poniedziałek, 19 listopada 2012

Kojec

Znacie www.familyservice.pl? Wydają broszurki dla młodych rodziców dotyczące ciąży i opieki nad niemowlęciem. No i czytam w jednej z nich:

"Sześciomiesięczne niemowlę potrzebuje dla ćwiczenia zdobytych już umiejętności ruchowych większej przestrzeni niż łóżeczko. Widząc to, niektóre matki rozścielają na podłodze koc, na który przenoszą dziecko. Jest to jednak działanie nierozsądne i krótkowzroczne. Wyobraź sobie niedaleką już przyszłość, gdy Twoje dziecko zacznie raczkować. Będzie wówczas uciekało z koca, uważając, że całe mieszkanie należy do niego. Zmusi cię to do chodzenia za nim wszędzie i ciągłego schylania się, by je podnieść lub podtrzymać, chroniąc przed uderzeniem o meble lub inne domowe sprzęty."

W dalszym tekście radzą, by kupić kojec i tam dziecko trzymać.

Z powyższego wynika więc, że jako matka jestem nierozsądna i krótkowzroczna, bo moja córka bawiła się na położonej na podłodze macie edukacyjnej dużo wcześniej nim skończyła pół roku. Swoją drogą bardzo współczuję tym dzieciom, które całe swoje pierwsze półrocze życia przeleżały w łóżeczku gapiąc się na karuzelę. Trudno się im później dziwić, kiedy przeniesione w końcu na podłogę zachłystują się wolnością i z dzikością opanowują całe mieszkanie. No i faktycznie, tak jak straszą, Bubinka uciekała mi z maty wypełzając tyłem w wieku pięciu miesięcy. Kiedy skończyła sześć miesięcy i tydzień, sama usiadła a potem zaczęła raczkować. Kiedy pokonała próg pokoju, to zaczęło się zwiedzanie całego mieszkania. Tak, moja córka z pewnością uważa, że całe mieszkanie należy do niej. Ale czyż tak nie jest? Jest przecież takim samym domownikiem jak ja czy mój mąż. Ma prawo przebywać w każdym pomieszczeniu, choć wiadomo, że nie bez opieki. Czy zostałam ZMUSZONA przez moje dziecko do chodzenia za nim wszędzie i ciągłego schylania się? Raczej nie. Schylać się nieczęsto muszę, bo zwykle po prostu siedzę z córką na podłodze i bawimy się razem. Nie biegam za nią jak cień. Czasem pozwalam wyjść z pokoju i dojść do kuchni lub sypialni. Ingeruję dopiero słysząc niepokojące odgłosy np. otwierania szafki ze śmieciami albo nie słysząc nic.

Kojec mam złożony w garażu. Przywiózł go kiedyś wujek i tak sobie tam leży, bo nie jestem zwolenniczką tego typu wynalazków. Sama byłam wychowywana tak, że np. gdy mama robiła obiad, ja siedziałam w kojcu. Dostałam kubeł zabawek i się bawiłam wyrzucając je. Kiedy w kuble nic nie zostało wołałam mamę. Ona to zbierała i znów dawała mi pełny kubeł. Nie spędzałam jednak całych godzin w kojcu. Kiedy na świat przyszła moja najmłodsza siostra, ja miałam czternaście lat i pamiętam, że ona też miała kojec i się w nim bawiła, choć już wtedy mnie ten widok raził. Już wtedy odbierałam to jako swego rodzaju więzienie. Bogusia bawi się na podłodze i do tej pory kojec nie był potrzebny. Na chwilę, kiedy wychodzę załączyć pranie w pralce, przyłożyć do pieca albo otworzyć drzwi listonoszce, kiedy nie była jeszcze mobilna, zostawiałam ją na macie a teraz zwykle zabieram po prostu ze sobą na ręku lub w nosidle. Mogłabym wsadzić ją do kojca, ale gdyby kojec miał służyć tylko do tego, to niepotrzebnie zajmowałby miejsce.

Co innego, gdy dziecko ma odgrodzony barierką spory, bezpieczny teren w pokoju, coś jakby swój własny mały pokoik, kącik, w którym ma zabawki i do którego i rodzic może wejść, by się z dzieckiem pobawić. Takie coś może być szczególnie pomocne, gdy mamy pod opieką dwoje lub więcej małych dzieci. A co innego typowy kojec w rozmiarze łóżeczka, w którym zbyt wiele dziecko nie zdziała. Takim małym klatkom mówię stanowcze nie!

8 komentarzy:

  1. Ha ha ha ale się uśmiałam z tych porad z ulotki. Co t sobie dziecko nie pomyśli, że to jego dom, albo o zgrozo, że może przebywać wszędzie!! :))) Ha ha ha :))) No pośmiałam sie :))) My mamy tak samo jak Wy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania, ostatnio o kojców dyskutowałyśmy na naszym forum (nie pamiętam już w którym temacie)i ja napisałam, że gdybym miała za dużo pieniędzy i nie wiedziała co z nimi zrobić, to kojec bym kupiła. Dlaczego? Żeby wkładać tam małego, gdy ja będę w WC :D bo teraz muszę go w bujaczku przyczepiać, to jedyne miejsce gdzie wiem, że on tą chwilę jest bezpieczny, a w kojcu miałby więcej swobody jednak :)
    Ale z resztą, czyli tym, żeby dziecko całe dnie w kojcu nie przebywało, to się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczytałam. Burzliwa dyskusja jak przy każdym kontrowersyjnym temacie. Jak Bogusia była mniejsza to zostawiałam ją na macie a jak płakała to przypinałam ją w leżaczku i zabierałam ze sobą do łazienki ;) Teraz zostawiam ją w pokoju a ona i tak szybko przychodzi do mnie. Drzwi nie zamykam, to może wejść. Daję jej wtedy jakieś łazienkowe akcesoria typu grzebień, paczka podpasek, tusz do rzęs, dezodorant i się bawi. Jeszcze nie wiem, co będzie jak mała nauczy się dobrze chodzić a nawet biegać i wspinać po meblach, ale to się będę później martwić.

      Usuń
    2. mój płacze oststnio gdy zostawiam go na dole pod schodami, gdy na chwilunie doslownie lece na gore po skarpetki, a i wczesniej opcja 'kojec' nigdy by nie przeszla w naszym domu z naszym wszedobylskim i chcacym wwe wszystkim uczestniczyc synkiem :-)

      Usuń
  3. U nas Antoś bawi się na podłodze lub ma tapczanie ze mną, gdy muszę mieć chwilę np. na mycie głowy itp. to wsadzam do łóżeczka z zabawkami wszelakimi, wyrzuca je:) Ale nie zostaje tam dłużej niż pół godz. Kojec jest nam zbędny

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie był nam potrzebny (ani kojec, ani łóżeczko, ani leżaczek). Przez to jestem zmuszona być z moim dzieckiem! Straszne ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I my bezkojcowi, bezłóżeczkowi. bezbujaczkowi, bezwózkowi, bezsmoczkowi.

    Krótkowzroczność mam zdjagnozowaną, widać do kompletu brakowało nierozsądności :D Fajna jednostka chorobowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. my też obeszliśmy się bez kojca
    nie widziałam potrzeby synka w nim trzymać
    mieszkanie pod nieg przystawałam by nie zrobił sobie krzywdy
    jak szłam do łazienki to otwierałam drzwi i on sie zjawiał tam
    jak brałam prysznic a męża nie było w domu to był ze mną w łazience w wózku przypięty i jadł kaszę
    jedynie jak wyjmowałam coś z piekarnika to wkładałam go do łóżeczka, które służyło tylko do spania a nie przechowywania w nim w dzień dziecka
    leżaczka też nie miałam
    syn miał i ma swoje szuflady w których ma zabawki i w moich szafkach i szufladach raczej nie grzebał

    OdpowiedzUsuń