Stało się! Bubinka wyprowadziła się z naszego łóżka i śpi teraz w swoim własnym. Obyło się bez płaczu, bez rzewnych pożegnań. Wręcz przeciwnie, nowe posłanie przyjęła z ogromnym entuzjazmem. Pierwsza noc w nowym rozkładzie za nami. Nie, nie przywędrowała do nas stęskniona w środku nocy. Ja też o dziwo nie tęskniłam...
Może dlatego, że daleko nie poszła ;) Jej nowe łóżko stoi tuż obok naszego. Więc niby osobno, a jednak wciąż razem. Jedyne co się zmieniło, to że teraz zyskaliśmy więcej miejsca w naszym rodzinnym łożu. Przeszliśmy na nowy wymiar co-sleepingu. Ten wymiar to teraz 280 cm szerokości a łącznie 5,28 m kw. powierzchni do rodzinnego spania!
Chyba jednak nie jest do końca normalne takie spanie....zero intymności czy bliskości z mężem. ...to,że stajemy się rodzicami nie oznacza,ze przestajemy być mężem i żoną,a nasze dziecko musi być z nami wszędzie. Żadnej krzywdy nie wyrządza sir dziecku ucząc je samodzieloności i oddzielnego spania. ..kobiety dziwią się później, że facet szuka bliskości w ramionach innej kobiety (tak tak tu posypia się komentarze jak masz takiego męża to ci współczuję ble ble ble) - facet też człowiek i mimo tego,że zostaje ojcem nadal jest facetem i potrzebuje naszej bliskości i miłości....a skoro dzieci zawładną nawet sypialnia nie ma w domu żadnego malzenskiegi azylu...jest to tylko i wyłącznie moje zdanie wiec ....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Mimo spania z dziećmi, mamy też czas na intymne chwile. W końcu jakoś dorobiliśmy się drugiego dziecka mimo iż pierwsze spało z nami od początku ;) Oprócz sypialni mamy jeszcze pokój dzienny, kuchnię, łazienkę i przedpokój. Tyle miejsca na figle z mężem. Kto powiedział, że to musi być tylko w łóżku? ;)
Usuń