środa, 28 listopada 2012

Mity na temat karmienia piersią cz. 1

Pisałam TU o tym, że karmienie piersią jest jakby wpisane w rolę matki i nie rozumiem tych kobiet, które od razu zakładają, że karmić naturalnie nie będą, bo nie chcą. Nie rozumiem ich decyzji ale ją szanuję. Szanuję, jeśli ktoś faktycznie jest szczery i mówi: "Nie karmię, bo nie chcę." a nie szuka wymówek. Bo jak słyszę teksty w stylu: "Nie miałam pokarmu.", "Pokarm mi zanikł", "Dziecko samo wybrało butelkę w wieku 3 miesięcy." to dla mnie to są wymówki oparte o mity wciąż żywe w powszechnej opinii. No i przyjdzie się z nimi rozprawić. Będę to robić w odcinkach.

Mit nr 1: Po porodzie w ogóle nie miałam pokarmu.

To jedna z najczęstszych odpowiedzi argumentujących niekarmienie piersią. A jak jest naprawdę? Pomijając marginalne przypadki takie jak np. niedorozwój gruczołu sutkowego, nieprawidłowa operacja powiększania piersi bądź utrata piersi w wyniku mastektomii, każda kobieta wytwarza pokarm dla swojego nowonarodzonego dziecka. To, że od razu po porodzie nie tryska z piersi biały strumień, nie oznacza, że pokarmu nie ma.

Laktacja rusza już w 16. tygodniu ciąży. Po porodzie potrzeba tylko dobrze ssącego dziecka, by się rozkręciła. Dlatego tak ważne jest wtedy szybkie i prawidłowe przystawienie do piersi i jak najczęstsze karmienie. Najpierw z piersi leci siara, najczęściej żółtawa. Nie tryska strumieniem, gdyż jest gęsta. Mimo iż jest jej niewiele, idealnie zaspokaja potrzeby noworodka. Jest pełna przeciwciał uodparniających dziecko. Po kilku dniach siara zmienia się w mleko przejściowe a później w pokarm właściwy.

Mit nr 2: Moje dziecko się nie najada. Moje mleko mu nie wystarcza.

Wiele matek niepokoi się, kiedy noworodek nieustannie wisi na piersi. Possie jedną, żąda drugiej a później trzeciej i czwartej i tak bez końca. Moja Bogusia też tak miała i też miałam wrażenie, że się nie najada moim mlekiem. Nic bardziej mylnego! Noworodek ma żołądek wielkości paznokcia, więc naprawdę niewiele pokarmu trzeba, by był on pełny. Ssie niemal non stop, gdyż maminy pokarm bardzo szybko się trawi i wciąż potrzeba mu nowych porcji. Poza tym maluch ma potrzebę ssania i bliskości, które zaspokaja w ten sposób. No i musi nauczyć się efektywnego ssania. Warto wtedy położyć się do łóżka z małym ssakiem i pozwolić mu na nieustanne złączenie :) To przecież rozkręci laktację!

Jeśli dziecko przybiera na wadze, dobrze się rozwija i moczy 6 do 8 pieluch dziennie, to nie ma obaw, że się nie najada. Jeśli nieustannie płacze, jego płacz niekoniecznie oznacza głód. Może to być milion innych powodów takich jak mokra pielucha, zła temperatura, niewygoda, potrzeba ssania, potrzeba bliskości, nadmiar bodźców, senność, szok poporodowy itp.
 
Kolejne mity innym razem. Zainteresowanych tematem zapraszam do dalszej lektury TU i TU. Hafija napisała bardzo profesjonalnie, opierając się na konkretnych wiarygodnych źródłach.

Jeśli zależy Ci na karmieniu naturalnym a natrafiasz na jakiekolwiek trudności, zgłoś się do poradni laktacyjnej. Nie poddawaj się przy pierwszym problemie i nie podawaj od razu butelki z mieszanką. To na pewno nie poprawi a jedynie pogorszy laktację.

16 komentarzy:

  1. Super post :) czekam na cz.2!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super to piszesz Ty. Ja nie mam cierpliwości do tak wnikliwego badania i opisywania sprawy. Dobrze jednakowoż, że mogę podlinkować do Ciebie ;D

      Usuń
  2. Noworodek ma żołądek wielkości paznokcia, więc naprawdę niewiele pokarmu trzeba, by był on pełny. Ssie niemal non stop, gdyż maminy pokarm bardzo szybko się trawi i wciąż potrzeba mu nowych porcji. Poza tym maluch ma potrzebę ssania i bliskości, które zaspokaja w ten sposób.---> to powinny sobie przyswoić wszystkie matki które uważają ze trzeba podać butle i dokarmić bo dziecko jest głodne;) Dobry post:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie wielkości paznokcia, i nie trzeba go "rozpychać" MM ;)

      Usuń
  3. Tylko wiesz, że jak ktoś nie chce karmić, to i tak stwierdzi, że piszesz głupoty i szerzysz terror laktacyjny? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, żeby nie było - edukacja ważna rzecz, ale dotrze i tak tylko do tych, którym zależy na naturalnym karmieniu...

      Usuń
    2. Dokładnie , jak się pisze o KP to zaraz terror laktacyjny, ale lepiej jest pisać niż milczeć i nic kompletnie z tym nie robić, tym bardziej że "terror" jest taki sam z obu stron :)
      Mi artykuł się podoba i mam nadzieję że dotrze do wielu przyszłych mam i nie tylko :)

      Usuń
  4. brawo! zauważyłam, że nagminne jest przekonanie mam, że po porodzie nie mają pokarmu, jakby nie wiedziały nic o roli siary, ani o tym że żołądek dziecka to mała kropeczka która pomieści kilka kropel- i już w tym momencie wymyślają problem albo co gorsza rezygnuję. taka edukacja jest bardzo potrzebna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko problem jest w tym, że mamy mogą być niedouczone, ale jak w szpitalu po porodzie skarżą się położnej, że ich maleństwo się nie najada i ciągle płacze, to nie uzyskują rzetelnej pomocy, a położna w tym temacie douczona być powinna. W większości przypadków zamiast "instrukcji" czyli pomocy w przystawianiu dziecka do piersi i zapewnianiu, że pokarm jest i całkiem wystarcza, to położna od razu zabiera dziecko i dokarmia mieszanką. Matki uczą się wtedy niewłaściwych wzorców. Myślą że tak właśnie trzeba, skoro robi tak położna.

      Usuń
    2. Właśnie - ja od razu dostałam propozycje dokarmiania butelką z MM ale na szczęście miałam wystarczająco dużo rozumu, żeby odciągać laktaorem i dawać dziecku swoje . Takie posty ja ten są bardzo potrzebne.

      Usuń
    3. Jak najbardziej są potrzebne takie posty.
      Ja piszę wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń - też miałam poczucie misji, potrzebę niesienia kaganka oświaty itp, ale w pewnym momencie... no cóż... zaczęło mnie to kosztować zbyt wiele nerwów. A kobiety reagują czasami fatalnie - jedna posłucha, zada kilka pytań i wygląda na to, że przyswaja, a inna... szkoda gadać... obrazi się na całe życie :/
      teraz jak już, to rozmawiam, "nauczam", uświadamiam i oświecam tylko wtedy, gdy widzę choć cień zrozumienia.

      Usuń
    4. Dokładnie tak jak pisze Ola. Położne powinny wspierać matki w karmieniu piersią a często tak nie jest. To samo w szkołach rodzenia. Debatuje się nad tym, jakiej firmy butelki są najlepsze a nie uczy jak działa laktacja. Ja też nie miałam tej wiedzy na początku i w szpitalu byłam autentycznie zaniepokojona, kiedy Bogusia wisiała mi na piersi i nie dawała odpocząć. Kilka razy zdarzyło mi się osobiście zawieźć ją do sali noworodków z prośbą, by ją dokarmili, bo ja nie wyrabiam. Bez słowa to robili zamiast wytłumaczyć co jest grane i mi pomóc. Przy drugim dziecku będę mądrzejsza. Dlatego też ja i inne mamy laktywistki piszemy takie posty, żeby szczególnie kobiety spodziewające się pierwszego dziecka miały szansę się dowiedzieć jak działa laktacja.

      Usuń
    5. Pokarmisz ze 3-4 lata, to zobaczysz, czy dalej będzie Ci się chciało uświadamiać ;)
      Tzn. mam nadzieję, że będzie Ci się chciało... ktoś musi, skoro na służbę zdrowia nie ma co liczyć :/

      Usuń
  5. Co racja, to racja. Mnie też denerwują tego typu wymówki.. A i jeszcze dodałabym też kilka innych ale powstrzymam się dopóki nie zobaczę "cz.2" Twojego postu;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja najwiekszy koszmar przeżyłam w szpitalu zaraz po porodzie. Ponieważ mój synek nie był głodny przez pierwsze godziny, nie potrafił też się przyssać do piersi, usłyszałam, że: moze nie ma żołądka, mam wysłać męża po butelkę i one go same nakarmią, dziecko ma nierówną szczękę, wiec i tak nie będzie pił z piersi. Baby blues dopadł mnie niemal natychmiast.. na szczęscie byłam tak zdeterminowana (nie wyobrażałam sobie nie karmić własnego dziecka w sposób naturalny) że nie spałam ani minuty tylko kropla po kropli zbierałam mleko do maleńkiej miarki.. po dwóch tygodniach udało nam się, a ja czułam sie zwycięzcą! :D

    OdpowiedzUsuń