niedziela, 2 lutego 2014

In vitro vs. Naprotechnologia

Ostatnio zajrzałam na stronę Ministerstwa Zdrowia i moją uwagę zwróciła zakładka In Vitro, w której możemy przeczytać o programie finansowania zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego ze środków publicznych.

Osobiście jestem przeciwko zabiegom zapładniania in vitro. Sama bym się na to nie zdecydowała. Rozumiem jednak, że są pary, które mają inne zdanie na ten temat, ale według mnie to one same powinny sobie to finansować. In vitro jest bardzo kontrowersyjne w kwestiach moralnych, więc nie powinno się, moim zdaniem, finansować tych zabiegów ze środków publicznych, czyli ze środków pochodzących również od osób, które są im przeciwne.

To jednak jeszcze mnie tak nie irytuje jak ewidentne wprowadzanie ludzi w błąd. Otóż pełna nazwa programu brzmi: "Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016". I tu pojawia się nieścisłość a wręcz powiedziałabym przekłamanie. In vitro nie leczy niepłodności! Nie diagnozuje jej, nie bada jej przyczyn. In vitro to jedynie droga na skróty omijająca właściwy problem. Para, która doczeka się dziecka dzięki in vitro, nadal jest niepłodna. Nadal nie może w naturalny sposób zajść w ciążę. Ich niepłodność nie jest wyleczona, ten problem został tylko pominięty i poczęcie nastąpiło w sposób sztuczny. Jeszcze raz powtarzam: in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności!

Kiedyś na Facebooku wypowiedziałam swoje zdanie na temat in vitro i zostałam ostro skrytykowana, że jak tak mogę? Że mam się cieszyć, że mogę mieć dzieci i nie mogę przecież odbierać tego prawa innym! No tak, mam dziecko, drugie w drodze. Oboje poczęci naturalnie. Owszem, cieszę się, że jest mi to dane. Nie jest prawdą, że chcę innym odebrać prawo do posiadania dziecka. Prawda jest taka, że dziecka nie można posiadać. Dziecko nie jest niczyją własnością. Nie odmawiam innym prawa do szczęścia. Wręcz przeciwnie! Życzę każdej parze pragnącej dziecka, by mogła się nim cieszyć. Więcej, absolutnie nie bronię im skorzystania z in vitro. To ich sprawa, ich decyzja i powinny to też być ich pieniądze a nie wszystkich podatników. Ja tylko wyrażam własne zdanie, że JA bym nie skorzystała i dlaczego. I tym, którzy borykają się z problemem niepłodności zachęcam do zainteresowania się alternatywną metodą - naprotechnologią.

Naprotechnologia właściwie zajmuje się diagnozowaniem niepłodności, szukaniem przyczyn tego stanu i jego leczeniem. Naprotechnologia w przeciwieństwie do in vitro leczy niepłodność, dzięki temu para może wreszcie w sposób naturalny, czyli poprzez akt seksualny, począć dziecko. Naprotechnologia jest więc metodą etyczną, w pełni respektującą godność człowieka. Jest także tańsza od zabiegów in vitro i skuteczniejsza!

"Z badań przeprowadzonych w ośrodkach, które mają pełny dostęp do wszystkich zabiegów naprotechnologii, czyli w Stanach Zjednoczonych i Irlandii, ta skuteczność - podająć liczbę, która jest wiarygodna - wynosi ponad 50% urodzeń dzieci wśród par, które zgłosiły się do ośrodka naprotechnologii i kontynuowały leczenie. Istotny jest tutaj sposób liczenia tej skuteczności: w naprotechnologii podajemy, ile dzieci się urodziło, a nie procent poczęć, tak jak jest podawane w statystykach in vitro. [...] Skuteczność in vitro jest podawana w ilości poczęć, ilości uzyskania dodatnich wyników testów ciążowych, natomiast większa część tych ciąż kończy się poronieniem. Liczba porodów w wyniku in vitro jest znacznie niższa od podawanej skuteczności tej techniki - ok. 30% zapłodnień, a porodów na pewno mniej."*

Skoro tak się sprawy mają, dlaczego więc rząd nie finansuje z budżetu leczenia niepłodności metodą naprotechnologii, skoro jest to tańsze, skuteczniejsze i moralnie akceptowalne przez wszystkich, niezależnie od wyznania?

Jeszcze raz chcę powiedzieć. Osobiście jestem przeciw zapłodnieniu pozaustrojowemu. Jestem zdania, że dziecka nie można mieć za wszelką cenę. Dziecko powinno być poczęte w akcie intymnego zjednoczenia kobiety i mężczyzny a nie drogą medycznych eksperymentów. Jednocześnie nie odmawiam niepłodnym parom prawa do szczęścia. Proponuję jedynie poszukania etycznej alternatywy. Wciąż jeszcze mało osób słyszało o naprotechnologii a sprawa jest warta rozpropagowania.

Więcej o naprotechnologii znajdziecie na stronie http://www.naprotechnology.com.pl/


* "Płodność. Powrót do źródeł", red. Małgorzata i Marcin Zimoniowie, Bielsko-Biała 2012, str. 129

23 komentarze:

  1. tez jestem tego,zdania. nie zdecydowalabym sie na invitri. nie moglabym wziac moralnej odpowiedzialnisci za zarodki,ktore powolane do zycia zostalyby zamrozone. i co dalej? o tym sie nie mowi...

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie zgodzę się co do Twoich argumentów. Piszesz "In vitro jest bardzo kontrowersyjne w kwestiach moralnych, więc nie powinno się, moim zdaniem, finansować tych zabiegów ze środków publicznych, czyli ze środków pochodzących również od osób, które są im przeciwne." To jest Twoje zdanie oczywiste że każdy ma do tego prawo, a czy tak samo kazałabyś finansować z prywatnych pieniędzy np przeszczepy bo są kontrowersyjne w kwestiach moralnych?
    Staram się nie rozpatrywać takich problemów przez pryzmat tylko i wyłącznie moich poglądów. Mieszkamy i żyjemy w kraju, który się robi multikulturowy i musimy brać pod uwagę, że nie każdy obywatel tego kraju, który płaci podatki itd ma takie same poglądy i moralność. Prawo przecież musi służyć wszystkim tak samo - przynajmniej w teorii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest zasadnicza różnica między in vitro a przeszczepami. Przeszczepy niejednokrotni ratują życie. In vitro nie. Przeszczep jest często jedyną możliwością wyleczenia. Dla in vitro proponuję alternatywę - naprotechnologię, którą Państwo mogłoby finansować.

      Usuń
    2. Oczywiście, że jest zasadnicza różnica. Chciałam zwrócić jednak uwagę na fakt, że "kontrowersyjne w kwestiach moralnych" dla każdego może oznaczać co innego. I tak jak dla Ciebie in vitro jest czymś takim dla innych może być to przeszczep, bez względu na to czy ratuje czy nie ratuje życia. Co do naprotechnologii to jestem zdania tego co Ty - ta metoda powinna być rozpowszechniona i ogólnie dostępna w Polsce

      Usuń
  3. W życiu nie slyszalam o naprotechnologii, poczytam z ciekawości:)

    OdpowiedzUsuń
  4. moja bratowa straciła oba jajowody i poza in vitro została im tylko adopcja, o którą też się starają więc naprotechnologia nie jest dla wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, Kościół Katolicki też nie utrzymuje się sam z siebie, a nie wszystkim płatnikom podatków się to podoba.
    Co do in vitro, to jako osoba, która nie przeszła całej procedury nie wiesz dokładnie, z jaką diagnostyką, jakimi zabiegami się ona wiąże. Zapytaj kogoś, kto ma za sobą 3 lata walki o dziecko - to nie jest tak, że para po prostu pewnego dnia decyduje się na in vitro. To są miesiące stymulacji hormonalnych, bolesnych zastrzyków, udrażniania jajowodów, różnych umiarkowanie przyjemnych spraw. Sam np. Menopur kosztuje ok 500 zł za 5 ampułek. Chcesz komuś powiedzieć "sorry, sam sobie za to płać jak chcesz mieć dzieckoz tego moralnie wątpliwego in vitro". Powiesz to jakiejś kobiecie prosto w oczy, czy możesz jesteś w stanie pisać takie rzeczy tylko w internecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, nie przeszłam całej procedury osobiście. Znam ją jedynie z literatury. Nie twierdzę, że in vitro daje szybkie efekty. A stymulacja hormonalna z pewnością nie jest bezpieczna i zdrowa. Naprotechnologia też wymaga czasu, żmudnych badań, zabiegów, jest droga (choć tańsza od in vitro) i nie daje gwarancji sukcesu (choć szanse są większe niż przy in vitro). Więc parze długo starającej się o dziecko najpierw proponuję napro. I tak, moje zdanie mogę powiedzieć prosto w oczy. Takie są moje poglądy i się ich nie wstydzę. A Kościół Katolicki niewiele mnie obchodzi. Nie jestem katoliczką, choć w wielu sprawach moralnych blisko mi do stanowiska katolickiego. Mój Kościół nawet zezwala na in vitro i jest za finansowaniem zabiegów ze środków publicznych. Tu ja się z oficjalnym stanowiskiem własnego Kościoła nie zgadzam i mam do tego prawo. Nie jest to dogmat, który warunkuje moje zbawienie, więc mogę mieć odmienne zdanie.

      Usuń
    2. a do jakiego Kościoła/ wspólnoty religijnej należysz?

      Usuń
    3. Należę do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP

      Usuń
  6. Oj jak to widac, ze nie mialas problemow z nieplodnoscia( i zycze Ci abys nigdy nie miala) i nawet nie wiesz jak takie teksty sa bolesne dla par nieplodnych. Jak wiekszosc osob, ktorych ten temat osobiscie nie dotyczy masz chyba male pojecie o tym jak to wszystko wyglada od podszewki, gdzies cos przeczytalas, uslyszalas ale u zrodel (obu stron) nie zaczerpnelas informacji.
    Naprotechnologia nie jest i nigdy nie bedzie alternetywa dla in vitro, nie mozna miedzy nimi postawic znaku rownosci!
    Naprotechnologia mozliwa jest tylko, gdy przyczyna nieplodnosci jest mozliwa do wyleczenia( i zdiagnozowania) . Nie pomoze natomiast gdy wystepuje np.
    - mechaniczna niepłodnosc kobieca , ( np brak jajnikow, jajowodow,)
    - nieodwracalne zmiany endometriotyczne
    - ciezkie uszkodzenia jajowodow i defekty anatomiczne
    - zaawansowana nieplodnosc meska
    Tu jedyna nadzieja pozostaje in vitro.
    Poza tym dla wiekszosci par in vitro jest ostatecznoscia, gdy inne metody w tym naprotechnologia zawioda. Naprawde, nikt nie biegnie jak na skrzydlach do klinik po IVF gdy tylko dowiaduje sie o nieplodnosci.

    A co do finansowania z podatkow a moralnoscia to co z osobami innej wiary, ktorych podatki ida na dofinansowanie kosciola katolickiego? Albo finansowanie polskiej armi w Afganistanie? Albo finansowanie dziwnych wydatkow poslow? To ja juz wole zeby moje podatki pomogly uszczesliwic jakas nieplodna pare:)

    Andzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wrażenie, że większość par decydująca się na in vitro o naprotechnologii nawet nie słyszała. Nie twierdzę, że naprotechnologia jest dla każdego i jest gwarancją sukcesu. Absolutnie nie. I to, że ja bym się na in vitro nie zdecydowała, nie znaczy że inni nie mogą. Proszę bardzo, droga wolna. Ja takich par ani ich dzieci nie potępiam. Ich wybór.

      Usuń
    2. Inaczej byś pisała gdyby problem niepłodności dotyczył ciebie. Nie masz zielonego pojęcia co przeżywają ludzie nie mogący mieć dzieci. In vitro jest sposobem na urodzenie dziecka i o w całym procesie leczenia niepłodności chodzi, czyli jest metodą leczenia niepłodności. Naprotechnologia nie działa na problemy męskie, czyli jest mało przydatna. W dzisiejszych czasach bardzo dużo niepłodnych par ma problem z niskimi parametrami nasienia. Gdyby napro...działała na kobiety i mężczyzn to byłaby metodą lepszą od in vitro, a tak nie jest.

      Usuń
  7. Moja znajoma raz zaszła w ciążę po czym poroniła w 7 tygodniu. Przez 15 lat nie udało się zajść po raz kolejny. Razem z mężem starali się o adopcję. I to też nie jest tak, że jak się chce adoptować dziecko to po prostu się je adoptuje od tak się. Musieli składać wiele wniosków, przejść wiele kursów na temat wychowania dziecka. Co śmieszne mieli nawet lekcje z przewijania na lalkach. Żaden przyszły rodzic nie musi takich cyrków przechodzić, a tu takie chore prawo mamy, że zanim adoptujesz to... Para ta skorzystała z metody in vitro. W lipcu zostaną rodzicami SWOJEGO kochanego upragnionego dziecka.

    I to też nie jest tak, że korzystając z tej metody na pewno zajdzie się w ciążę. TU szanse są 50/50.

    Myślę, że gdybyś przez iks lat nie umiała zajść w ciążę, a bardzo pragnęłabyś dziecka to albo skorzystałabyś z in vitro albo skończyłabyś w psychiatryku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ze szczęścia Twojej znajomej. Uwierz mi, że ja bym się na in vitro nie zdecydowała nawet jeśli latami nie mogłabym zajść w ciążę. I nie sądzę, że są tylko dwa wyjścia in vitro albo psychiatryk. Ja jestem za macierzyństwem, ale nie za wszelką cenę. Jeśli bym nie mogła mieć dzieci, to bym się po prostu z tym pogodziła. Z pewnością byłoby to trudne, ale myślę, że dlatego, że jestem wierząca, łatwiej mi pewne rzeczy przyjąć jako Bożą wolę.

      Usuń
    2. "Uwierz mi, że ja bym się na in vitro nie zdecydowała nawet jeśli latami nie mogłabym zajść w ciążę" uwierz mi, że nie wiesz tego...

      Usuń
  8. Zgadzam sie- a co z biednymi zamrozonymi dziecmi? Poza tym,ilosc hormonow ktorymi bombarduje sue kobiete,zeby miala mase owulacji mnie przeraza... ja bym chciala adoptowac niepelnosprawne dziecko,ale meza przekonac nie moge :-( a z ciekawosci, do jakiego zboru nalezysz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Osobiście to wolę, by moje podatki szły na In vitro niż na utrzymywanie więźniów za zabójstwa, pedofilię, gwałty itd. Tyle w temacie. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  10. o naprotechnologii i o in vitro mozna poczytac w nowej gazecie "chcemy byc rodzicami". ja dowiedzialam sie paru ciekawych rzeczy, ktorych nie moglam znalezc w sieci

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Aniu, szanuję Pani poglądy, lubię "Bubinkowo", ale proszę mi wytłumaczyć, dlaczego ja - osoba wierząca, lecz niepraktykująca - ma wspomagać potrzeby KK? Niechże się sam utrzymuje - jak wszyscy... Na tej samej chyba zasadzie finansowana jest metoda in vitro. Nie polemizuję z Pani poglądami, ale jedno jest pewne: dzięki tej kontrowersyjnej metodzie dzieci urodzą się chciane i kochane, czego nie można powiedzieć o wielu poczętych w sposób naturalny - zatem chociażby z tego jednego powodu - JESTEM ZA.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dla mnie jest to kluczowa sprawa nadal niejasna w tym kraju.

    OdpowiedzUsuń