wtorek, 25 marca 2014

O moim "siedzeniu w domu z dzieckiem"

Nie pracuję zawodowo. Zajmuję się domem, tj. gotuję, sprzątam, piorę, prasuję, ogarniam ten chaos. Dbam o to, żeby było czysto i przyjemnie i żeby żaden z domowników nie był głodny. Jestem żoną. Jestem matką dwulatki, której poświęcam większość czasu w ciągu dnia a i w nocy może się do mnie przytulić. Staram się, żeby codziennie zażyła ruchu na wolnym (tu, gdzie mieszkam, nie można tego nazwać świeżym) powietrzu i żeby też miała jakieś kreatywne zajęcia.

Od prawie dwóch lat prowadzę obecnego bloga. Linkuję też na Facebooku. Piszę, choć ostatnio coraz rzadziej z braku weny i czasu.

Od stycznia współredaguję Kwartalnik Laktacyjny. Wymyślam tematy artykułów, szukam ciekawych osób do wywiadów, kontaktuję się z nimi, piszę teksty, co czwartek dyżuruję na fan page'u i odpisuję na maile.

Ponadto od lutego przejęłam prowadzenie naszego Czerwieńskiego Klubu Mam. Organizuję i prowadzę spotkania, wymyślam tematy, zapraszam ciekawych gości, ustalam terminy, sama czasem wygłaszam prelekcje, piszę na klubowym blogu, wysyłam zaproszenia mailowe, administruję stronę na Facebooku.

Wszystko to robię społecznie, nie zarabiam na tym ani grosza a często nawet dopłacam. Robię to, bo to lubię, jest to dla mnie ważne i odczuwam satysfakcję, że mi się udaje. Nie ukrywam też, że fajnie jest móc wpisać takie działania w CV, dzięki czemu nie ma w nim czarnej dziury spowodowanej brakiem aktywności zawodowej. Działam, jestem aktywna i dobrze się z tym czuję. Jestem z siebie dumna...

Szkoda tylko, że nie wszyscy doceniają moje starania. Wiem, wszystkich nie da się zadowolić, ale chciałabym, żeby przynajmniej najbliżsi mnie w tym wspierali, pomagali, byli dumni. A z tym jest niestety różnie. Często jestem ze wszystkim sama. Muszę liczyć na siebie. Moje starania nie są doceniane a wręcz często krytykowane jest to, co robię, to, co nie do końca mi wyszło, albo coś, czego zwyczajnie nie dałam rady już zrobić.

Naprawdę upokarzające jest też proszenie się o pieniądze, upokarzająca jest kwota zasiłku rodzinnego. Nie lubię być na czyimś utrzymaniu. Lubię mieć własne pieniądze. Nie mam dużych wymagań. Chciałabym tylko godnie żyć. Chętnie poszłabym do pracy, ale kto zatrudni ciężarną? Z kim zostawię Bogusię? Ile wydam na opiekę dla małej i na dojazdy do pracy? Czy coś mi w ogóle z wypłaty zostanie? Rzadko kupuję sobie jakiś nowy ciuch czy kosmetyk, od blisko roku nie byłam u fryzjera, bo najzwyczajniej w świecie nie mam na to kasy. Mam inne, pilniejsze wydatki. Ostatnio marzę o porodzie domowym. Ale to też musi pozostać w sferze marzeń. Niby pieniądze nie są w życiu najważniejsze, ale niestety bez nich nie da się normalnie żyć. Smutno mi...

10 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak bardzo wiem o czym piszesz. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania wiele kobiet ma takie odczucia. To nie tylko tak, że najbliżsi nie doceniają to społeczeństwo traktuje taką kobietę jak nieroba. Przykro mi bardzo, że tak cierpisz i nie masz wsparcia, ale głowa do góry, jesteś silna i dasz sobie radę! Ściska Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raz na wozie, raz pod wozem :/
    Niestety, chyba każda z nas miewa takie doły. Czasem przydałby się ktoś, kto zawsze wesprze i doceni. Tylko ta druga strona też miewa gorsze dni, swoje problemy...
    Nie tłumaczę absolutnie tego, że nie docenia się pracy kobiet "siedzących w domu", tylko czasem wszystko idzie nie tak i nawet najlepszy człowiek chlapnie jakąś głupotę, która boleśnie dotknie odbiorcę.

    Trzymaj się, będzie lepiej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Anula!!! Jesteđ cudowna! Jesteđ wspaniałą mamą, mądrą, dobrze zorganizowaną kobietą. Jest mi bardzo przykro, kiedy czytam i słucham, że nie jesteś doceniana. Jak to? Jak można? Jestem z Tobą całym sercem! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze się napracujesz;) do 67 rz;) A teraz taki czas, że jesteś w domu z dzieckiem, a niedługo z dwójką maluszków. A wiadomo-kasa potrzebna i kiedyś do pracy trzeba będzie iść. Ja wróciłam do pracy jak synuś miał 7 mcy, musiałam, wiadomo-kasa i bałam się stracić etat...młody ma nianię ja pracuję -w maju będzie rok odkąd wróciłam. bywało ciężko, nie powiem, tym bardizej, ze nie mam parcia na kariery zawodowe itp. najlepiej byłoby móc być z dzieckiem 3 l i dostawać godne pieniązki,ale to pozostaje w sferze marzen... dlaczego akurat poród w domu/? Pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz kto to doceni? Chyba tylko inna matka :kura domowa". Doskonale wiem o czym piszesz, ale dla niektórych siedzenie w domu jest...siedzeniem w domu. Cóż - nawet dla mojego męża, który często palcem porządków nie dotknie. Od 9 miesięcy pracuję zawodowo. Dopiero teraz M docenił moje siedzenie w domu. Cóż...za późno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. Kura domowa jest dla mnie wartościowym stanowiskiem życiowym :)

      Usuń
  7. Dziękuję dziewczyny za te komentarze. Taki kryzys mnie dopadł i w pewnych aspektach czuję się bezradna. Wiem, że to minie. Trzeba przetrwać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu ja dołączam się do wypowiedzi Twoich koleżanek. Podziwiam Cię za to, że jesteś dobrze zorganizowaną i kompetentną mamą, która na temat wychowania, opieki nad dziećmi wie już chyba wszystko. Podziwiam również za Twój styl bycia, który wydaje się odmienny od powszechnego, przez co interesujący na swój sposób. A co do pieniążków, ten problem tyczy prawie każdego niestety.. Ja nie mam dzieci, pracuję zawodowo i cóż z tego jeśli tylko na 1/2 etatu.. O dobrą pracę bardzo ciężko :( Głowa do góry Aniu! Pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Cię za ten wpis! Nie jesteś sama, mi też często jest ciężko, strasznie bym chciała zarabiać, mieć własna kasę, lepiej żyć, ale z kim ja zostawię mojego cycusioholika?

    OdpowiedzUsuń