czwartek, 14 czerwca 2012

Odkrywanie pasji

"Jeżeli możesz samodzielnie decydować o tym, co robisz, jest bardziej prawdopodobne, że będziesz chciał się w to zaangażować."*

Kolejny fragment z książki "Rodzicielstwo przez zabawę", który mnie zainteresował. Szczególnie po burzliwej sobotniej dyskusji z własną mamą o wychowaniu. Tak jakoś przypomniałam sobie, jak w piątej klasie chciałam uczyć się grać na pianinie i mama zapisała mnie na ognisko muzyczne. Po roku jednak mi się znudziło i nie chciałam już grać, ale rodzice uparli się, że muszę co najmniej 3 lata się uczyć, żeby coś z tego było. Efekt był taki, że kolejne dwa lata grania były dla mnie męką, nudą i skutecznie zniechęciły mnie do dalszych prób. A mogłam w tym czasie spróbować czegoś innego, co może stało by się moją pasją na lata. A tak mam poczucie straconego czasu.

Jak można odkryć, co nas interesuje, nie próbując? Dzieci chcą próbować różnych rzeczy: grania, stepowania, baletu, jazdy konno, pływania itp. Próbują i albo to pokochają albo nie. Uważam, że nie należy ich zmuszać do kontynuowania czegoś, co im się już nie podoba, bo to tylko strata czasu i pieniędzy. Kiedy dziecko chce, żebyśmy zapisali je np. na balet nie możemy powiedzieć, że OK, ale warunkiem jest, żeby ćwiczyło min. 5 lat. Dziecko nie może przecież zdeklarować chęci uczestnictwa w jakichś zajęciach przez okres kilku lat. To jest zdecydowanie za długo w pojęciu kilkulatka. Owszem, może taką deklarację uzyskamy, ale nie należy brać jej zupełnie serio. Dziecko pewnie się zgodzi tylko dlatego, żeby mogło w ogóle spróbować.

Jeśli chodzi o zajęcia dodatkowe, jeśli Bogusia będzie chciała kiedyś w jakichś uczestniczyć, to w miarę możliwości jej to umożliwię. Ale jeśli później oznajmi mi z całym przekonaniem, że już jej się nie podobają i chce spróbować czegoś innego, to proszę bardzo! Dlaczego mam męczyć dziecko przesiadywaniem na zajęciach, które go nie interesują i nic z nich nie wyniesie, gdy w tym czasie może odkrywać nowe pasjonujące rzeczy?

*Lawrence J. Cohen "Rodzicielstwo przez zabawę", str. 19

4 komentarze:

  1. pamietam lekcje tanca. rodzice mnie zapisali chodzilam tylko 6 miesiecy bo wiecej nie chcialam. chcialam chodzic na koszykowke - nigdy sie nie zgodzili.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja po 3latach rzuciłam studia - tuż przed zrobieniem licencjatu. Nie lubię tego co studiowałam, męczyło mnie to, ale wszyscy mówili - zaliczyłaś 1 rok to idź dalej, zaliczyłaś 2 to jeszcze jeden dasz radę. I dupa!! Na 3 roku kryzys i bunt! Nie dałam rady i koniec!
    Dlatego wiem jak to jest robić coś, czego nie czuję i nie będę dziecka zmuszać, by przezywało te męki co ja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja 3-letnie studia robiłam 5 lat. Ale sama chciałam i licencjata mam, choć na nic mi się jeszcze nie przydał ;) Potem poszłam na mgr, ale zmieniłam kierunek i skończyłam studia, ale nie napisałam i nie obroniłam magisterki. I jakoś nie spieszy mi się, żeby to dokończyć.

      Usuń
  3. Pocieszyłaś mnie hehe :D

    OdpowiedzUsuń