W minionym miesiącu mąż wziął należny mu dwutygodniowy urlop ojcowski. Pierwszy tydzień spędzaliśmy w domu i odwiedzając rodzinę. Później wyjechaliśmy na tydzień do Szklarskiej Poręby.
Wybraliśmy Szklarską Porębę z kilku powodów. Mieszkamy na Górnym Śląsku, więc powietrza, którym oddychamy na co dzień, nie można nazwać czystym. W Górach Izerskich szukaliśmy przede wszystkim korzystnego klimatu a także malowniczych krajobrazów i ciekawych miejsc na spacery. Chcieliśmy też, żeby podróż nie trwała zbyt długo. Do Szklarskiej dojechaliśmy spokojnie samochodem w ok. 3,5 godziny z jedną przerwą na karmienie i rozprostowanie kości. Na nocleg wybraliśmy Ośrodek Szkolenia, Sportu i Rekreacji "Mauritius" należący do Poczty Polskiej. Rezerwując miejsca mieliśmy kilka wymogów. Wybraliśmy pobyt w najbardziej spokojnym terminie, w pokoju musiało być duże łóżko, żebyśmy się zmieścili całą rodziną a na jadalni krzesełko dla dziecka.
Po tygodniu w Dzięgielowie nie miałam już obaw o to, jak Bubinka zniesie pobyt w obcym miejscu. Szczególnie, że tym razem byliśmy tam we trójkę, co było dużym ułatwieniem. Nie musieliśmy brać leżaczka. W Dzięgielowie używałam go, gdy korzystałam z łazienki. Teraz miałam męża, więc gdy jedno z nas korzystało z toalety, drugie zajmowało się dzieckiem. Mała jest bardziej mobilna i niechętnie siedzi dłużej w bujaczku. Nawet w domu jest używany coraz rzadziej. W Dzięgielowie żałowałam, że nie zabrałam wanienki. Tym razem chcieliśmy ją wziąć, ale zwyczajnie nie zmieściła się do samochodu. Bogusię myliśmy pod prysznicem. Mąż ją trzymał a ja myłam. Niestety bez płaczu się nie obyło, ale jak tylko zawinęłam ją w ręcznik, to się wyciszała.
Wybraliśmy Szklarską Porębę z kilku powodów. Mieszkamy na Górnym Śląsku, więc powietrza, którym oddychamy na co dzień, nie można nazwać czystym. W Górach Izerskich szukaliśmy przede wszystkim korzystnego klimatu a także malowniczych krajobrazów i ciekawych miejsc na spacery. Chcieliśmy też, żeby podróż nie trwała zbyt długo. Do Szklarskiej dojechaliśmy spokojnie samochodem w ok. 3,5 godziny z jedną przerwą na karmienie i rozprostowanie kości. Na nocleg wybraliśmy Ośrodek Szkolenia, Sportu i Rekreacji "Mauritius" należący do Poczty Polskiej. Rezerwując miejsca mieliśmy kilka wymogów. Wybraliśmy pobyt w najbardziej spokojnym terminie, w pokoju musiało być duże łóżko, żebyśmy się zmieścili całą rodziną a na jadalni krzesełko dla dziecka.
Po tygodniu w Dzięgielowie nie miałam już obaw o to, jak Bubinka zniesie pobyt w obcym miejscu. Szczególnie, że tym razem byliśmy tam we trójkę, co było dużym ułatwieniem. Nie musieliśmy brać leżaczka. W Dzięgielowie używałam go, gdy korzystałam z łazienki. Teraz miałam męża, więc gdy jedno z nas korzystało z toalety, drugie zajmowało się dzieckiem. Mała jest bardziej mobilna i niechętnie siedzi dłużej w bujaczku. Nawet w domu jest używany coraz rzadziej. W Dzięgielowie żałowałam, że nie zabrałam wanienki. Tym razem chcieliśmy ją wziąć, ale zwyczajnie nie zmieściła się do samochodu. Bogusię myliśmy pod prysznicem. Mąż ją trzymał a ja myłam. Niestety bez płaczu się nie obyło, ale jak tylko zawinęłam ją w ręcznik, to się wyciszała.
Okolicę zwiedzaliśmy nosząc Bogusię w nosidle. Jednego dnia nosiłam ja, drugiego mąż. Zabrałam też kijki do nordic walkingu, co było świetnym pomysłem, bo dużo łatwiej się chodziło z nimi po górskim terenie. Spacerówkę też mieliśmy i zabraliśmy ją na wycieczki do czeskiego Harrachova i do Jeleniej Góry.
Polecam Wam Szklarską Porębę. Było przepięknie! Zdobyliśmy Szrenicę, widzieliśmy wodospady Kamieńczyka i Szklarki, spacerowaliśmy leśnymi szlakami turystycznymi, wsłuchiwaliśmy się w szum krystalicznie czystych górskich potoków, wdychaliśmy czyste powietrze, stołowaliśmy się w klimatycznych restauracjach i kawiarniach. Odwiedziliśmy też powiatowe miasto Jelenią Górę i pobliski Harrachov. Pogoda nam dopisała. Nie prażyliśmy się w słońcu, ale też nie zmokliśmy. Było przyjemnie ciepło, lub mniej przyjemnie chłodno ;) Trafiliśmy na posezonowy spokój w Mauritiusie i dostaliśmy świetny apartament. Jedzenie bardzo dobre a obsługa ośrodka przesympatyczna. Chciałabym kiedyś tam wrócić w sezonie zimowym, by poszusować na nartach i być może spotkać jakieś sławy :)
fajnie, mój miał tylko tydzień urlopu ojcowskiego
OdpowiedzUsuńMy też na szczęście urlopowaliśmy przez 2 tygodnie "po ojcowsku" ;)
OdpowiedzUsuń