W zeszłym tygodniu pisałam o "noszeniakach" i o tym, że warto nosić swoje dzieci. Tym razem będzie o tym w czym nosić. W skrócie: na rękach, w chustach lub nosidłach miękkich. Ekspertem w temacie nie jestem, ale napiszę z własnego doświadczenia, co nam daje noszenie w chuście.
Noszenie dzieci w chuście stało się ostatnio bardzo modne, choć nie jest niczym nowym. Chusta jest wynalazkiem niemal tak starym jak sam człowiek, a wózek w szerszym użyciu jest dopiero od XIX w. Są też regiony świata, w których wózek dziecięcy w ogóle nie jest znany, za to kobiety noszą dzieci w pięknych, kolorowych chustach.
Noszenie w chuście jest bezpieczne i zdrowe. Dzieci rodzą się z fizjologicznie zaokrąglonymi plecami. Ten fakt utwierdza fizjoterapeutów w przekonaniu ze systematyczne układanie noworodka w pozycji 'na wznak' (w wózku, łóżeczku) nie jest najlepszym pomysłem.* Tu z pomocą przychodzi chusta, która obejmuje dziecko ściśle jak bandaż, nie wymusza nienaturalnej pozycji z prostymi plecami, tylko je podtrzymuje. Chusty wiązanej można używać od narodzin.
Noszone dziecko jest blisko rodzica. Dzięki temu jest spokojniejsze, mniej płacze. Chusta choć trochę przypomina mu życie płodowe. Ma w niej ciasno, jest blisko mamy, czuje jej ciepło, słyszy bicie serca i jest kołysane w rytm jej kroków. Noszenie dziecka w chuście pozwala uniknąć dysplazji stawu biodrowego lub walczyć już ze zdiagnozowanym schorzeniem. Wynika to z pozycji jaka jest wymagana podczas noszenia: lekko zaokrąglone plecy, szeroko odwiedzione nóżki, brzuszek skierowany do ciała noszącego. Ponadto w chuście dziecko widzi świat z perspektywy dorosłego. To pozwala mu obserwować rodziców w codziennych czynnościach, dzięki czemu uczy się wzorców i zachowań potrzebnych w dorosłym życiu. Jednym słowem noszone dziecko lepiej się rozwija, szybciej uczy i, wbrew powszechnej opinii, szybciej staje się samodzielne.
Kiedy planowałam wyprawkę, chusta do noszenia była na liście zakupów, ale nie potraktowałam jej zakupu jako priorytet. Kiedy Bubinka przyszła na świat okazało się, że lubi być stale noszona i jest dzieckiem właściwie nieodkładalnym. Jak tylko odkładałam ją na wersalkę lub do wózka, od razu podnosiła alarm. Przez pierwszy miesiąc wytrzymałam, ale przecież tak nie może być stale. Przydały by się wolne ręce, żeby coś zrobić, więc zakup chusty okazał się sprawą pilną.
Najpierw odkupiłam od koleżanki z forum ślubnego chustę-kieszonkę pouch, bo zależało mi, żeby można było szybko córkę do niej włożyć. Zakup okazał się jednak nietrafiony. Bogusia była za mała, by nosić ją w tej chuście w pozycji siedzącej, a leżeć w niej nie chciała. Darła się niesamowicie. Kupiłam więc na Allegro używaną chustę wiązaną tkaną polskiego producenta Lenny Lamb i to był strzał w dziesiątkę. Wiązania w kieszonkę nauczyłam się z filmiku na YouYube i tak się wiążemy. Chętnie poszłabym na jakieś warsztaty chustowe, co by się nauczyć naprawdę dobrze dociągać chustę i wypróbować tez inne wiązania, np. na plecach.
Chusta bardzo ułatwiła mi codzienne obowiązki w domu. Mogę w niej zmywać naczynia, odkurzać, wieszać pranie, gotować i prasować oczywiście zachowując ostrożność. Jest też bardzo wygodna w podróży komunikacją miejską. Jak ja bym z wózkiem do autobusu lub pociągu wsiadała? A z chustą nie ma problemu. Ułatwia też poruszanie się po mieście. Windy, schody, wąskie przejścia, nierówne krawężniki już nie są taką przeszkodą. Chusta świetnie sprawdza się też na wakacjach. Piaszczysta plaża, kamieniste ścieżki w górach, polne i leśne drogi. Wyobrażacie sobie przemierzać te miejsca pchając wózek?
W tym roku wybieram się z córeczką na Tydzień Ewangelizacyjny do Dzięgielowa. To jest wieś. Namioty są rozbite na polanie, gdzie jest też dużo kamieni a gdzieniegdzie tak miękki grunt, że jak tylko spadnie deszcz (a pada zawsze na TE), to robi się błoto. Widziałam już nieraz, jak matki męczą się próbując przez to przepchać wózek. Chusta i kalosze to zaraz po Biblii obowiązkowe rzeczy na ten wyjazd. Planuję też zakup nosidła ergonomicznego. Wydaje mi się, że na upały będzie lepsze niż szczelnie opatulająca dziecko chusta. No i szybciej się zakłada.
*http://pl.lennylamb.com/articles/1_dlaczego_warto_nosi%C4%87_dzieci_%3F
Noszenie dzieci w chuście stało się ostatnio bardzo modne, choć nie jest niczym nowym. Chusta jest wynalazkiem niemal tak starym jak sam człowiek, a wózek w szerszym użyciu jest dopiero od XIX w. Są też regiony świata, w których wózek dziecięcy w ogóle nie jest znany, za to kobiety noszą dzieci w pięknych, kolorowych chustach.
Noszenie w chuście jest bezpieczne i zdrowe. Dzieci rodzą się z fizjologicznie zaokrąglonymi plecami. Ten fakt utwierdza fizjoterapeutów w przekonaniu ze systematyczne układanie noworodka w pozycji 'na wznak' (w wózku, łóżeczku) nie jest najlepszym pomysłem.* Tu z pomocą przychodzi chusta, która obejmuje dziecko ściśle jak bandaż, nie wymusza nienaturalnej pozycji z prostymi plecami, tylko je podtrzymuje. Chusty wiązanej można używać od narodzin.
Noszone dziecko jest blisko rodzica. Dzięki temu jest spokojniejsze, mniej płacze. Chusta choć trochę przypomina mu życie płodowe. Ma w niej ciasno, jest blisko mamy, czuje jej ciepło, słyszy bicie serca i jest kołysane w rytm jej kroków. Noszenie dziecka w chuście pozwala uniknąć dysplazji stawu biodrowego lub walczyć już ze zdiagnozowanym schorzeniem. Wynika to z pozycji jaka jest wymagana podczas noszenia: lekko zaokrąglone plecy, szeroko odwiedzione nóżki, brzuszek skierowany do ciała noszącego. Ponadto w chuście dziecko widzi świat z perspektywy dorosłego. To pozwala mu obserwować rodziców w codziennych czynnościach, dzięki czemu uczy się wzorców i zachowań potrzebnych w dorosłym życiu. Jednym słowem noszone dziecko lepiej się rozwija, szybciej uczy i, wbrew powszechnej opinii, szybciej staje się samodzielne.
Kiedy planowałam wyprawkę, chusta do noszenia była na liście zakupów, ale nie potraktowałam jej zakupu jako priorytet. Kiedy Bubinka przyszła na świat okazało się, że lubi być stale noszona i jest dzieckiem właściwie nieodkładalnym. Jak tylko odkładałam ją na wersalkę lub do wózka, od razu podnosiła alarm. Przez pierwszy miesiąc wytrzymałam, ale przecież tak nie może być stale. Przydały by się wolne ręce, żeby coś zrobić, więc zakup chusty okazał się sprawą pilną.
Najpierw odkupiłam od koleżanki z forum ślubnego chustę-kieszonkę pouch, bo zależało mi, żeby można było szybko córkę do niej włożyć. Zakup okazał się jednak nietrafiony. Bogusia była za mała, by nosić ją w tej chuście w pozycji siedzącej, a leżeć w niej nie chciała. Darła się niesamowicie. Kupiłam więc na Allegro używaną chustę wiązaną tkaną polskiego producenta Lenny Lamb i to był strzał w dziesiątkę. Wiązania w kieszonkę nauczyłam się z filmiku na YouYube i tak się wiążemy. Chętnie poszłabym na jakieś warsztaty chustowe, co by się nauczyć naprawdę dobrze dociągać chustę i wypróbować tez inne wiązania, np. na plecach.
Chusta bardzo ułatwiła mi codzienne obowiązki w domu. Mogę w niej zmywać naczynia, odkurzać, wieszać pranie, gotować i prasować oczywiście zachowując ostrożność. Jest też bardzo wygodna w podróży komunikacją miejską. Jak ja bym z wózkiem do autobusu lub pociągu wsiadała? A z chustą nie ma problemu. Ułatwia też poruszanie się po mieście. Windy, schody, wąskie przejścia, nierówne krawężniki już nie są taką przeszkodą. Chusta świetnie sprawdza się też na wakacjach. Piaszczysta plaża, kamieniste ścieżki w górach, polne i leśne drogi. Wyobrażacie sobie przemierzać te miejsca pchając wózek?
W tym roku wybieram się z córeczką na Tydzień Ewangelizacyjny do Dzięgielowa. To jest wieś. Namioty są rozbite na polanie, gdzie jest też dużo kamieni a gdzieniegdzie tak miękki grunt, że jak tylko spadnie deszcz (a pada zawsze na TE), to robi się błoto. Widziałam już nieraz, jak matki męczą się próbując przez to przepchać wózek. Chusta i kalosze to zaraz po Biblii obowiązkowe rzeczy na ten wyjazd. Planuję też zakup nosidła ergonomicznego. Wydaje mi się, że na upały będzie lepsze niż szczelnie opatulająca dziecko chusta. No i szybciej się zakłada.
*http://pl.lennylamb.com/articles/1_dlaczego_warto_nosi%C4%87_dzieci_%3F
Naprawdę fajny blog, ale jedna uwaga. Mówienie o dziecku per "Bubinka" za każdym razem. Owszem, to Twoje dziecko, oczko w głowie i masz prawo nazywać je jak chcesz i zrozumiałe są pieszczotliwe nazwy,ale to się ciężko czyta, zwłaszcza osobom, które dzieci nie mają, więc nie podzielają emocji związanych z posiadaniem dziecka, a jednocześnie chcą czytać Twój blog, by dowiedzieć się czegoś na przyszłość. Lepiej i bardziej profesjonalnie byłoby, gdybyś używała imienia córki (oczywiście w formie krótszej, np Kasia, a nie Katarzyna) na zmianę z "moja Córka/córka" i "moje Dziecko/dziecko" (w zasadzie pisać powinno się z małej litery, ale jeśli czujesz, że jest to niegrzeczne w stosunku do dziecka, możesz pisać z dużej.
OdpowiedzUsuńNie odbierz tego proszę jako czepiania się, to tylko rada z mojej strony.Pozdrawiam serdecznie Ciebie i dziecko, powodzenia w tworzeniu bloga :)
Dziękuję za opinię. Bubinka jest, bo tak nazywam córeczkę i dlatego taki tytuł bloga. Zwykle jednak w notkach obok Bubinki pojawiają się określenia moja córka, córeczka, mała. Faktycznie w tej notce przesadziłam z Bubinkami. Nie zauważyłam tego, więc dziękuję za uwagę. Już poprawiłam :)
UsuńAle Bubinka to zdrobnienie.
OdpowiedzUsuń''wbrew powszechnej opinii, szybciej staje się samodzielne.''
OdpowiedzUsuńwłaśnie tego moja rodzina do dziś nie pojmuje. każdy twierdzi że będzie mamisynek etc :-/
Poskarżyłam się rodzinie, że mi ktoś sprzed nosa nosidło z allegro kupił. A mój tata na to, że po co mi nosidło, ja już powinnam ją skończyć nosić. Hmm... tylko, że Bogusia sama chodzić jeszcze nie umie i pewnie się nie nauczy, jak ją będę stale nosić... :/ Eh
UsuńJa muszę kupić może jakaś tkaną, ale nie wiem czy będę umiała się wiązać, albo jakieś nosidło co by szybko włożyć i wyjąć dziecko... Hmmm ja mam elastyczną i przy upałach spociłam się z małym tak że on i ja ubranko mokre (jedna warstwa)... niby fajne te chusty , ale ja jak wychodzę z dwójką dzieci.. to mam masę rzeczy dodatkowych (pampersy, chusteczki, picie, jedzenie, zabawki do piaskownicy dla starszej, pieniądze, telefon) i gdzie to wszystko trzymać? W plecaku? a na brzuchu jeszcze 9 kg dziecko... Hmmm :/
OdpowiedzUsuńkamaidzieciaki.wordpress.com
W tkanej też się pocimy ;) To jest chyba nieuniknione. Ja wszystkie potrzebne graty noszę zwykle w plecaku, ewentualnie torbie. Moje dziecię ma na razie niecałe 7,5 kg a też już to odczuwam ;) Myślę, że fajne rozwiązanie ma Ania (divette) - torbę na kółkach: http://zawodmama.blogspot.com/2011/12/chustomama-na-zakupach.html
UsuńTorba na kółkach jest ok na rynek, nie na plac zabaw...
OdpowiedzUsuńJako doradca noszenia dzieci w chustach polecam mei-tai bardziej niż nosido ergonomiczne (łatwiej można dokładnie dociągnąć boki) i tylko dla samodzielnie siedzącego dziecka (dopiero wtedy kręgosłup jest gotowy). Najlepsze wiązanie na upały to kangurek lub plecak prosty(jedna warstwa materiału i przewiewność po bokachraw).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia :)
www.chusty-gliwice.pl