W zeszłym roku pisałam o nordic walkingu z dzieckiem w chuście. Jest to naprawdę świetne rozwiązanie dla mam, które chcą być aktywne fizycznie a nie chcą rozstawać się z dzieckiem. Tak właśnie sobie maszerowałyśmy średnio co dwa dni przez cały sezon od maja do września.
W tym roku też postanowiłam maszerować z kijami. Bubinkę przerzuciłam do nosidła i na plecy. Tak jest jeszcze wygodniej, szczególnie, że jest teraz kilka kilogramów cięższa niż rok temu. Nie maszerujemy jednak już tak często. Problem tkwi w Bubinkowym rytmie dnia. Ja zwykle maszeruję przed południem po śniadaniu albo popołudniu przed kolacją. Buba zwykle zasypia w nosidle, więc burzy się cały porządek dnia, bo potem nie chce już spać w południe albo wieczorem jest długo aktywna, albo idzie spać normalnie, ale za to rano wstaje wcześnie. Normalnie śpi w dzień już tylko raz w południe. Jednak w pełnym słońcu staram się nie wychodzić z domu a tym bardziej nie uprawiać sportu, wolę więc wtedy Bogusię położyć na drzemkę do łóżka. Maszerujemy więc teraz tylko okazjonalnie i chyba będę musiała przerzucić się na nordic walking bez małej.
Tymczasem ruszamy!
Jeśli chodzi o reakcję otoczenia, to już rzadziej zdarzają się zdziwione miny. Chyba ludzie z kijami stają się powszednim widokiem, co mnie cieszy. Jeden pan powiedział, że fajnie wyglądam tak z tymi kijami i dzieckiem na plecach. Inny, że narty gdzieś zgubiłam (takie komentarze są dość częste). A dzieciaki wracające ze szkoły miały niezły ubaw i nieskrępowanie wołały: "Patrz, dziecko w plecaku!" ;)
Nordic walking jest wspaniały!!! Na studiach miałam zajęcia z nordicu - coś wspaniałego :) A reakcja ludzi zawsze będzie dziwna na nowości :)
OdpowiedzUsuńhahaha dziecko w plecaku :) cudo! Brawo Aniu!
OdpowiedzUsuńWidać, że Bubinka zadowolona.
OdpowiedzUsuńu nas sporo osób chodzi z kijkami. Ale matki z dzieckiem nie widziałam. Choc pania w ciazy juz tak:)
OdpowiedzUsuń