poniedziałek, 22 października 2012

Mity na temat chustonoszenia

Dawno nie pisałam o noszeniu. Dziś głównie używam nosidła Tula, ale wcześniej chusta tkana Lenny Lamb ratowała mi życie.  Nosząc Bubinkę w chuście spotykałam się z różnymi reakcjami. Najczęściej ludzie patrzyli wzruszeni lub komentowali: "Ale jej tam dobrze przy mamusi!", "Ale ma się fajnie, mama nosi a ona sobie śpi." itp. Kilka razy jednak spotkałam się z innymi reakcjami. M.in. o tym, że dziecko do noszenia się nie przyzwyczaja i że od noszenia wcale nie robi się niesamodzielne pisałam już TU. Dziś poruszę inne wątpliwości, z którymi spotkałam się osobiście.

W maju byłam na pogrzebie babci. Mała miała wtedy niespełna 4 miesiące. Całą mszę żałobną przespała w chuście, obrzędy na cmentarzu obserwowała z chusty, ale kiedy weszłam do autokaru, który miał nas zawieźć na stypę, dalsza ciotka mojej mamy powiedziała: "Jest to rozsądne tak długo dziecko w tym trzymać? Przecież ona się tam ruszać nie może. Ma czym oddychać? Nie jest jej za ciepło albo niewygodnie?"

No to po kolei. Od momentu jak zawiązałam chustę aż do przyjazdu na stypę minęło ok. 2 może 2,5 godziny. Czy to długo? Wydaje mi się normalnie. Ruszać mogła sobie trochę rączkami, ale wolała wtulić się w mamę. Oczywiście miała czym oddychać, przecież głowy jej nie zawiązałam. Za ciepło chyba jej nie było, bo odpowiednio ją ubrałam. Nie była spocona. Niewygodnie też nie, bo chusta dobrze zawiązana i dociągnięta. Jeśli by jej jednak coś nie pasowało, to zapewniam, że cicho by nie siedziała. No i w którymś momencie faktycznie się odezwała i zaczęła marudzić, ale nie z niewygody tylko z głodu.

Miesiąc później, na urodzinach teścia, zawiązałam Bubinkę w chustę, żeby mogła się zdrzemnąć. I od razu posypały się gromy na moją głowę. Ciotka męża grzmiała: "Ty jej kręgosłup zniszczysz! Zobacz jaka jest powyginana!" A przecież niemowlę jest naturalnie przystosowane do noszenia. W chuście przyjmuje fizjologiczną pozycję "żabki" z ugiętymi i odwiedzionymi nogami. Chusta dokładnie opatula dziecko, nie tworzy sztywnego pancerza, ale dopasowuje się do naturalnego kształtu ciała i podtrzymuje jego plecy nie wymuszając nienaturalnej pozycji. Kręgosłup niemowlęcia jest naturalnie zaokrąglony. Jakoś się przecież maluch musiał w brzuchu mamy zmieścić i był tam (o zgrozo!) zwinięty w kłębek a nie wyprostowany na baczność. Jego kręgosłup prostuje się stopniowo w miarę jak maluch wzmacnia jego mięśnie bawiąc się na brzuchu, obracając, raczkując, siadając i wstając. Zapewniam ja i wielu fizjoterapeutów, że pozycja jaką przyjmuje dziecko w chuście jest bardziej naturalna i zdrowsza niż leżenie zupełnie płasko na plecach w wózku.

"A co z Twoim kręgosłupem? Nie bolą cię plecy jak ją tak cały czas nosisz?" Moje plecy mają się dobrze. Bardziej mnie bolą, kiedy noszę małą na rękach. Dzięki chuście dziecko jest ściśle związane z noszącym. Ciężar rozłożony jest regularnie na oba ramiona i biodra. Środek ciężkości jest stały, przez co można wygodnie nosić i nie zrujnować sobie kręgosłupa. Nie noszę też cały czas a zazwyczaj tylko 2-3 godziny dziennie z przerwami. Im dziecko starsze (a zarazem cięższe), tym mniej noszenia potrzebuje, bo już coraz więcej może sam zdziałać i sam się przemieścić. Ba, noszenie często poprawia postawę kręgosłupa osoby noszącej, gdyż prawidłowe wiązanie wymusza przyjęcie prostych pleców. Nie da rady się garbić w prawidłowo zawiązanej chuście. Dodatkowo przy regularnym noszeniu poprawia się kondycja noszącego, gdyż stopniowo ćwiczy się on w noszeniu coraz to większego ciężaru.

Jeszcze inna wątpliwość zbudziła się w głowach ludzi z mojego otoczenia: "Ty się nie boisz, że ona ci wypadnie?" Odpowiadam: Nie, nie boję się. Chusta tkana splotem skośno-krzyżowym może z powodzeniem służyć jako hamak dla dorosłej osoby, więc na pewno nie rozerwie się pod ciężarem niemowlęcia. Prawidłowo zawiązana i dociągnięta chusta nie ma prawa się nagle rozwiązać lub poluzować na tyle, by maleństwo mogło wypaść.

4 komentarze:

  1. hmmm kazdy ma prawo do wlasnego zdanai i kazdy robi co uwaza za sluszne ja osobiscie nie nosze malej w niczym moje rece sluza jako husta nosidelko itp...a jezeli tobie tak pasuje i malej wygodnie i tobie to nie widze problemu w tym a zazwyczaj ktos musi swoje cztery grosze do wszystkiego wlozyc .....

    OdpowiedzUsuń
  2. e tam zdanie jak zdanie; osobom o których pisze Ania brak podstawowej wiedzy z zakresu noszenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi zwykle nikt uwagi nie zwraca, ale jak się już zdarzy to takie sytuacje do pośmiania raczej. Lato było, mój synek miał pewnie jakieś 8 miesięcy i siedział w chuście, a jakaś pani mnie zaczepiła i zapytała czemu on nie ma butów ubranych :)

    Moi rodzice szybko się przekonali, że chusta jest fajna. Mama tylko z lekkim przerażeniem patrzyła jak ja go lekko ubieram na spacery w zimie. Ale z czasem też zaczęła doceniać, że tak można, że wygodniej niż kombinezon i stosy kocyków w wózku.

    OdpowiedzUsuń