wtorek, 8 kwietnia 2014

Moja historia życia z Bogiem (cz. 3) - Już oficjalnie LuterAnka

6. stycznia 2007 podczas nabożeństwa oficjalnie wstąpiłam do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP. Jestem taka szczęśliwa! A jeszcze przed tym wszystkim serce waliło mi jak młot. Rzadko kiedy mam ciepłe ręce, ale w tej ważnej chwili aż mi się spociły. To był piękny moment. Miałam przy sobie znajomych ze zboru, przyjechały też moje przyjaciółki z grupki, Szymek miał kamerę i nagrał tę uroczystą chwilę. Ale przede wszystkim był przy mnie Pan Bóg. Prawie 3 lata poszukiwań, dochodzenia do wiary, umacniania jej, szukania swojego miejsca w Kościele, dojrzewania do tej niezwykle ważnej decyzji. Teraz tylko to sformalizowałam. Ale nie mniej chwila ta była cudowna i wzruszająca… Ten dzień był obok dnia moich narodzin, dnia chrztu, dnia, w którym powierzyłam moje życie Bożemu prowadzeniu, jednym z najważniejszych w moim życiu.
 
Chłopak mnie jednak nie zostawił a dziś jest już moim mężem. Ślub wzięliśmy w Kościele Ewangelickim. Bubinkę też ochrzciliśmy w tym Kościele. Mąż oficjalnie jest katolikiem, ale związał się już z moją parafią, czasem chodzi ze mną na nabożeństwa, i też przez jakiś czas śpiewał ze mną w chórze, ale na razie nie myśli o zmianie wyznania.

W tym roku minęło 7 lat odkąd oficjalnie należę do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Nie mogę ustalić dokładnej daty mojego nawrócenia. To był raczej długi i wcale nie łatwy proces poznawania Boga. Zmiana wyznania była tak naprawdę pierwszą w moim życiu decyzją, którą podjęłam całkowicie sama, bez agitacji nikogo z zewnątrz, a nawet wbrew temu, co radzili mi najbliżsi. To nie było dla mnie łatwe, wręcz było potwornie trudne, okupione miesiącami wewnętrznej walki, modlitwy, stresów, nieporozumień z rodziną. Ale zaufałam Panu i uwierzyłam, że On mnie nie odstąpi i nie opuści, że w Nim mogę wszystko, a jeśli Bóg ze mną, któż przeciwko mnie? Dziś mogę powiedzieć, że to była dobra decyzja. Przez te 7 lat przeżyłam kilka poważnych kryzysów wiary, moje zaangażowanie w Kościele zmieniało się. Miało na to wpływ wiele czynników. I te kryzysy i moja życiowa ścieżka (studia, ślub, wyjazd do Szkocji, powrót, praca, dziecko). Dziś zdecydowanie mniej się angażuję, bo zwyczajnie nie mam na to tyle czasu, ale jeśli mogę jakoś pomóc w parafii, to zawsze chętnie to robię. Z wielu rzeczy mogę w życiu zrezygnować, ale nie umiem już żyć bez Boga! Chciałabym, żeby moje dzieci też kiedyś mogły tak powiedzieć.

4 komentarze:

  1. Piękne świadectwo.Bóg prowadzi do siebie ludzi różnymi drogami, dobrze że znalazłaś swoją:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z zaciekawieniem przeczytałam o twojej drodze do wiary. Mam pewną słabość do ewangelików - pisałam pracę magisterską o Jerzym Pilchu, który jest "naczelnym lutrem Polski" i z wielkim szacunkiem opisuje swoją społeczność, mam także rodzinę na Śląsku Cieszyńskim, gdzie mieszka "spora mniejszość" luterańska, no i mój wychowawca z liceum był wyznania ewangelicko-augsburskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo jestem ciekawa jaką decyzję o wyznaniu dzieci podjęliście z mężem. Którą ścieżką idą? Ja jestem z rodziny dwuwyznaniowej i w efekcie nigdy nie wiedziałam, które jest mi bliższe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podjęliśmy decyzję, że nasze dzieci będą ochrzczone i wychowywane w Kościele Ewangelickim. Oczywiście siłą rzeczy będą zapoznawane też z tradycją katolicką. Kiedyś podejmą własną decyzję odnośnie wyznania. Czy pozostaną ewangelikami, czy pójdą inną drogą.

      Usuń