wtorek, 4 grudnia 2012

Nie baw się jedzeniem!

Przy okazji niedzielnej wizyty u teściów Bubinka dostała jabłko na podwieczorek. Jak zwykle w kawałkach wielkości połowy ćwiartki. Zazwyczaj bardzo dobrze sobie radzi, ale tym razem niemal każdym kęsem się krztusiła. Okazało się, że ten egzemplarz był dość twardy. Teściowa więc wpadła na pomysł starcia jabłka i podania łyżeczką. Teoretycznie mała miała sama jeść.

Na co dzień dość dobrze sobie radzi z łyżeczką pod warunkiem, że:
1. jedzenie ma postać gęstej papki i nie spada z łyżeczki po obróceniu jej wklęsłą stroną w dół i
2. ktoś nabiera jedzenie na łyżeczkę a Bogusia sama trafia do buzi.

Tym razem wyglądało to tak, że babcia niemal cały czas trzymała małej rękę z łyżeczką i kierowała nią i przy nabieraniu z miseczki i w drodze do ust. Tempo było dość szybkie. W końcu Bubie się to nie spodobało i okazała potrzebę naprawdę samodzielnego jedzenia przez chwytanie dania paluszkami. No i usłyszała, że "ma jeść ładnie łyżeczką, jak dama"...

Obserwując całą sytuację naszła mnie refleksja. Wielu rodziców, dziadków czy opiekunów z jednej strony odmawia dziecku kompetencji np. samodzielnego jedzenia przez karmienie łyżeczką a z drugiej strony oczekuje od malucha czegoś dla niego zbyt trudnego, w tym wypadku spokojnego siedzenia przy stole i sprawnego posługiwania się sztućcami. Nie oczekujmy od niemowlęcia, że będzie jadło jak dama. Swoją drogą jabłko to nawet dama je rękami, nie łyżeczką.

Pozwólmy maluchom bawić się jedzeniem, przyglądać się, dotykać go, badać, rwać na kawałki, miętosić, rozgniatać, wsmarowywać w blat, buzię, włosy, smakować i wypluwać, upuszczać na podłogę itp. Dla niego to nie tylko jedzenie. Ono w ten sposób się uczy. Uczy się nowych kształtów, kolorów, konsystencji, smaków. Uczy się rozróżniania twarde-miękkie, ciepłe-zimne, stałe-płynne, szorstkie-śliskie, suche-mokre. Uczy się koordynacji ruchowej. Ćwiczy koncentrację. Poznaje prawa fizyki (jak spadnie to już się samo nie podniesie, drugi raz też tak jest i dziesiąty też). Zdobywa pewność siebie (potrafię sam!).

Sama nieraz słyszałam od mamy: "Nie baw się, tylko jedz. Jedzeniem się nie bawi." Ależ jedzieniem należy się bawić! Dziecko bawi się jedząc. Dorosły bawi się gotując, zmieniając przepisy, wymyślając nowe dania. To poprawia kreatywność.

7 komentarzy:

  1. Dziękuję Ci za ten post !!! Z całego serca :* !

    OdpowiedzUsuń
  2. My się bawimy;) u babci też!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, od ponad miesiąca czytam twojego bloga, wiele tematów jest mi bliskich. Mój synek właśnie skończył pół roczku i zaczeliśmy przygodę z jedzeniem. Hitem jest jest biały ser domowej roboty :) Pozdrawiam serdecznie i dziekuję za Twoje posty, które i mnie zmobilizowały, by pisać notatki z tym tak fascynującym okresie rozwoju synka, bo rośnie tak szybko i wiele chwil jest zbyt krótkich i zbyt ulotnych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu ja się zgadzam w 100% Ale wiesz, inne pokolenia rządziły się swoimi zasadami a dziewczynki się wychowywało na małe księżniczki :) Jakby usłyszeli o BLW to by była dopiero rewolucja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ps. ja mówię do synka nie baw się jedzeniem, jak zaczyna szaleć wokół cycka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie ostatnio przy pierwszym spotkaniu synka z truskawką babcia lamentowała, że będzie cały czerwony, że ubranko poplami, że go nie domyję :D Maks miał taką radochę z ssania truskawki, że w końcu babcia przestała marudzić tylko podziwiała jego wyczyny :)A czerwony był cały :D

    OdpowiedzUsuń