Odkąd pamiętam z obiadami u nas
wyglądało tak: na co dzień bywało różnie, bo w różnych godzinach
wracaliśmy ze szkoły, rodzice z pracy, ale w niedziele jedliśmy zawsze
wspólnie. Od kiedy jestem mężatką, w tygodniu jadałam obiady z mężem, ale w
niedziele jedliśmy albo u rodziców albo u teściów. Niemniej refleksje na
temat naszych rodzinnych obiadów są te same. Honorowe miejsce przy stole zajmuje telewizor.
Tak jakby już nie szło zjeść obiadu bez włączonego odbiornika. Bo
przecież nie można przegapić Familiady albo kolejnego odcinka przygód
lekarzy z Leśnej Góry! Telewizor przy obiedzie obowiązkowo jest włączony.
Naukowcy robią badania nad wpływem wspólnych posiłków na zdrowie psychiczne dzieci i jednogłośnie twierdzą, że jedzenie przynajmniej jednego wspólnego posiłku dziennie znacząco wpływa na prawidłowy rozwój psychiczny dzieci oraz generalnie na dobre relacje w rodzinie. Przecież spotykając się przy wspólnym stole mamy czas, by ze sobą być, by porozmawiać o tym, co nas trapi, co cieszy, jak minął dzień itp. Rodzice mają czas, by wysłuchać problemów dzieci i im pomóc. Wszystko ładnie pięknie, tylko Ci naukowcy nie wzięli pod uwagę tego najważniejszego członka rodziny – telewizora. A to właśnie telewizor skupia największą uwagę domowników i sprawia, że tak właściwie nie jemy razem, tylko każdy z nas indywidualnie tylko z telewizorem. Spróbuje się kto odezwać, od razu jest karcony, że przeszkadza w serialu… Smutne.
Naukowcy robią badania nad wpływem wspólnych posiłków na zdrowie psychiczne dzieci i jednogłośnie twierdzą, że jedzenie przynajmniej jednego wspólnego posiłku dziennie znacząco wpływa na prawidłowy rozwój psychiczny dzieci oraz generalnie na dobre relacje w rodzinie. Przecież spotykając się przy wspólnym stole mamy czas, by ze sobą być, by porozmawiać o tym, co nas trapi, co cieszy, jak minął dzień itp. Rodzice mają czas, by wysłuchać problemów dzieci i im pomóc. Wszystko ładnie pięknie, tylko Ci naukowcy nie wzięli pod uwagę tego najważniejszego członka rodziny – telewizora. A to właśnie telewizor skupia największą uwagę domowników i sprawia, że tak właściwie nie jemy razem, tylko każdy z nas indywidualnie tylko z telewizorem. Spróbuje się kto odezwać, od razu jest karcony, że przeszkadza w serialu… Smutne.
Przykre było też to, że na co dzień nie było wcale inaczej. Przecież mamy kuchnię a w niej kącik jadalny. Jest stół, przy którym wygodnie się je, ale co z tego, jak w większości wypadków jedliśmy w pokoju dziennym przy stoliczku kawowym i w towarzystwie dziennikarzy z kanałów informacyjnych. Tak dalej być nie mogło! Nie chcę, żeby moja córka nauczyła się takich zwyczajów. Przecież zawsze marzyłam o wspólnych posiłkach BEZ TELEWIZORA. Dlatego też m.in. nie chcę tej gadającej skrzynki w kuchni. Przecież można w spokoju zjeść a później usiąść na kanapie z pilotem w ręku.
Jeszcze przed urodzeniem Bogusi postanowiłam walczyć o zdrowe nawyki w naszym domu. Obiady podawałam do stołu w kuchni i tam też jadłam. Niestety mój mąż uparcie zabierał swój talerz do pokoju. Zatem nasze wspólne posiłki zamieniliśmy na osobne, ale ja się nie poddałam. Odkąd Bubinka przyłączyła się do wspólnych obiadów, problem zniknął. Siadamy wszyscy przy stole w kuchni i nawet mój mąż nie ucieka do pokoju. To jest kolejny plus BLW - jemy wspólnie. Gdybym miała karmić córkę przecierami podawanymi łyżeczką, pewnie miałaby osobne pory posiłków i sprawa wspólnych obiadów musiałaby jeszcze poczekać. A tak jakoś naturalnie wyszło i cieszę się :) Mam zamiar od początku uczyć moją córeczkę, że jedzenie jest przy stole i jak się je to się je a czas na telewizję może być później. Mój mąż się już przekonał. Mam nadzieję, że moi rodzice i teściowie też niebawem przekonają się do posiłków bez telewizora.
Nie mam miejsca w kuchni na jedzenie :( może w nowym mieszkaniu się uda.
OdpowiedzUsuńJa też tak chciałam. Żeby przy stole, bo "tak się powinno jeść". Ale przemyślałam sprawę i uznałam, że mi to nie pasuje. Że ja sama czasem lubię zjeść z talerzem na kolanach, albo stojąc, albo położyć talerzyk z kanapką na podłodze, a kawę wypić w sypialni, albo na balkonie. Jemy razem, ale do stołu się nie przywiązaliśmy. Do obiadu siadamy w pokoju przy niskim stoliku. My na podłodze. Maluch na krzesełku, z którego sam może zejść i na niego wrócić, kiedy ma ochotę (co też może dla niektórych zwyczaj kiepski :)).
OdpowiedzUsuńTelewizora nie posiadamy.
oby tak dalej! trzymam kciuki :-)
OdpowiedzUsuńNa razie jemy wspólne obiady. Śniadanie jem przy komputerze, karmiąc jednocześnie Bubinkę piersią. Kolację jemy na stoliku w pokoju, przy telewizorze niestety i też wtedy jednocześnie karmię. Przekąski zjadam byle gdzie ;) Na razie tak jest dobrze, ale na pewno będzie się to zmieniać, jak Bogusia dołączy też do śniadań i kolacji. Cieszę się jednak, że choć ten jeden posiłek mamy wspólny i bez gadającej skrzynki.
OdpowiedzUsuń