czwartek, 24 stycznia 2013

Zdziwienie

Przy okazji roczkowej imprezy przyjechała do nas moja przyjaciółka a zarazem matka chrzestna Bubinki. Mieszkamy dość daleko od siebie, wiec nie widzimy się często. Ostatnio widziałyśmy się pół roku temu na Tygodniu Ewangelizacyjnym. Zazwyczaj do siebie dzwonimy i SMSujemy, ale nie poruszamy za bardzo zagadnień macierzyństwa. Ciocia N. jeszcze nie ma dzieci, ale pochodzi z rodziny wielodzietnej, ze środowiska, gdzie panuje tzw. "zimny chów". Mamy więc zupełnie odmienny obraz macierzyństwa. Gdy więc przyjechała nie obyło się bez okazów zdziwienia.

Sytuacja 1.
Moja 15-miesięczna siostrzenica była śpiąca, ale nie potrafiła zasnąć. Nie jej dom, głośne rozmowy, wiadomo. Siostra więc ją ubrała i wychodziła, by uśpić ją na spacerze w wózku.
Ciocia N.: Nie gadaj, że musisz ją wozić, żeby usnęła!
Siostra z uśmiechem: Na spacer idziemy.
Szwagier: Nie wyjdzie za bramę a mała będzie spała.

Sytuacja 2.
W sypialni urządziliśmy plac zabaw. Bubinka z kuzynką się bawią. Ciocia N. siedzi na łóżku i ma na nie oko. Nagle się rozgląda i...
Ciocia N.:  Bogusiu, a gdzie ty masz łóżeczko?
Ja: Nie ma.
Ciocia N.: No co ty, ona wciąż śpi z wami?
Ja: Tak.
Ciocia N. do mojej siostry: Twoja córka też z wami śpi?
Siostra: Od początku śpi w swoim łóżeczku. Tylko jak jest chora śpi z nami.
Ciocia N.: No widzisz, a Bogusi łóżeczko wyniosłaś.
Ja: Nieużywane, to co ma tak stać.

Sytuacja 3.
Znów w sypialni tylko trochę później. Przystawiam Bubinkę do piersi.
Ciocia N.: Ty ją jeszcze karmisz?
Ja: No tak.
Ciocia N.: I masz jeszcze pokarm?
Ja: Jak regularnie ssie to co mam nie mieć.
Ciocia N.: A to ile razy na dzień ją jeszcze karmisz?
Ja: Właściwie po każdym jedzeniu. Przy stole zje ile chce a potem dopije z cyca ile chce.
Mała piła spokojnie minutę a potem zaczęła akrobacje cyckowe. Ciocia N. tylko patrzyła. W końcu po kilku minutach mała puściła pierś i zainteresowała się zabawą. Ciocia N. spojrzała na mój sutek.
Ciocia N.: O Boże, jaki sutek wielki!
Ja, wyraźnie ubawiona: On jest taki naciągnięty zaraz po. Skurczy się. Spokojnie!

Przyjaciółka mimo ogromnego zdziwienia na szczęście powstrzymała się od wygłaszania rad. Choć z tonu jej głosu można by odczytać dezaprobatę. No cóż, nie przejmuję się. Fajna z niej babka, ale nie we wszystkim musimy się zgadzać. Jedynie jej mąż nie mógł wyjść z podziwu przy stole.

Wujek D.: Niesamowite, jak ona tak spokojnie siedzi już dłuższą chwilę w tym krzesełku i sama je!

5 komentarzy:

  1. Taki Wujek D. to musi być anioł;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to uważam, że jak ktoś nie ma dzieci to w ogóle nie powinien się na temat wychowania cudzych wypowiadać, ale u Was nie było ostro tylko wiecznie zdziwienie, a to częste :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ! podzielam zdanie przedmówczyni ;) Wesoło miałaś:)

      Usuń
  3. Hehe u nas zawsze podobne dialogi są ;)

    OdpowiedzUsuń