym z książki "Bobas lubi wybór. Książka kucharska". To prawdziwie domowy gulasz a nie danie instant ze słoika i gulasz wołowy a nie gulasz z wołowiną. To z pozoru subtelna, ale w rzeczywistości zasadnicza różnica. Wystarczy spojrzeć na skład gulaszu Gerber: woda (użyta do przyrządzenia), ziemniaki (20%), marchewka (20%), wołowina (8%), groszek (4%), papryka (4%), skrobia kukurydziana, cebula, oleje roślinne (olej rzepakowy niskoerukowy, olej słonecznikowy), sól, natka pietruszki (0,1%). Nie wiem, jak Wam, ale mnie słowo gulasz kojarzy się przede wszystkim z mięsem a tu na pierwszym miejscu w składzie jest woda a mięsa jest zaledwie 8%.

No to teraz moja alternatywa. Przepis na gulasz wołowy na bogato.

Propozycja dla całej rodziny.

Składniki:
1 łyżka oleju rzepakowego
1 duża cebula pokrojona w półksiężyce
1 papryka dowolnego koloru, wypestkowanej i pokrojonej na ok. 3 cm paseczki
500 g chudej wołowiny, pokrojonej w kostkę
2-3 łyżeczki mielonej słodkiej papryki
szczypta mielonej papryki ostrej
3 łyżki koncentratu pomidorowego
3 łyżki mąki
szczypta startej gałki muszkatołowej
szczypta świeżo zmielonego czarnego pieprzu
około 350 ml wywaru z wołowiny lub warzyw
2 średnie pomidory, obrane ze skórki i grubo posiekane
pęczek natki pietruszki
3 listki laurowe
3 kulki ziela angielskiego
2 marchewki pokrojone w plastry 
łyżeczka suszonego tymianku
150 ml śmietany

Wykonanie:
Rozgrzej piekarnik do 160 st. C. Podgrzej olej w woku, wrzuć cebulę, paprykę i smaż póki nie zaczną mięknąć. Dodaj wołowinę i smaż póki nie zbrązowieje ze wszystkich stron. Posyp papryką mieloną (słodką i ostrą) i smaż przez minutę. Dodaj koncentrat pomidorowy, mąkę, gałkę muszkatołową, pieprz i gotuj jeszcze 3 minuty.
Dodaj połowę wywaru, pomidory, zioła i doprowadź do wrzenia. Mieszaj póki nie zgęstnieje. Dolej resztę wywaru i wrzuć marchewkę. Podgotuj jeszcze minutkę. Przelej całość do żaroodpornego naczynia z pokrywką i piecz w piekarniku ok. 90 minut.
Przed podaniem usuń ziela angielskie i liście laurowe. Dodaj śmietanę i wymieszaj. Dobrze smakuje z kluseczkami, młodymi ziemniakami, grubym makaronem, ryżem lub kaszą jęczmienną oraz warzywami.

Uwagi:
1. Przed przelaniem gulaszu do naczynia żaroodpornego dodaję marchewkę. Nie jest to konieczne. Można też dodać inne składniki (np. ziemniaki, groszek) wedle uznania.
2. Przed podaniem zabielam gulasz śmietaną, ale nie jest to konieczne. Ja w kuchni używam właściwie jedynie śmietany Łaciatej 30%, ale można dodać inną, np. 18%.

Smacznego!

poniedziałek, 23 września 2013

Zmiana fotelika samochodowego

Kiedy zmienić pierwszy fotelik samochodowy na większy?

- Kiedy dziecko samo siedzi?
- Kiedy dziecko przekroczy 9 kilo?
- Kiedy dziecku wystają już nóżki?
- Kiedy dziecko skończy roczek?

Nie, nie i jeszcze raz nie! Mądre głowy mówią (i ja się z nimi zgadzam), że nie ma się co spieszyć ze zmianą fotelika na większy. Są jasno określone kryteria, kiedy należy to zrobić. W przypadku foteli 0-13, fotel nadaje się do wymiany, gdy:
- czubek głowy dziecka wystaje ponad obrys fotelika
- nie da się poprawnie zapiąć pasów
- dziecko przekroczyło wagę przypisaną do danego fotela
Bubinka na początku jeździła w foteliku 0-10, który kupiliśmy w komplecie z wózkiem. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Dziś nie popełniłabym tego samego błędu. Jakoś krótko po pierwszych urodzinach trzeba było go wymienić, gdyż córka przekroczyła wagę 10 kg. Cóż zrobić? Żeby kupić nowy fotelik, musieliśmy najpierw kupić nowe auto. Stary grat nadaje się na złom, więc nie było sensu dopasowywać fotel do niego, żeby potem kupować kolejny dopasowany do nowego auta. Niestety zakup samochody się odwlekał a fotelik jakiś mała musi mieć. Szczęśliwie moja siostrzenica kilka miesięcy wcześniej przesiadła się do większego tronu, więc pożyczyliśmy od niej fotelik z kategorii 0-13. Niewielka zmiana, ale jednak miejsce na dodatkowe 3 kilogramy się znalazło. No i tak Bogusia podróżowała w popularnym "nosidełku" do teraz.

Wiele osób się dziwiło, że jeszcze w tym małym foteliku jeździ. "Ona się tam jeszcze mieści?" pytali i martwili się przede wszystkim brakiem miejsca na nóżki. Ano mieści się a nóżki układa sobie tak jak jej wygodnie. Nie przekroczyła 13 kg. Głowa już wprawdzie na styk, ale jeszcze nie wystaje poza obrys fotelika. Jedynie z pasami robił się problem, bo wychodziły dużo poniżej linii ramion, prawie przy łopatkach a to już kwalifikuje do zmiany.

Rozmyślania nad nowym fotelikiem trwały już dłuuuuugo. Jeszcze przed roczkiem zaczęłam interesować się tematem i jedyne co wiedziałam, to to, że z pewnością będzie to opcja tyłem do kierunku jazdy. Jak najdłużej tyłem! Dla bezpieczeństwa. Zamarzył mi się model BeSafe Izi Combi X3, ale jego cena zwalała mnie z nóg. Bubinka z okazji roczku zebrała niemałą kwotę, która miała być przeznaczona właśnie na ten cel. Wprawdzie bliżej już do drugich urodzin, ale dopiero niedawno kupiliśmy nowy-używany samochód. Więc i na fotelik przyszedł czas. Na szczęście dowiedziałam się, że córka znajomej właśnie wyrosła z mojego wymarzonego "bisejwa" i chcą sprzedać za połowę ceny nowego. Kupno używanego fotelika to ryzyko, ale ten pochodzi z wiarygodnego źródła, więc wiem, że ma nie więcej niż 3 lata i nie uczestniczył w żadnym wypadku ani kolizji. Idealnie też pasuje do naszego auta. No więc wreszcie nadeszła wiekopomna chwila i dokładnie wczoraj, w wieku 20 miesięcy i 11 dni, nasza córka przesiadła się do nowego fotelika. Odbyła już w nim podróż do Ustronia i z powrotem. Chyba jej się spodobał, bo przespała całą drogę. Ja też jestem zadowolona i mogę odłożyć rozmyślania o kolejnym foteliku na następne 2 lata :)

sobota, 21 września 2013

Do przemyślenia...

Dziś krótko. Doskwiera mi ostatnio brak czasu i nie najlepsze samopoczucie, ale żebyście nie zapomnieli o Bubinkowie, choć kilka słów piszę. Zaczęłam czytać "Wychowanie bez nagród i kar" Alfie Kohna. Książka wciąga. Sama idea też mnie bardzo przekonuje. Dziś więc cytat ze wstępu tej książki:

"Kłopoty rodziców biorą się między innymi stąd, że całą swoją energię kierują na przezwyciężanie oporu dzieci i zmuszanie ich, by robiły to, co im się każe. Jeżeli nie są dość przezorni, szybko staje się to ich podstawowym celem. Niestety, bardzo łatwo zamienić się w rodzica, który ponad wszystko ceni sobie potulność i posłuszeństwo swoich dzieci."

Alfie Kohn "Wychowanie bez nagród i kar", str. 6

sobota, 14 września 2013

Mama wraca do pracy

Po tylu miesiącach spędzonych z dzieckiem w domu nadszedł czas, by pomyśleć też o sobie. Nie, to nie tak, że nie czuję się spełniona będąc z dzieckiem w domu. Wręcz przeciwnie!

Macierzyństwo to coś pięknego. Nie łatwego, ale fascynującego. Odkąd jestem mamą nabrałam większej pewności siebie. Nie jestem idealna, ale przecież nie ma ideałów. Jestem najlepszą mamą dla mojego dziecka i jestem tego absolutnie pewna. Na tym punkcie nie mam żadnych kompleksów.

Bycie z dzieckiem 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu nie jest łatwe. Wymaga poświęceń, rezygnacji z wielu spraw, określenia priorytetów. Wymaga przede wszystkim uważności na potrzeby tego małego człowieka. Uczy cierpliwości, ćwiczy w empatii, trenuje umiejętność słuchania i precyzyjnego wyrażania się. Nieraz miałam dość, nieraz było mi ciężko i chciałam od tego odpocząć. Ale z drugiej strony, te chwile są tak piękne i niepowtarzalne, że szkoda byłoby, żeby mnie ominęły. Cudownie jest widzieć, jak z dnia na dzień dziecko rośnie, rozwija się, nabiera nowych umiejętności, uczy się świata, z pasją odkrywa zjawiska dla nas dorosłych banalne i nieistotne... Będę tęsknić za tym czasem. Szczerze mówiąc niezupełnie chce mi się iść do pracy. Gdyby ktoś płacił mi za wychowywanie dziecka, to z przyjemnością zostałabym w domu jeszcze dłuuugo. Ale właśnie finanse mi na to nie pozwalają.

Nie żyjemy w skrajnej nędzy, ale delikatnie mówiąc nie przelewa nam się. Zasiłek rodzinny to upokarzająca jałmużna w porównaniu do wysiłku, jaki wkładam w dbanie o dziecko i dom. Dość mam żebrania u męża na drobne wydatki i tłumaczenia się z każdej wydanej złotówki. Brak własnych pieniędzy jest dla mnie upokarzający i to właśnie skłoniło mnie do szukania pracy.

Gdybym miała dokąd wracać, to pewnie wróciłabym wcześniej do pracy. Niestety powrót do poprzedniej firmy nie jest możliwy między innymi ze względu na dojazd. Gdybym miała z kim Bogusię zostawić, to też już pewnie wcześniej rozglądałabym się za jakimś zatrudnieniem. Niestety nie było takiej opcji. Ale teraz pojawiła się.

Klub Aktywnego Malucha "Widzi Misie" zaoferował nową formę opieki - opieka dzienna dla dzieci od 1. roku życia. Grzechem byłoby nie skorzystać. Bogusia przez te kilka miesięcy poznała już to miejsce i ludzi tam pracujących. Zawsze się cieszy, kiedy jedziemy "do dzieci". Uwielbia się tam bawić, więc jestem w miarę spokojna o proces adaptacji. Ja też czuję się tam jak w domu. Obie zżyłyśmy się z Klubem. Dzięki tej możliwości mogłam zacząć rozglądać się za pracą w Rybniku. No i znalazłam! Od 1. października zaczynam pracę. Przyznam, że nie jest to szczyt moich marzeń, ale na szczyt przecież się nie wskakuje tylko wchodzi małymi krokami. Jestem pełna optymizmu, bo wiem, że jak się bardzo chce, to marzenia się spełniają.

To nie jest tak, że hurraoptymizm mnie zalewa. Mam wiele obaw. Nie wiem, jak Bogusia zniesie te długie godziny rozłąki i to codziennie. Dotychczas przecież nie zostawiałam ją na tak długo (nie licząc sobót u dziadków). Nie wiem, czy będzie potrafiła zasnąć beze mnie w porze południowej drzemki. Nie wiem, jak ja to zniosę. Czy będę potrafiła skupić się na zadaniach i nie myśleć wciąż o córce? Nie wiem też jeszcze jak połączę pracę, wychowywanie dziecka, czas dla siebie, dla męża, obowiązki domowe, działalność społeczną, pisanie bloga itp. Jest to dla mnie ogromne wyzwanie. Ale ja się wyzwań nie boję. Przez ostatnie miesiące udało mi się wypracować plan dnia i tygodnia, który mi odpowiadał i pozwalał na dobrą organizację codziennych zajęć. Teraz będę musiała wszystko przeprogramować. Konieczne będzie większe zaangażowanie męża w sprawy domowe (gotowanie, sprzątanie). Niestety nie można mieć wszystkiego. Zawsze jest coś za coś. Trzymajcie kciuki!

czwartek, 12 września 2013

Bubinkowe postępy

Bogusia ma 20 miesięcy, mówi pełnymi zdaniami, rozróżnia kolory i liczy do pięciu... No dobra, nie do końca tak, ale praaaawie ;)

Bogusia skończyła wczoraj 20 miesięcy. Ależ ten czas leci! Rozgadała nam się panna na całego. Już nie zliczę, ile słów ona zna i używa. Łączy je w proste zdania a te zdania w dłuższe wypowiedzi, np. rano: "Tata? Nie ma taty. Poszed pacy." Potem przy śniadaniu: "Mama! Lało picie. Wyczyć. Nie ma wody. Jesce wody lalać, pojose." a po jedzeniu: "Budne jąćki kaszki. Umyć jąćki." Później: "Na wól, bawić pachu!" i tak cały dzień.

Kolorów Bubinka zna pięć: zielony, żółty, niebieski, czerwony i różowy. Wie, że to są kolory a nie np. kształty. Potrafi je wymówić (zielony, ziuty, niebeski, czewony, juziowy). Jednak nie potrafi ich rozróżnić. Jak się ktoś spyta, jaki to kolor, Buba wymienia któryś z powyższych pięciu, choć niekoniecznie prawidłowo.

Córka moja zna też liczby od jeden do pięć. Potrafi je wymówić, czasem nawet w kolejności: (jeden, dwa, tsi, tely, pieć), Jednak nie liczy, tzn. jak się jej pokaże kilka palców i spyta, ile to jest, to odpowie, choć nie zawsze poprawnie. Czasem udaje, że liczy - wskazuje na pojedyncze przedmioty i mówi: "dwa, tsi, dwa..."

No to się pochwaliłam ;)

wtorek, 10 września 2013

WAŻNE! Obwieszczenie! WAŻNE!

Kochane!
Wraz z Anią Świderską z bloga Apartament 44, Ewą Muszyńską z bloga Piegami do góry oraz Małgosią Muras z Klubu Aktywnego Malucha Widzi Misie poszukuję blogujących (na dowolny temat) mam z Rybnika i okolic do pewnego przedsięwzięcia. Jeśli jesteście zainteresowane wpiszcie adres bloga i miejscowość w komentarzu pod tym wpisem. 
Z góry dziękujemy!

niedziela, 8 września 2013

Mity na temat karmienia piersią cz. 4

W naszym społeczeństwie krąży wiele mitów na temat karmienia piersią. Co jakiś czas na łamach bloga rozprawiam się z najpopularniejszymi mitami. Było już o tym TU, TU i TU. Dziś pora na kolejne dwa.

Mit nr 7: Trzeba odstawić dziecko od piersi kiedy mama wraca do pracy.

Wiele mam wracając do pracy decyduje się odstawić dziecko od piersi. Nie jest to jednak konieczne. Moja mama 16 lat temu urodziła moją najmłodszą siostrę. Po urlopie macierzyńskim, który trwał wtedy chyba cztery miesiące, wróciła do pracy na pełny etat. Korzystała z prawa do przerwy na karmienie i przyjeżdżała na godzinę do domu, żeby nakarmić dziecko. Karmiła piersią później jeszcze rok. Dla mnie jest żywym, namacalnym i najbliższym mi przykładem, że można. Wiadomo, że nie każda mama może dojeżdżać z pracy do domu na karmienie, ale są inne wyjścia. Można mleko odciągnąć, można też w czasie, gdy mama jest w pracy, podawać dziecku inne posiłki. Siedmiomiesięczne niemowlęta świetnie poradzą sobie nawet 10 godzin bez mleka. Choć może być tak, że przez jakiś czas pociecha będzie sobie odbijała czas rozłąki przez wieczorne i nocne sesje piersiowe. Teraz wydłużono urlop rodzicielski i mama, jeśli chce, może zostać z dzieckiem nawet rok. Po roku dziecko już je więcej stałych pokarmów, więc powrót do pracy nie powinien już w ogóle przeszkadzać w kontynuacji karmienia piersią.

Zachęcam też do przeczytania postu Mamy Kangurzycy na ten temat.

Mit nr 8: Trzeba odstawić dziecko od piersi kiedy zajdzie się w ciążę.

Na pierwszej po porodzie wizycie u ginekologa wymieniłam z nim kilka zdań na temat karmienia piersią. Pan doktor był oczywiście za karmieniem naturalnym, ale kiedy powiedziałam, że zamierzam karmić jak najdłużej, kazał mi doprecyzować jak długo, bo sześciolatek przy piersi już mu nie pasował. Zbyłam to milczeniem. Bogusia miała wtedy jakieś 7 tygodni, więc co będziemy gdybać, czy ssać pierś będzie do czasu pójścia do szkoły czy dłużej ;) Ginekolog powiedział też, że gdybym zaszła w kolejną ciążę, to powinnam odstawić córkę od piersi, gdyż karmienie powoduje skurcze macicy, co grozi poronieniem. Jak się później dowiedziałam, jest w tym ziarnko prawdy, ale nie do końca.

Ssanie piersi pobudza wydzielanie oksytocyny, która może powodować lekkie skurcze macicy. Nie są one jednak groźne dla fizjologicznej ciąży. Jak najbardziej można nadal karmić dziecko piersią. Przeciwwskazaniem mogą być wcześniejsze poronienia lub porody przedwczesne, plamienia i krwawienia z dróg rodnych, przedwczesne skurcze, spadek masy ciała, ciąża wysokiego ryzyka, nieprawidłowości w jej przebiegu czy rozwoju dziecka w łonie. Jeśli jednak ciąża przebiega prawidłowo, a mama czuje się dobrze, może kontynuować karmienie.

Czasem dziecko samo odstawia się od piersi ciężarnej mamy. Mniej więcej w połowie ciąży zaczyna się syntetyzowanie mleka dla dziecka, które ma się narodzić. Może to spowodować zmianę smaku mleka i zmniejszenie jego ilości, co może nie podobać się maluchowi. Nie każdemu to jednak przeszkadza i bywa, że mama karmi całą ciążę a po porodzie dwoje dzieci jednocześnie.

piątek, 6 września 2013

Ciotkom "dobra rada" dziękujemy

"Nie noś, bo się przyzwyczai" mówi bezdzietna przyjaciółka.

"Powinnaś już odstawić od piersi. Przecież po sześciu miesiącach to już nie ma sensu, bo to sama woda." radzi teściowa, której pokarm zanikł.

"Jak długo będziesz jeszcze spać z dzieckiem? Im później, tym gorzej przenieść do osobnego łóżeczka." pewnym głosem rzecze sąsiadka i dodaje: "Moje dzieci od urodzenia zasypiały same w swoich pokojach."

Znacie to? Przekonuje Was? Czy, jak chcę zrobić karierę, odnieść sukces i być bogaczem, spytam o radę żebraka? Czy, kiedy chcę założyć własną firmę, będę się radzić tego, któremu to nie wyszło? Dlaczego mam słuchać rad osób, które kompletnie nie mają doświadczenia, albo mają je niewielkie, szerzą stare mity i nie poszerzają wiedzy, nie znają mojego dziecka ani naszej sytuacji? Dlaczego w ogóle ktoś uważa, że powinnam go posłuchać, kiedy ja nawet o radę nie prosiłam? Pozwólcie, że JA wychowam MOJE dziecko po MOJEMU i JA poniosę konsekwencje tego wychowania.

wtorek, 3 września 2013

Zasypianie przy piersi

Moja córka wciąż nie zasypia sama. Cały pierwszy rok usypiam ją na rękach. Kilka dni po pierwszych urodzinach nagle zaczęło jej to przeszkadzać. Może było jej już niewygodnie na rękach? Zaczęła się wić i jęczeć. W końcu pokazała na łóżko. A więc chce zasypiać od razu w łóżku. Super! Położyłyśmy się, ale to nie miało być takie piękne jak mi się zdawało. Bogusia zaczęła mi naciągać koszulkę wyraźnie domagając się piersi. No więc od tej pory tak właśnie zasypia. Po kąpieli idziemy do sypialni, czytam jej książki, potem się modlimy. Później biorę ją na ręce i idziemy zgasić światło. Buba gasi. Robimy też papa lampce-gwiazdeczce i Buba ją też gasi. Gwiazdeczka poszła spać - mówię - Bogusia też idzie spać. Kładziemy się do łóżka i udaję, że nie wiem, co teraz. Ale ona mi zawsze przypomina: "cici, cici, cici..." ;) Karmię ją, ona się przy temu jeszcze wierci, zmienia piersi: "dugi", czasem kilkukrotnie aż w końcu zasypia. Czasem puści pierś, obróci się i dopiero zasypia. Taki nasz wieczorny rytuał.
 
Ciotki "dobra rada" mówiły, że będę ją wiecznie na rękach usypiać, aż mi kręgosłup wysiądzie. Teraz mówią, że będę ją wiecznie przy piersi usypiać. To co, dla świętego spokoju i mojej wygody mam ją zatkać smoczkiem? Bzdura! Nic nie trwa wiecznie. Myślę, że tak jak zrezygnowała z zasypiania na rękach, tak samo kiedyś zrezygnuje z zasypiania przy piersi. Na wszystko przychodzi czas. Taka naturalna kolej rzeczy. I jeszcze wątpiącym napiszę, że bez cyca też potrafi zasnąć, gdy na przykład usypia ją tata. Wystarczy, że się koło niej położy i cicho poleży. Potrafi zasnąć w samochodzie i na spacerze w wózku lub nosidle, albo przy oglądaniu bajek z kimś. Więc w sumie cyc nie jest absolutnie konieczny do zaśnięcia a towarzystwo. A przyjdzie też i czas na całkiem samodzielne zasypianie.

Czy mi to przeszkadza? Nie! Uwielbiam te wieczorne usypianie. Uwielbiam, jak ona przytula się do mnie i jak się wierci. Uwielbiam, jak patrzy na mnie tymi niebieskimi oczkami i jak je w końcu zamyka. Też ją wtedy przytulam, głaszczę, mówię, jak bardzo ją kocham. Celebruję tę chwilę, cieszę się nimi póki trwają i dziękuję Bogu za moją córeczkę, za to, że mogę ją karmić moim mlekiem i za te wszystkie chwile razem.

poniedziałek, 2 września 2013

Długie karmienie piersią a wady zgryzu i wymowy

Po ostatnim spotkaniu Klubu Mam w Rybniku, gdzie miałam okazję opowiedzieć o BLW, miałam mnóstwo przemyśleń. Na spotkaniu była też pani logopeda, która raczej pozytywnie ustosunkowała się do metody baby-led weaning. Później opowiadała też o wpływie sposobu karmienia na wady zgryzu i wymowy. W dalszej części nie chodziło już tylko o sposób podawania pokarmów stałych, ale też mleka (pierś, butelka) i innych napojów (butelka, niekapek, kubek). Jedno zdanie tej pani wywołało ogromne oburzenie zebranych mam. Otóż dowiedziałyśmy się, że istnieje górna granica wieku, do którego należy dzieci karmić piersią. Jak myślicie? 6 lat? 3 lata? 2? Zaproszona specjalistka za taką uważa wiek 12, ostatecznie 18 miesięcy. Jednak najlepiej do pojawienia się 2 par siekaczy (w przypadku Bogusi 8 miesięcy!)...

Rozmowa została poprowadzona tendencyjnie:
Logopeda: Jak długo należy karmić dziecko piersią?
Mamy: Jak najdłużej. Jak długo dziecko tego potrzebuje. Najlepiej do samoodstawienia itd.
Logopeda: Czyli np. ośmiolatek jak chce to też?

No litości!!! To już nie pierwsza osoba, która tak ripostuje. Tak, jakby dziecko samo z siebie nie było w stanie wcześniej odstawić się od piersi matki. Tak, jakby takie przypadki były nagminne. Owszem, zdarzają się, ale są to wyjątki, skrajne przypadki. A zazwyczaj dzieci same odstawiają się od piersi w okolicach trzecich urodzin. Oczywiście są takie, które rezygnują z piersi w wieku kilkunastu miesięcy, ale bywają też takie, które odstawiają się w wieku ponad 4 lat. I to jest normalne i zgodne z naturą. Czy więc coś naturalnego może nam szkodzić? Zaproszona specjalistka uważa, że przez karmienie dziecka powyżej 18 miesięcy przedłuża się odruch ssania, który powinien już zanikać. Dodatkowo długie karmienie prowadzi do przetrwałego tzw. infantylnego sposobu połykania.

Jak i czym więc karmić roczniaka po odstawieniu od piersi? Przecież w tym wieku mleko nadal jest bardzo ważnym składnikiem diety. Aktualne zalecenia mówią, że mleko krowie nie powinno być podawane dzieciom poniżej trzeciego roku życia. Trzeba by więc podać mleko modyfikowane. Tak na ludzki rozum, jak przetrwał nasz gatunek tyle milionów lat, kiedy nie było mleka w proszku? Ponadto uważam, że nielogicznym jest kupowanie drogiego mleka "inspirowanego mlekiem matki", gdy możemy mieć oryginał za darmo. Pozostaje więc odciąganie własnego pokarmu i podawanie go dziecku do picia z kubeczka. Tylko która mama po roku karmienia, gdy laktacja jest unormowana, potrafi odciągnąć odpowiednią ilość mleka dla dziecka? Jest to bardzo trudne, czasochłonne, lub wręcz niemożliwe. Najwygodniej i najbardziej naturalnie jest podawać prosto z piersi. Jesteśmy przecież ssakami!

Inna pani logopeda w swoim artykule wysnuwa wnioski, jakoby przedłużone karmienie miało negatywny wpływ na rozwój mowy i umiejętność żucia. Jednak po zdaniu: "Jeżeli dziecko ma trzy lata i większość czasu spędza przy piersi, to jego aparat mowy nie będzie tako samo sprawny jak dziecka, które od 12 miesiąca swojego życia żuje i gryzie przeróżne pokarmy!" widać, że ta "ekspertka" nie wie, o czym pisze. Pokażcie mi trzylatka, który WIĘKSZOŚĆ czasu spędza przy piersi! Normalnie dzieci w tym wieku jedzą stałe pokarmy i piją różne napoje a jeśli bywają jeszcze karmione piersią, to zdarza się to raz może dwa razy na dzień a najczęściej raz na kilka dni. Taka częstotliwość nie może więc mieć negatywnego wpływu na sposób żucia, połykania czy wymowy. Nie stawiajmy znaku równości między karmieniem piersią a butelką ze smoczkiem lub kubkiem niekapkiem!
"Badania Labbocka i Hendershota (1987) 9698 dzieci wykazały 32,5% wad zgryzu u dzieci karmionych piersią krócej niż 3 miesiące i 15,9% u dzieci karmionych piersią co najmniej 12 miesięcy. Wady zgryzu u dzieci wychowanych na butelce były 1,84 raza częstsze. Im dłuższe było karmienie piersią, tym niższy był odsetek wad zgryzu. Na podstawie badań z roku 1973 Amerykańska Akademia Ortodoncji stwierdziła, że 89% dzieci w wieku 12-17 lat miało wady zgryzu. U 16% wymagały leczenia."
"Farsi (1997) udowodnił, że im dłużej trwa karmienie piersią i im mniej dziecko ssie swój kciuk lub używa smoczka, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że będzie miało wadę zgryzu."
"Brian Palmer, dentysta z 27-letnią praktyką, zainteresował się tą kwestią, obserwując w swoim gabinecie setki pacjentów z podobnymi wadami zgryzu oraz podobnym złym umiejscowieniem zębów. Postanowił przyjrzeć się strukturom kostnym dawnych czaszek ludzi, którzy wedle wszelkiego prawdopodobieństwa byli długo karmieni piersią. Badania czaszek z pewnego starego plemienia Indian wykazało zaledwie 2% wad zgryzu. W próbce czaszek prehistorycznych nie odkryto ich w ogóle. W czaszkach tych podniebienie wykształciło się harmonijnie, jest odpowiednio zaokrąglone, zęby są regularnie ustawione w szczękach, a wady zgryzu praktycznie nie istnieją. Badania czaszek „współczesnych” wykazały bardzo dużo chorób związanych z zębami, wad zgryzu oraz złego umieszczenia zębów."*

Z powyższych cytatów wynika, że długie karmienie piersią nie ma negatywnego wpływu na rozwój zgryzu i mowy. Ma wręcz pozytywny wpływ! Drogie mamy długokarmiące, nie słuchajcie rad pseudoekspertów. Karmcie swoje dzieci tak długo, jak tego chcecie. Na zdrowie!


*cytaty za http://dziecisawazne.pl/karmienie-piersia-a-wady-zgryzu/