środa, 18 lipca 2012

Niemowlę na wakacjach

Planując wyjazd z Bogusią musiałam brać pod uwagę kilka rzeczy. Przede wszystkim musiałam dostosować się do dziecka. Moja córka jest pogodną dziewczynką. Dużo się śmieje, niewiele płacze, więc nie obawiałam się zabrać jej do Dzięgielowa na tydzień. Jest też w takim wieku, że śmiało mogłam jechać z nią sama. 

Dzięgielów jest oddalony od naszego miejsca zamieszkania o ok. 60 km. To ważne, bo chciałam, żeby sama podróż nie trwała długo i żeby można było w razie czego szybko wrócić. Wybrałyśmy nocleg w prywatnym domu. W zgłoszeniu zaznaczyłam, że proszę o nocleg u ludzi, którym obecność półrocznego niemowlęcia nie przeszkadza i którzy mogą nam zapewnić do spania duże łóżko lub wersalkę, żebyśmy się obie mogły wygodnie zmieścić. 

Bagaż jest wielki, gdy planuje się wyprawę z dzieckiem. Oprócz ubrań i kosmetyków dla siebie i małej zabrałam kilka sprzętów ułatwiających życie: leżaczek, matę edukacyjną, dużo zabawek, nosidło i wózek spacerowy. Na kwaterze leżaczek przydawał się, gdy ja musiałam skorzystać z toalety. Wtedy wsadzałam Bubinkę do leżaczka i dawałam jej kilka zabawek. I miałam pewność, że jest bezpieczna. Gdy brałam prysznic, Bogusia na leżaczku towarzyszyła mi w łazience. Potem myłam ją w misce pożyczonej od rodziny goszczącej. Chciałam wziąć wanienkę, ale rodzice odradzili mi branie tylu rzeczy. Mówili, że przecież dziecko mogę i pod kranem umyć. Niby tak, ale było to bardzo niewygodne i wyraźnie nie podobało się mojej córce. Żałuję, że tej wanienki jednak nie wzięłam.

Na terenie TE nosiłam Bogusię w nosidle lub woziłam w wózku. Długo zastanawiałam się, czy w ogóle brać wózek, bo teren, na którym stoją namioty jest miękki. Gdy spadnie deszcz (a zawsze pada na TE), robi się błoto. Gdzieniegdzie są też rozsypane kamienie. I po błocie i po kamieniach ciężko poruszać się z wózkiem. W końcu jednak zdecydowałam się go zabrać, żeby Buba cały dzień w nosidle nie siedziała. No i wygodniej mi było w czasie posiłków, kiedy mała była w wózku. W koszu pod wózkiem trzymałam też matę i zabawki.

Kilka razy dziennie odwiedzałyśmy przewijalnię, w której rozkładałam matę z zabawkami, żeby Bogusia mogła sobie trochę swobodnie pofikać. Ona jeszcze nie raczkuje, więc mogłam na moment zostawić ją na macie, wychodząc do toalety. Dzięki temu, że karmiłam Bogusię wyłącznie piersią, nie potrzebowałam zabierać ze sobą dodatkowych akcesoriów. Dopiero po powrocie zaczęłyśmy rozszerzanie diety i o tym napiszę następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz