sobota, 26 stycznia 2013

O prezentach słów kilka

Patrząc na walające się po pokoju zabawki i nie mieszczące się w szafie ciuszki pomyślałam, że napiszę notkę o prezentach dla małych dzieci. Nieraz ludzie głowią się, co takiemu maluchowi kupić z okazji narodzin, chrztu, roczku lub bez okazji. No to podpowiadam, jak ja to widzę.

Najbardziej denerwują mnie wszelkiego rodzaju zabawki w ilościach niezliczonych. Dziecko się tym pobawi chwilę a potem rzuci w kąt zajmując się i tak przedmiotami codziennego użytku, które zabawkami nikt by nie nazwał. Wala się to po całym mieszkaniu zajmując miejsce i zagrażając bezpieczeństwu. Bubinka ma dopiero rok a zabawek tyle, że z przerażeniem patrzę w przyszłość, kiedy ten cały kram się jeszcze powiększy. O ile książeczki są OK, bo każda książka to inna historia, o tyle kilka zestawów klocków, trzy lale, kilkanaście gryzaków, grzechotek, kubeczków i kilkadziesiąt pluszaków wszelkiej maści to już przesada.

Kolejnymi kłopotliwymi prezentami są ubranka. Bogusia dostała całą masę ubranek z drugiej ręki i to by w zupełności wystarczyło. Dostała też sporo ciuchów nowych i problem z nimi jest taki, że teraz jest ich za dużo. Mała ma tyle sukienek, bluzeczek, spodni czy bodów, że nie ma kiedy w tym wszystkim chodzić. Większość ubranek chcę zostawić dla kolejnych dzieci, ale część i tak muszę sprzedać albo oddać, bo czy roczne dziecko potrzebuje 10 par rękawiczek i podobnej ilości zimowych czapek?

Irytujące są też oczekiwania darczyńcy, by prezent używany był od razu i niemal bez przerwy. Wkurza mnie, gdy słyszę: "Może założysz jej te spodnie ocieplane?" To co, że jest 5 stopni powyżej zera, jedziemy samochodem do sklepu, a spodnie są za duże i będą pasować dopiero za rok. "A ta czapka z tym futerkiem jej jeszcze pasuje?" Tak, pasuje, ale jest za gruba na taką pogodę a poza tym mała ma tyle czapek, że zimy braknie, żeby w każdej wyjść choć raz. "A może przykryj ją tym kocykiem różowym, co jej kupiliśmy. Kiedy zamierzacie go używać?" Ten koc jest za duży. Użyjemy jak córka wyrośnie z małych niemowlęcych kocyków. "A gdzie ma ten zestaw kawowy dla lalek? Nie bawi się nim?" Nie, nie bawi się na razie, bo ma dość zabawek, które ją teraz zajmują. Serwis jest schowany. Na litość Boską! Jeśli daję komuś prezent to ta rzecz jest już jego. Owszem, miło jeśli się spodoba i będzie jej używał, ale równie dobrze może go zniszczyć, wyrzucić, oddać komuś czy sprzedać na allegro. I nic mi do tego!

Co więc podarować? Mówią, że dawanie pieniędzy to pójście na skróty. Nie chce się myśleć, chodzić po sklepach, to na odczepnego wsadzamy banknot w kopertę i prezent gotowy. Ja jednak nie widzę w tym nic złego. Jeśli naprawdę nie mamy pomysłu na prezent, warto dać pieniądze, za które rodzice dziecka kupią mu coś, co rzeczywiście maluchowi jest potrzebne, albo po uzbieraniu większej kwoty jakiś droższy sprzęt, np. fotelik do samochodu, zestaw pieluch wielorazowych. Pieniądze też można odkładać na jakiś cel, np. edukację dziecka albo po prostu trzymać na koncie latami i przekazać dziecku w dniu osiemnastych urodzin, w dniu ślubu lub wyprowadzki z domu.

Najbardziej jednak cenię prezenty hand made. Jeszcze bardziej, jeśli jest to coś praktycznego a nie tylko pamiątkowy kurzozbieracz. Bibelotów nie lubię, ale takie ręcznie robione to jednak coś więcej niż tylko przedmiot. Jeśli chodzi o rękodzieło użytkowe świetnym pomysłem może być uszycie maty edukacyjnej, książeczki, lali, jakichś ubranek albo zrobienie zabawki np. z drewna. Jeśli ktoś nie ma talentu do tworzenia albo czasu mu brak, zawsze może coś kupić. Ale niech to będzie prezent naprawdę przemyślany. Taki, który na pewno się przyda. Można podpytać rodziców malucha. W naszym przypadku wszelkie butelki, smoczki, słodycze, kaszki, dania w słoiczkach czy pampersy się nie sprawdzają. 

3 komentarze:

  1. Świetne spostrzeżenia, dodałabym jeszcze kupowanie DUZYCH zabawek bez konsultacji... czasami rodzice po prostu mają za mało miejsca albo nie chcą totalnie zagracać chałupy takimi rzeczami;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj zabawki u nas już totalnie brak miejsca:( my zawsze mówimy czego oczekujemy. Na dwa latka córki prosiliśmy o kasę aby jej na łóżko uzbierać, bo braciszek był już w drodze i łóżeczko miało zostać przekazane jemu. Niestety nie każdy słucha, więc i tak Martyna dostała ciuchy i zabawki. Co do ciuchów to my mamy "szczęście" dostawać sporo za duże, które w momencie kiedy córka do nich dorośnie są nieodpowiednie na panującą już wtedy porę roku. I tak wiosną dostała kurtkę zimową, która leżała na niej jak ulał w środku lata:)

    OdpowiedzUsuń
  3. My z tej przyczyny mamy listę prezentową, a nadmiary zabawkowo-ciuszkowe bez wyrzutów sumienia upłynniamy. Gorzej będzie jak Młoda zacznie mieć lepszą pamięć do otrzymywanych zabawek...

    OdpowiedzUsuń