niedziela, 3 lutego 2013

Wybór wózka

Pamiętam, że zanim Bubinka pojawiła się na świecie, wybór odpowiedniego modelu wózka spędzał mi sen z powiek. Wiele dni spędziłam na wielogodzinnym przeglądaniu internetu w poszukiwaniu wózka idealnego. Porównywałam modele, robiłam tabelki. Jeden miał to, drugi tamto, trzeci jeszcze coś innego, ale nie było modelu, który miałby to wszystko. Przede wszystkim chciałam wózek 3 w 1, a oprócz tego musiał mieć lekką ramę, żebym poradziła sobie sama z wnoszeniem go do autobusu; 4 duże pompowane koła, które w prawdzie dodawały ciężkości, ale miały się najlepiej sprawdzić na nierównej nawierzchni w lesie albo w śniegu. Przednie koła oczywiście musiały być skrętne z funkcją blokady. Do tego ważny był dla mnie zespolony hamulec, duży kosz na zakupy i masa innych gadżetów. Koniec końców wybrałam model Emjot Miyo.



Wózek ten ma to, o co mi chodziło i kilka innych gadżetów jak pompka w zestawie, zawieszka odblaskowa itp. Gondola duża i ładna. Spacerówka sprawia wrażenie topornej, ale w sumie fajnie się prowadzi. Fotelik jest, bo jest. W sumie komplet niezły, nie ma co narzekać, ale teraz wybrałabym zupełnie co innego.

Przede wszystkim drugi raz nie wybrałabym wózka 3 w 1, tylko zainwestowała raczej w porządny fotelik samochodowy z wysokimi notami w crash testach. Szczerze mówiąc, gdyby tylko o mnie chodziło, zastanowiłabym się nawet nad wersją 2 w 1. Wózek głęboki być może w ogóle bym sobie podarowała. Małe niemowlę jest jeszcze dość lekkie, więc można nosić je w chuście bez obaw o ból pleców. Nie dość, że to wygodne, bo nie trzeba przejmować się nierównościami terenu, zaspami śniegu, wysokimi krawężnikami, schodami itp., to jeszcze ręce są wolne a dzieciątko śpi wtulone w rodzica. Jest mu ciepło i przyjemnie, czuje znajomy zapach, słyszy bicie serca mamy, jest łagodnie kołysane w rytm jej kroków, zaspokaja swoją potrzebę bliskości i bezpieczeństwa.

Gondola jednak przydała się przede wszystkim dziadkom, kiedy chcieli wyjść z małą na spacer. Na chustowanie nie dali się namówić, więc wózek okazał się niezbędny. Faktem jest też, że był taki okres, kiedy i mnie ratował. Bogusia potrzebowała być nieustannie noszona. Odkładana momentalnie się budziła. Wystarczyło jednak, że wyszłam z nią na godzinny spacer a ona zasypiała w wózku i spała w nim jeszcze przez godzinę czy dwie po powrocie a ja wtedy mogłam zrobić rzeczy, które nawet z dzieckiem w chuście się nie da. Jednak do tych celów w zupełności wystarczyłby jakikolwiek model wózka bez zbędnych pierdół, jedynie wygodny w prowadzeniu, zwrotny i dobrze zamortyzowany. Mógłby być nawet z drugiej ręki.

Natomiast z pewnością kupiłabym lekką spacerówkę. Wózek spacerowy przydał mi się w Dzięgielowie, kiedy byłam tam sama z córką, bez męża. Zastanawiałam się, czy w ogóle go tam brać, ale wzięłam i sobie chwalę. Dzięki temu półroczna wtedy Bogusia nie przebywała godzinami unieruchomiona w nosidle, wygodniej mi też było w czasie posiłków, kiedy mała była w wózku a nie na moich plecach, no i w koszu wózka mogłam wozić niezbędne mi akcesoria. Teraz, kiedy Buba waży już niemal 10 kg też nieraz wolę spacerować z wózkiem niż ją nosić. Nosidło używam głównie w domu i gdy wiem, że będę musiała skorzystać z komunikacji miejskiej albo wejść gdzieś po schodach.

13 komentarzy:

  1. Kolor śliczny :)
    A ja mam właśnie 2w1, bo fotelik wolałam kupić Maxi Cosi. Jestem bardzo zadowolona ze swojego wózka, aczkolwiek teraz z Navington'a którego testuję, też jestem zadowolona :D

    OdpowiedzUsuń
  2. miałam bardzo podobne perypetie wózkowe i też nie kupiłabym więcej modelu 3 in1; idealnego wózka nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam Ballerinę 2 w 1 + do tego osobno adapter, który umożliwiał nakładanie fotelika Maxi Cosi. I tak korzystałam tylko z wersji głębokiej, bo jak przyszedł czas na spacerówkę to kupiłam Teutonię BeYou.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie. Też zdecydowałabym się na 2 w 1. Fotelik zdecydowanie kupiłabym lepszy. Póki co jestem zadowolona z naszego Lonexa Retro, mimo, że wielki nie jest cięzki (mówię o gondoli). Małemu w niej wygodnie, sporo miejsca ma jeszcze teraz i długo będzie miał. Wielkie koła na resorach świetnie sprawdzają się na śnigu. Spacerówkę wypróbujemy chyba dopiero wiosną. Ale podejrzewam, że też będziemy zadowoleni. No i też jestem zwolenniczką chusty :) choć wczoraj neurolog nas trochę zbeształ za noszenie (jego zdaniem dziecko w chuście jest jak człowiek przyczepiony na stałe do ściany:/), to nie mam zamiaru go słuchać bo poza elementami sprzyjającymi rozwojowi trzeba patrzeć na rozwój emocjonalny czemu chusta sprzyja bezsprzecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe opinie ma pan neurolog... Nie przyszło by mi do głowy takie porównanie ;)

      Usuń
  5. Ja miałam tragiczny wózek ... Mój błąd, było minęło ;)
    Teraz albo się nosimy albo chodzimy na nogach :) spacerówkę używam tylko jak jadę do miasta .

    OdpowiedzUsuń
  6. Dłuuuugo bym mogła o wózku ;) Jego wybieranie było dla mnie przyjemnością, myślałam, że hohoho nie wiadomo co. A my po prostu pewnego dnia weszliśmy do jakiegoś komisu i wyszliśmy z wózkiem, którego w ogóle nie brałam pod uwagę. Kupno używanego, to była dobra decyzja. Kupno 2w1 i osobno fotelika, to była jeszcze lepsza decyzja. A gdy okazało się, że do stelaża wózka pasuje ten nasz fotelik, mimo, że są innej firmy, to już w ogóle, żyć nie umierać ;)

    Używamy Mutsy Transportera i tylko dwie wady w nim widzę:
    1. Spacerówka jest tylko przodem do świata. Bardzo, bardzo głupie rozwiązanie.
    2. Trochę już nudzi mi się kolor ;D Hihi ;)

    Chusty używam dokładnie tak samo, jak Ty nosidła. Ale wózek musi być, bo, mimo, że ja noszę Polę często, to mąż mój bez wózka nie lubi wychodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. J a teraz wybierając wózek na pewno nie wybrałabym wersji 3 in 1. Nasz model to była istna porazka

    OdpowiedzUsuń
  8. A my niedawno zakupiliśmy Tutka, na razie dziadkowie testują na sucho;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja bym sobie nie darowała na pewno głębokiego wózka, uwielbiałam spacerować po dwie-trzy godziny kiedy mała w wózku spała :) W chuście nosiłam ją jak już to po domu, na spacery nigdy bo strasznie lubiłam z wózkiem chodzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. My od razu szukaliśmy 2w1, bo fotelik musiał mieć dobre noty w testach i możliwość zapięcia do bazy (spore ułatwienie przy 3 drzwiowym samochodzie). Zakupiliśmy Tako Warrior i jak na razie jedyną wadą jest prowadzenie po świeżym śniegu, kiedy to śnieg blokuje przednie koła. No i jest ciężki, ale nam to nie przeszkadza, bo nie musimy wnosić po schodach, a na wycieczki mamy lekką spacerówkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. ufff... to mnie trochę pocieszyłaś, bo już myślałam, że wózek w ogóle się nie przydaje. My zaliczyłyśmy może z 10 spacerów w gondoli, które zawsze kończyły się rykiem. Teraz tylko chusta. Czekam aż A. nauczy si e siedzieć to może spacerówka się przyda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mam znajomych, którzy wózków nie używają a nawet ich nie mają. Mnie się jednak przydaje. Jak córka była mała, to spacery w gondoli na długo ją usypiały i miałam czas dla siebie. Potem, jak miała 4-5 miesięcy to każdy spacer zaczynał się i kończył płaczem. Musiałam ją na rękach usypiać a dopiero potem do wózka wkładać a jak się obudziła to biegiem do domu wracać. Nieraz z dzieckiem na ręku a brzuchem pchając wózek. Okazało się później, że jej się po prostu znudziło leżenie (podróżowanie leżąc na brzuchu i podnoszenie zagłówka nie pomagało). Dopiero po zmianie na spacerówkę mała polubiła na nowo spacery w wózku.

      Usuń