niedziela, 17 marca 2013

Tak niewiele trzeba

Pisałam wczoraj o tym, żeby nie zbywać dziecka, kiedy do nas przychodzi. To teraz podzielę się z Wami moim doświadczeniem z Bubinką.

Są takie sytuacje, kiedy chcę coś zrobić na komputerze albo w kuchni. Kiedy nie mam ochoty na zabawę z dzieckiem tylko wolę bardziej dorosłe zajęcia. Oczywiście Bubinka nie jest w stanie tego zrozumieć. Może chwilę pobawić się sama, ale tylko wtedy, kiedy ona ma na to ochotę a nie wtedy, kiedy ja jej każę. Jest więc tak, że czasem przychodzi do mnie z jakąś lalką, książeczką, klockami albo i bez niczego, łapie mnie za nogi i domaga się uwagi, zachęca do wspólnej zabawy. Czasem próbuję jej wytłumaczyć, że w tej chwili mam coś do zrobienia i jak tylko skończę, to się pobawimy. Niestety to nie skutkuje. Ja wpadam w coraz większą irytację, bo przecież mam ważne sprawy a ona mi przeszkadza. Ona też się irytuje, bo przecież chce zwrócić na siebie moją uwagę, pobawić się razem a mama jest jakaś nieprzyjemna i się odsuwa. Ja zaczynam podnosić głos. Ona zaczyna jęczeć. Ja krzyczę. Ale krzyk jej nie ucisza. Ona nie rozumie, dlaczego mama na nią krzyczy. Co zrobiła nie tak? Wciąż domaga się uwagi. Ja krzyczę coraz głośniej a ona zaczyna się bać. W końcu ja nic nie jestem w stanie zrobić a ona też nadal nie uzyskała ode mnie tego, czego potrzebowała. Ja jestem zdenerwowana, ona przerażona płacze. W końcu jej płacz jest dla mnie jak kubeł zimnej wody. Co ja robię? Dlaczego krzyczę? Czemu ona jest winna? Przecież tylko chciała mi coś przekazać, przytulić się, pobawić. Nie chciała mnie zdenerwować. A ja się nad nią wyżywam. Przytulam ją, przepraszam, a ona się uspokaja. Już jest dobrze. Ona jest zadowolona i wraca do swojej zabawy a ja mam czas na moje "ważne" sprawy.

Po kilku takich niepotrzebnych akcjach teraz już wiem, że jak robię obiad a Buba wiesza mi się na nogach nie pozwalając zrobić kroku, to czasem wystarczy jedynie przykucnąć i spytać się, czego chce. Zwykle wtedy chce się jedynie przytulić na chwilkę i zaraz biegnie do swoich spraw a ja mogę kontynuować gotowanie. Spokojnie, bez irytacji. Naprawdę tak niewiele trzeba.

6 komentarzy:

  1. oj znam to... jeszcze gorzej jest jak ma się w domu dwójkę i zbuntowaną 4 latkę ;/ Pracuje nad sobą, piję meliskę... ehh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ja też dopiero przy dwójce się przekonałam jak ciężko jest nad sobą zapanować czasem :(

      Usuń
  2. Często jak wracam z pracy , mam ochotę na 5min wyprostować kości. Jednak jak tylko się położę mały wisi na mnie i skacze po mnie :-D i tak go kocham

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kiedy mogę staram się chwilę pobawić jak synek się mi wiesza na nogach, ale też mnie strasznie irytuje jak chcę robić obiad, muszę uważać żeby czegoś nie przypalić, a on się domaga uwagi. Wtedy najczęściej sadzam go w krzesełku do karmienia i daję ogórka kiszonego i mam chwilę spokoju :P

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak faktycznie niewiele trzeba.:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie tak pomyślałam, pisząc coś jedną ręką, a drugą zajmując się Małym - ani nie oddaję się w pełni pracy ani nie cieszę całkowicie z zajmowania Maluchem. Muszę to zmienić:)

    OdpowiedzUsuń