środa, 9 maja 2012

Po co mi dziecko?

Uważam, że szacunek do dziecka trzeba mieć już jak dziecko jest jeszcze w planach! Po co decydujemy się na dziecko? Po co chcemy go mieć? Żeby nas uszczęśliwiło? Żebyśmy nie byli samotni? Żeby na starość ktoś się nami zajął? Bo rodzina dopytuje? Bo wszyscy znajomi już mają? Bo tak wypada?

Kiedy podejmowaliśmy decyzję o dziecku, był to nasz świadomy wybór. Po dwóch latach małżeństwa przyszedł taki czas, że poczułam, że to jest dobry moment na powiększenie rodziny. Nie dlatego, że wypada. Nie dlatego, że rodzina nalegała. Nawet nie dlatego, żeby dziecko nas uszczęśliwiło albo nas jeszcze bardziej do siebie zbliżyło. Zapragnęłam dziecka, bo to ja chciałam jemu dać moją miłość, czas, poświęcenie, pokazać świat, przekazać wartości, którymi się kieruję.

Już miałam wszystko zaplanowane. Jak się przygotować, kiedy zacząć starania... Ale jak to mówią: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz Mu o swoich planach." Jako osoba wierząca oczywiście i tę sprawę powierzyłam Bogu. W modlitwie odwołałam się do Jego polecenia "Rozradzajcie się i rozmnażajcie się", powierzyłam Mu siebie i męża, moje ciało, aby je pobłogosławił i przygotował dla maleństwa. Powiedziałam Bogu o swoich planach macierzyńskich, ale powiedziałam też, że ufam Mu i zgodzę się z Jego wolą, jeśli na dziecko będę musiała poczekać, albo jeśli w ogóle nie będę go miała. O dziwo Bóg nie roześmiał się z moich planów, ale nawet je pobłogosławił i już w pierwszym cyklu starań okazało się, że przyniosły one upragniony wynik.

Bóg towarzyszy Bubince od początku. Najpierw modliłam się o jej poczęcie, potem o to, by zdrowo się rozwijała we mnie, o dobry poród i teraz też codziennie Bogu za nią dziękuję i proszę Go o zdrowie dla niej i o mądrość w wychowaniu dla mnie. Nawet jej imię mówi, że jest Bogu-miła. To tata wybrał takie imię a mama chętnie na to przystała.

Teraz to ja jestem dla niej a nie ona dla mnie. To ja poświęcam czas, daję miłość i opiekę. Nie mogę od niej nic wymagać. Na to przyjdzie czas. Żeby zbierać, trzeba najpierw zasiać. Więc sieję, jestem przy niej, przekazuję wartości, kocham a i tak mam na uwadze to, że ona nie jest moją własnością, ale osobnym człowiekiem i żyje nie dla mnie, ale dla siebie.

1 komentarz: