wtorek, 16 lipca 2013

Prawie jak bliźniaki

W miniony czwartek miałam wielki sprawdzian z opieki nad dwójką maluszków. Siostra nie miała z kim zostawić córki i poprosiła mnie. A ja się zgodziłam, bo lubię nowe wyzwania. Zajmowanie się dwójką maluszków w wieku 18 i 21 miesięcy to prawie jak zajmowanie się bliźniakami. O ile młodsze bliźniaki mogą nieźle dać w kość o tyle te starsze i bardziej kontaktowe potrafią już zająć się same sobą. Nie było więc tak źle. Ba, było fantastycznie!

Ok. 6:30 przyjechała siostra z Dorotką. Buba jeszcze spała, więc starałyśmy się zachowywać po cichu. Dorotka jednak nie zważając na okoliczności głośno zaznaczała fakt zauważenia zabawek. Poszłyśmy do kuchni zrobić jej mleko. W życiu nie szykowałam mleka modyfikowanego, więc musiałam przejść szybki kurs. W tym czasie Bubinka się obudziła i postanowiła sprawdzić, skąd dochodzą odgłosy za drzwiami. Była zdziwiona widząc ciocię Olę i Dorotkę z samego rana. Siostra dała mi "instrukcję obsługi" Dorotki i pojechała do pracy. Mała pije mleko leżąc na tapczanie i patrząc na bajki. Włączyłam więc Minimini i dołączyłyśmy z Bubą. Ona też piła mleko ;) Dorotka po jakimś czasie zaczęła się wiercić a ja nie upilnowałam i rozlała sobie mleko na bluzeczkę. Trzeba było przebrać, więc idąc za ciosem przebrałam też Bogusię. Potem dziewczynki zajęły się zabawą a ja mogłam umyć włosy. Z łazienki tylko słyszałam: "Od Dojoty! Od Dojoty! Nie da! Nie da!" Okazało się, że walczą o zabawkowy telefon. Pokazałam więc Bogusi inną zabawkę i już był spokój. Jak skończyłam się ubierać dołączyłam do nich i robiłyśmy poranną gimnastykę prowadzoną przez Dorotkę ;)

Śniadanie jadłyśmy wspólnie. Dorotka prędzej skończyła, więc poszłam jej umyć ręce. W międzyczasie Bogusia wykorzystała sytuację i dobrała się do kubka kuzynki. Dorotka oczywiście zareagowała donośnym: "Od Dojoty!". Potrafi walczyć o swoje ;) Po śniadaniu posprzątałam i mogłyśmy się bawić. A więc rysowałyśmy, bawiłyśmy się lalkami i misiami, układałyśmy puzzle i wieże z klocków, czytałyśmy książeczki i huśtałyśmy się na bujaku. W całym tym kramie zastał nas mąż, który niespodziewanie szybko wrócił z pracy i ogłosił gotowość zabrania dziewczyn na spacer. O jak to dobrze, nie musiałam kombinować z jedną w nosidle a drugą w wózku. Poszliśmy na dwa wózki. Ale najpierw zjedliśmy jeszcze drugie śniadanie. Potem jeszcze taśmowa zmiana pieluch i gotowi do wyjścia.


Spacer był długi. Szliśmy raz główną ulicą, potem bocznymi uliczkami, wreszcie osiedlowymi ścieżkami. Dziewczynki przespały się z godzinkę. Odwiedziły babcię Marysię w pracy a potem zabraliśmy je do sali zabaw Igraszka. Tam przez godzinę szaleliśmy wszyscy. Nie wiem, kto miał większą frajdę dziewczynki czy my ;) Wyszliśmy ok. 15:00, więc trzeba było śpieszyć się do domu na obiad. Dziewczynki pewnie już głodne, więc na szybko zrobiłam jajka z kuskusem i świeżym ogórkiem. Kiedy zasiadaliśmy do stołu przyjechała siostra i dołączyła do nas. Potem szybkie przebieranie i pojechałyśmy jeszcze do Rybnika na piknik Klubu Mam w Widzi Misie. To był dzień pełen wrażeń. Jestem zadowolona, wszystko się udało. Dzięki mężowi nie zmęczyłam się aż tak bardzo. Za to Bogusia w nocy spała jak zabita i obudziła się na "cscs" dopiero ok. 2:30. Tak mogłoby być codziennie ;)

2 komentarze: